REKLAMA

Zachować dobre wspomnienia. Ania - biografia, która powstała za wcześnie

Ukazała się biografia Anny Przybylskiej. Ania jest przewodnikiem po życiu lubianej aktorki. Niestety nie sięga głębiej. 

Anna Przybylska: biografia. Chciałoby się dowiedzieć więcej
REKLAMA
REKLAMA

Nie jestem wielkim fanem biografii. Z przyjemnością oglądam filmy, które są wariacjami na temat życia wybitnych osób. Uwielbiam Duchy Goi i Człowieka z księżyca Miloša Formana. Nie dlatego, że są wiernym zapisem życia twórców, bo przecież tak nie jest. Filmy te są raczej artystycznym ujęciem wybranych punktów z życia osób, o których opowiadają. To filmowe spojrzenie pozwala zobaczyć bohatera biografii z zupełnie innej, nowej perspektywy. Oczywiście jest to najprostsze wyjście również ze względu na ograniczoną długość filmu. Nie da się bowiem w kilku godzinach zamknąć całej złożoności życia.

Inaczej jest z biografiami książkowymi.

Te mają już większe możliwości. Tu można pokusić się o znacznie więcej perspektyw. Jeśli żyje rodzina, jeśli chcą rozmawiać przyjaciele, jeśli można odkopać stare fotografie, które rzucą nowe światło na twórczość, to można pokusić się o szeroką perspektywę, a może nawet o próbę zrozumienia życia opisywanego człowieka. Na ile o oczywiście jest to możliwe.

 class="wp-image-97868"

Niedawno ukazała się biografia znanej i wyjątkowo lubianej Anny Przybylskiej. Nie wiem, czego się po niej spodziewałem, bo do Marylki ze Złotopolskich mam stosunek najwyżej sentymentalny – tak pojawiała się na ekranie przy rodzinnym obiedzie w niedzielę. Teraz wiem, że chciałbym lepiej zrozumieć fenomen jej kariery.

Biografia pt. Ania nie daje nam zbyt wielu odpowiedzi.

Jest to prosty zbiór anegdot i historyjek o aktorce. I chociaż zebrany materiał został ułożony chronologicznie, to czytając go, nie miałem poczucia, że udaje mi się śledzić i nadążyć za jej życiem.

Bardzo tego żałuję, bo widzę, że autorzy biografii stworzyli sympatyczną opowieść, ale niestety nie zdecydowali się sięgnąć głębiej. Może powodem tego był fakt, że rozmowy do biografii przeprowadzane były w stosunkowo krótko po śmierci aktorki? Może chodziło o to, że emocje i wspomnienia ciągle były żywe? Trudno mi powiedzieć, ale znaczna część biografii ma charakter mniej lub bardziej miłych anegdot, które przypominają raczej wspominki o ukochanej osobie niż głębszy komentarz.

Te anegdoty niewiele mówią o Przybylskiej. Przypominają raczej historie, które opowiada się na rodzinnych imprezach, gdy wspomina się czyjeś dzieciństwo i młodzieńcze przygody. Nie jestem pewien, czy czytelnika interesuje to, kiedy młoda Anna użyła pierwszego wulgaryzmu. Albo sytuacja, w której partner bohaterki na drugiej randce wdepnął w psią kupę...

Odnoszę wrażenie, że celem tych opowieści jest pokazanie, że Przybylska była takim samym człowiekiem jak my, ludzie spoza okładek magazynów i wielkiego ekranu. I akurat ten cel udaje się osiągnąć, bo z biografii wyłania się obraz wyjątkowo sympatycznej dziewczyny, która mimo osiągniętego sukcesu nie zadzierała nosa i starała się żyć własnym życiem.

 class="wp-image-97865"
REKLAMA

Trochę brakowało mi szerszego kontekstu, bo chociaż autorzy starali się przybliżyć czytelnikom najpotrzebniejsze informacje o czasach, w których robiła karierę Przybylska, to mam poczucie, że znacznie więcej o samej bohaterce mogła powiedzieć właśnie najnowsza historia. Pobieżnie pokazano współpracę z agencjami reklamowymi, które przecież właśnie zaczynały rozwijać się w III Rzeczpospolitej. Więcej miejsca powinno się też poświęcić polskiemu przemysłowi filmowemu, który w tamtym czasie przeżywał poważny kryzys.

Wszystko to sprawia, że Ania jest tylko przewodnikiem po życiu aktorki. Zbiorem historii, które - z pewnymi wyjątkami - są raczej wspomnieniem sylwetki, a nie całościowym spojrzeniem. Szkoda, bo zapowiada się, że na to drugie będziemy musieli jeszcze zaczekać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA