Apple wydał miliard dolarów na treści wideo, ale nie będzie bezpośrednim konkurentem dla HBO GO czy Netfliksa. Winny temu jest purytanizm szefostwa firmy.
Serwisów wideo na żądanie się w ostatnich latach namnożyło. Najwięksi gracze na rynku kuszą klientów zróżnicowaną ofertą produkcji własnych oraz tych wykupionych od innych podmiotów - od animacji dla dzieci, przez dokumenty i filmy obyczajowe, po odważne produkcje tylko dla dorosłych.
Widzów nie dziwi, że w ofercie serwisów VOD można znaleźć materiały, na których bohaterowie palą papierosy, piją alkohol, zażywają narkotyki i, o zgrozo, przeklinają. W dodatku często można zobaczyć też nagą pierś albo penisa, a odważniejsze sceny seksu też się zdarzają.
Apple takich treści własnych dostarczać nie zamierza.
Firma romansuje z formą wideo już zresztą od jakiegoś czasu. Jak na razie udostępniła programy, takie jak Planet of the Apps i Carpool Karakoe - The Series, ale to dopiero początek. Apple zainwestował aż miliard dolarów w produkcje wideo, w tym w seriale fabularne.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy i w jakiej formie widzowie otrzymają dostęp do tych zupełnie nowych materiałów wideo. Możliwe, że będą dostępne w ramach usługi Apple Music, ale to tylko dywagacje. Wiemy jedynie na pewno, że premiera kolejnych seriali i programów zbliża się dużymi krokami.
Wiemy też, że Apple nie chce siać zgorszenia.
Jak podaje Business Insider, jeden z seriali, który miał trafić do usługi Apple VOD, nie będzie w niej dostępny. Tim Cook miał odmówić umieszczenia w bibliotece produkcji Vital Signs - serialu quasi-biograficznego, którego twórcą jest Dr Dre. Produkcja była kręcona od 2016 roku.
Szef firmy miał rzekomo być zniesmaczony tym, co zobaczył w zarejestrowanym dotychczas materiale: orgiami, zażywaniem narkotyków przed bohaterów i dobywaniem przez nich broni. Miało być to przyczyną rezygnacji z tego projektu, który finalnie do usługi Apple VOD ma nie trafić.
Aż dziwne, że Tim Cook nie idzie za ciosem i nie cenzuruje iTunes Store.
Rozumiem oczywiście, że Apple VOD ma być serwisem tzw. family friendly. Tim Cook nie chce też, by jego firma była kojarzona z przemocą i seksem. Z takim podejściem nie ma jednak mowy o tym, by usługa wideo na żądanie od producenta iPhone’ów zawalczyła z konkurencją na zatłoczonym już rynku.
Rozumiem obawę przed urażeniem części klienteli, ale cenzura w programach rozrywkowych - w tym rzekome usunięcie krzyży z domu bohaterów w serialu kręconym przez M. Night Shyamalana - może się odbić negatywnie na ich jakości. Apple nie chce nikogo zgorszyć, ale w rezultacie sabotuje własny serwis.
Netflix i HBO oporów przed kontrowersjami nie mają, więc Apple od początku będzie na gorszej pozycji. Purytanizm w doborze treści dziwi tym bardziej, jeśli przyjrzeć się ofercie iTunes Store. Widzowie mogą od lat płacić za filmy i seriale dla dorosłych, które są pełne przemocy i nagości...