Kino, które przynosi światu Luca Guadagnino jest na tyle wyjątkowe, że niezależnie od tematyki, przykuwa uwagę. Tym razem włoski reżyser postawił na akademicki, psychologiczny thriller, do którego sprowadził gwiazdorską obsadę. Efekt?

Luca Guadagnino to niewątpliwie jedna z najbardziej wyjątkowych postaci kina ostatnich lat. Drzwi do Hollywood wyważył dzięki "Tamtym dniom, tamtym nocom", a z czasem wyrobił sobie opinię znakomitego filmowego stylisty, który umie jak mało kto wnikać w takie tematy jak uczucie, cielesność, pożądanie, ale również kwestie ambicji jednostki, czy psychologiczne aspekty jej egzystencji. Choć moje uwielbienie twórczości Włocha zostało lekko osłabione przy "Challengers" (tak, nie mam dobrego zdania o tym filmie), to po "Queer" wiedziałem, że wrócił na właściwą drogę. Tym razem postanowił zamienić pocztówkowe i buzujące seksualną energią kino na chłodne korytarze uczelni i akademickie gabinety Zmiana klimatu okazała się strzałem w dziesiątkę.
Po polowaniu - recenzja. Dużo filozofii, jeszcze więcej emocji
Centralną postacią historii jest Alma Imhoff (Julia Roberts), ciesząca się renomą profesorka wykładająca na Yale. Książkowo pasująca do wizerunku uprzywilejowanej białej osoby kobieta wróciła na uczelnię po długiej przerwie i aktualnie rywalizuje o etat wraz ze swoim bardzo dobrym kolegą, Hankiem (Andrew Garfield). Oboje mają zaś bardzo dobrą relację z Maggie (Ayo Edebiri), mającą opinię bardzo zdolnej i błyskotliwej. Spokój w życiu każdego z nich zaczyna się powoli sypać, gdy niedługo po zorganizowanej przez Almę i jej męża Frederika (Michael Stuhlbarg), Maggie wysuwa wobec Hanka bardzo poważne oskarżenia.
Przyznam, że gdy pierwszy raz usłyszałem o szczegółach nowego projektu Guadagnino, miałem w głowie dwie myśli. Pierwsza brzmiała tak: "biorąc pod uwagę dotychczasowe historie, które brał na warsztat, ten zwrot wydaje mi się dziwnie kliszowy i bezpieczny, o co chodzi?". Druga: "jeśli Guadagnino wziął się za taki temat, to czeka mnie kino ciekawsze, niż się spodziewam". Z reguły cenię, gdy reżyserzy, znani z konkretnego tonu/stylistyki swoich opowieści, próbują czegoś nowego. Czy w przypadku "Po polowaniu" rzeczywiście mamy do czynienia z jakimś nowym rozdziałem twórczości Włocha? Bardziej skłaniałbym się ku tezie, że przeszczepił on to co w nim najlepsze na grunt, który na papierze jest do niego zupełnie niepodobny.
Papier a praktyka to bowiem dwie różne sfery. Osadzenie fabuły w środowisku akademickim to chyba najlepiej udowadniający tę tezę zabieg. Choć domyślnie akademicki dyskurs określa się jako przestrzeń rzetelnej i tak bardzo potrzebnej debaty, Guadagnino wraz z debiutującą scenopisarką Norą Garrett wchodzi w ciemniejsze uliczki tego zagadnienia. Nie demonizuje żadnej ze stron, ale w swoim stylu pokazuje, jak i wykładowcy, i studenci, potrafią się nawzajem okopać na swoich terytoriach. Po jednej stronie mamy wykładowców, którzy, doświadczeni życiem, uwielbiają kąpanie się w sosie własnej wspaniałości i generalizacje względem młodszego, ich zdaniem roszczeniowego pokolenia. Po drugiej - studentów, młodych, pokolenie, które ma opinię płatków śniegu nieznoszących sprzeciwu, przemieniających bycie ofiarą w celebrację i fałszywie opowiadających się po stronie konkretnych wartości, mając tak naprawdę do zaoferowania tylko frazesy.

Dość spora część fabuły to tzw. kino gadane, ryzykujące znudzeniem widza, w którego bohaterowie ciskają filozoficznymi rozważaniami i nazwiskami. W morzu tych "wytrącaczy" na szczęście cały czas towarzyszy poczucie, że oglądamy pełnokrwisty thriller, w którym nic nie jest pewne. Film stopniowo podrzuca pewne tropy, bez pośpiechu odsłania kolejne elementy życiorysów bohaterów, które rzucają nowsze światła na nasze ich postrzeganie. Wtedy zyskuje najbardziej: konfrontuje bowiem postaci z ich statusami, a także pułapkami, w których się znaleźli. Zwłaszcza Almie, głównej bohaterce, coraz bardziej zaczyna ciążyć niewypowiedziana przeszłość, a jej pozycja w rozgrywającym się sporze sprawia, że jest coraz bardziej rozedrgana, a pozorne ciepło wiarygodnie ewoluuje w wyrachowanie i zmęczenie w związku z oczekiwaniem przez Maggie, że ta stanie u jej boku w walce, co jest równoznaczne z poświęceniem długo budowanej kariery jej przyjaciela.
Wspomniana dziewczyna z kolei jest od początku podejrzanie wpatrzona w główną bohaterkę, a znaków zapytania co do jej intencji tylko przybywa. Ofiara "białej opresji" i zwyczajnej przemocy, czy cwaniaczka, która gra "kartą #MeToo" i fałszywie pozycjonuje się jako ofiara systemu? Hank z kolei to na wielu poziomach chodzący red flag, ale nawet pomimo tego udanie wygrywane są wątpliwości co do jego roli w tej sytuacji. Zaskakująco dużo czasu dostaje też Frederik - mąż Almy, który zdaje się świadomie być "rezerwowym" w tym związku, a jednocześnie mieć kapkę nadziei, że iskierka pomiędzy nimi jeszcze się pojawi. Niezależnie od reprezentowanego przez bohaterów intelektu, cała czwórka to więźniowie konkretnych sytuacji czy nawet kłamstw, a im dalej w fabularny las, tym bardziej to dostrzegamy. Guadagnino nie rozmywa dramatu wynikającego z całej sytuacji, ale stawia zasadne pytania i wyposaża bohaterów w wiarygodne argumenty.

Pomimo tego, że pozornie tematyka krążąca wokół #MeToo została już nieraz opowiedziana i miała swój szczyt obecności w publicznym dyskursie, nie ma się wrażenia, że film jest jakimś reliktem, który cynicznie odgrzewa głośny temat. "Po polowaniu" to niemal 2,5-godzinna, pełna dyskomfortu psychologiczna potyczka, w trakcie której widz nieraz zastanowi się "jak to o mnie świadczy, jeśli wierzę bohaterowi A, B lub C? Najwięcej czasu spędzamy z Almą, graną przez Roberts. Aktorka notuje jedną z najlepszych ról w swojej karierze - pod płaszczykiem elegancji i profesorskiego usposobienia skrywa bolesną przeszłość i emocje, które z czasem są coraz bliższe wybuchnięcia.
Spojrzenia, gesty, mimika - Julia Roberts zwłaszcza w takich, subtelnych momentach pokazuje swoje niezwykłe aktorstwo.
Drugi plan ją w tym ponadprzeciętnie wspiera. Nie do końca wykorzystany zdaje mi się ciekawie szarżujący Andrew Garfield w wyjątkowo odpychającej kreacji Hanka, który jest wygadany, charyzmatyczny, a jednocześnie porywczy, toksyczny i dość elastycznie traktujący ludzkie granice. Ayo Edebiri na pierwszy rzut oka nie kojarzy się z figurą postaci o dwóch twarzach, ale młoda aktorka bez potknięć udowadnia swój talent. Maggie traktuje Almę jak mentorkę aż zbyt intensywnie, pragnie jej aprobaty, reaguje na konkretne sytuacje w nieoczywisty sposób. Toczone przez nie pojedynki na perspektywy są jednymi z najciekawszych elementów filmu. Świetną trójkę Roberts-Garfield-Edebiri zacnie wspiera Stuhlbarg w bardzo ciekawej, dowcipnej, pełnej ironii i celowo drugoplanowej roli. Technicznie jest to najmniej efektowny film włoskiego reżysera, ale zimne zdjęcia Malika Hassana Sayeda i mocna muzyka duetu Reznor & Ross udanie kooperują z treścią.
"Po polowaniu" to film, który nie spełnia kryteriów dziaderskiego bełkotu nt. #MeToo, rozmywającego jego wagę. Guadagnino wchodzi w ten temat od nieco innej, wciąż własnej strony - tworzy emocjonalnie duszną, enigmatyczną atmosferę, zadaje pytania o prawdę, sprawiedliwość, moralność, właściwość danych zachowań i rolę płci czy klasy w osiąganiu sukcesu. Czy robi to bezbłędnie? Nie, ale wystarczająco dobrze, by wciągnąć i zostawić z niejedną intelektualno-psychologiczną zagadką.
"Po polowaniu" jest dostępne do obejrzenia w kinach w całej Polsce.
Więcej o filmach przeczytacie na Spider's Web:
- Najpiękniejszy film zeszłego roku nareszcie w streamingu. Jestem zachwycony
- Obejrzałem nową komedię reżysera 1670. Zrobiłem hehe
- Pasja 2: Gibson wymienił obsadę. Do roli Maryi zatrudnił Polkę
- Erin Brockovich to klasyk z Julią Roberts. Odświeżam go regularnie
- Disney pogrzebie swoją franczyzę. To był gwóźdź do trumny