Czy książka chadzająca tak wąskimi ścieżkami jak europejska demokracja, karykatury Mahometa czy antysemityzm ma szanse na nie zostanie zmiażdżoną przez etycznych do bólu recenzentów? Czy wystawianie kawy na ławę w tych kwestiach ma sens? Jeżeli uważacie, iż prawda, mimo że boli, to powinna być napisana, to czytajcie dalej.
Polak, trzydzieści pięć lat mieszkający w Danii, na skutek swoich publikacji traci pracę w Instytucie Badawczym. Pierwsze zderzenie z rzeczywistością jest dla niego szokiem. Widzi, jak Duńczycy traktują bezrobotnych, obcokrajowców - nie "swoich". Po jakimś czasie los zdaje się wyciągać do niego pomocną dłoń. Zostaje Asystentem Śmierci. Cóż kryje się pod tą nazwą? Otóż okazuje się, że jedyne co musi robić, to pomagać śmiertelnie choremu, skazanemu na hospicjum. Wszak jednak każdy widzi jego pracę z innej strony. Siostra, właścicielka hospicjum, chciałaby, aby pacjent wybudził się wreszcie ze stanu, w którym praktycznie nie ma z nim kontaktu. Pracownica urzędu pracy ma zaś zgoła inne zdanie - według niej powinien on wyzionąć ducha jak najszybciej i zwolnić miejsce innym. Tak oto nasz bohater dostaje pod swoją opiekę innego Polaka… Oczywiście tylko pierwsza opcja wchodzi w grę. Tak więc co wieczór oboje "spotykają się", podczas czego chory słyszy o życiu i byłej pracy Asystenta. O jego rodzinie i jej losach, o jego pracach naukowych. Dowiaduje się, co dzieje się w Danii i na świecie z gazet.
Ta książka nie jest dla każdego, ale wobec niej nie można przejść obojętnie. Albo nas wzruszy, czy przerazi, że tak jeszcze na świecie jest (w końcu autor opisuje swoje prawdziwe dzieje, taki rodzaj autobiografii), albo po prostu pozostawi obojętnymi i z lekkim niesmakiem. Niezależnie od tego jednak, przyznać trzeba, iż jest ona bardzo sugestywna i zmusza do myślenia. Do tego szczerość, z jaką autor opisuje swoje losy zwraca uwagę. Wyróżnić należy także styl autora, widać jego doświadczenie w pisaniu. Mimo pewnych wad (akapit niżej), czyta się całkiem dobrze i sprawnie. Na pewno nie znudzimy się szybko i nie odłożymy książki na półkę.
Jedyną sprawą, do jakiej przyszło mi się przyczepić to styl autora. Jest raczej dobry, ale po jakimś czasie natłok metafor, których autor nadużywa, przeradza się bełkot, którego często nie dajemy rady zrozumieć za pierwszym razem, co tylko irytuje a nie pomaga w zrozumieniu kreślonego obrazu. Zwłaszcza początek zniechęcił mnie dość znacznie.
Kiedy lubimy przeczytać coś ambitnego, prawie że miejscami traktaty filozoficzne o świecie, demokracji i ludziach, to warto sięgnąć po Asystenta Śmierci. Książka nie jest jednakże dla każdego, co widać na pierwszy rzut oka. Również kreślenie niemalże anarchistycznego społeczeństwa i walącej się demokracji nie przypadł mi do gustu. Daleko mi do takich poglądów, uważam osobiście, że świat ma się dobrze i jeszcze przez długi czas będzie podobnie. Mimo wszystko, kiedy gotowi jesteśmy na taką dawkę rozmyślań na teraźniejsze tematy, gdzie fabułą jest tylko tłem - polecam.