Azyl to amerykański film o okupowanej przez nazistów Polsce, nakręcony w… Czechach. „To nie może wyjść dobrze”
„To nie może wyjść dobrze” - mamrotałem pod nosem, jadąc ruchomymi schodami po bilet. Nowozelandzka reżyserka tworzy amerykański film o okupowanej Warszawie, kręcąc go w Pradze. Do tego polski dystrybutor zaszalał z tytułem, zamieniając angielskojęzyczne The Zookeeper's Wife w… Azyl.
OCENA
W przypadku tego konkretnego filmu tytuł jest o tyle ważny, że Azyl powstał na podstawie książki The Zookeeper's Wife. Papierowa publikacja autorstwa Diane Ackerman została napisana w oparciu o pamiętniki Antoniny Żabińskiej - tytułowej żony Jana Żabińskiego, dyrektora Ogrodu Zoologicznego w Warszawie.
Antonina oraz Jan Żabińscy zapisali się w historii jako Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, ratując kilkaset żydowskich istnień. Podczas drugiej wojny światowej ich zoo zostało zbombardowane, a większość zwierząt zabita bądź wywieziona do innych parków. Nieużywaną przestrzeń zoo Żabińscy wykorzystywali do przemytu Żydów z getta, ratując między innymi Magdalenę Gross.
Azyl to historia ciekawa, prawdziwa oraz warta popularyzacji. Tym dziwniejsze, że wzięli się za nią Amerykanie.
Bałem się, że oddając Żabińskich w ręce Jankesów dostaniemy nie okupowaną Polskę, ale „Polszę” na miarę (nie)sławnej sceny z X-Menów. Tę, w której Magneto ukrywa się przed zachodnim światem, pracując jako hutnik w kraju, który językiem oraz zwyczajami bardziej przypomina przedsionek Rosji niż nasz kraj. Nowozelandzka reżyserka, amerykańska produkcja, lista aktorów bez polskich nazwisk… nie dziwcie się, że byłem sceptyczny.
Co naprawdę zaskakujące, Azyl zdaje egzamin! Nie tylko z „polskości”, ale również jako film. Chociaż pod względem języka znowu zostaliśmy potraktowani jak „zmiękczeni Rosjanie”, a zdjęcia pochodzą z Pragi zamiast Warszawy, poziom przywiązania do szczegółów i detali jest gigantyczny.
W tle padają ważne dla naszej historii nazwiska. Nazwy ulic zostały odwzorowane zgodnie z dawną topografią miasta. W tle wiszą plakaty oraz ogłoszenia po polsku, wykonane w przedwojennym stylu końcówki lat 30-tych minionego wieku. Kostiumy, rekwizyty - wszystko to sprawiło, że dałem sobie wmówić Pragę jako Warszawę. Obyło się bez żadnych zgrzytów. Jestem przekonany, że nawet polscy, bardzo wybredni jeżeli chodzi o historię widzowie, będą ukontentowani.
Z mocno polskim planem silnie kontrastują hollywoodzkie role gwiazd, z Jessicą Chastain na czele.
Aktorka znana z Interstellar, The Huntsman oraz Marsjanina wciela się w główną bohaterkę - Antoninę Żabińską. Chastain trzyma cały Azyl na barkach swojego warsztatu, bardzo dobrze czując się w roli tytułowej żony. To pierwszy raz, kiedy aktorka dostała aż tak szerokie pole do rozwinięcia skrzydeł i okazję tę wykorzystała w stu procentach.
Przeciwwagą dla Jessiki Chastain jest jeszcze bardziej rozpoznawalny Daniel Brühl. Aktor znany z rewelacyjnej roli Niki Laudy z filmu Wyścig gra typa spod ciemnej gwiazdy, wkładając nazistowski mundur. Para pierwszoligowych aktorów (ale trzecioligowych celebrytów) to główny filar tego filmu, nie licząc oczywiście samej historii.
Azyl jest dramatem z krwi i kości. Opiera się na ciasnych kadrach, na dialogach, na mimice, na aktorskich emocjach. Chociaż w tle trwa wojna, pierwsze skrzypce odgrywają interakcje międzyludzkie. Wtargnięcie do Warszawy czy samo Getto to zaledwie dodatek. Fani filmów militarnych nie mają czego szukać w Azylu. To tytuł z zupełnie innej szuflady.
Jako dramat Azyl spisuje się lepiej niż przypuszczałem.
To dobrze poprowadzona historia, nieco podkolorowana, z kilkoma gorszymi momentami gdy reżyserka próbuje budować napięcie. Z punktu widzenia polskiego widza Azyl może być początkowo ciężki w odbiorze, ale bardzo szybko do tego teatru made by USA da się przyzwyczaić. Hollywood mamy przecież zakodowane we krwi.
Jeżeli jednak miałbym wskazać, dlaczego warto wybrać się do kin na Azyl, nie będzie to ani drobiazgowo dobrany drugi plan, ani Jessica Chastain, ani nawet Daniel Brühl. Najważniejszą wartością filmu jest prawdziwa historia niezwykłego polskiego małżeństwa spoczywającego na Powązkach.