REKLAMA

„Bad Boy” od dziś w kinach. Trudno powiedzieć, co się stało Patrykowi Vedze, ale jego film w końcu przypomina przyzwoite kino sensacyjne

Patryk Vega zrobił nam psikusa. „Bad Boy”, jego nowy film, na który wielu widzów po „Polityce” patrzyło z przymrużeniem oka, nie jest zły, a nawet plasuje się pomiędzy „ujdzie”, a „niezły”. To dalej „pokrzykujące kino” w wydaniu polskiego reżysera, ale mamy tu do czynienia z historią, a nie zbiorem anegdotek.

bad boy recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Bad Boy recenzja – jaki jest nowy film Patryka Vegi?

„Polityka” miała obnażyć mechanizmy władzy i ludzi w nie uwikłanych. Tymczasem, zamiast prawdziwego wystrzału i fajerwerków, dostaliśmy kapiszon. Film – wbrew zapowiedziom – nie zmienił wyniku wyborów, nie zadowolił też widzów i krytyków. Niedawno nawet „misyjność” Patryka Vegi została postawiona pod znakiem zapytania. Choć polski widz dobrze zdaje sobie sprawę, że reżyser jest po prostu świetnym biznesmanem, znającym się na promocji, jego rzekoma walka o prawdę różnych środowisk nieco kłóci się z wyznaniem, że „Politykę” zrobił po prostu dla pieniędzy. Ale Vega już wcześniej dawał oznaki, że jest kontrowersyjny i buńczuczny wtedy, kiedy może zamknąć się w luksusowym apartamencie czy studiu w Japonii.

Nie wątpię, że i „Bad Boya” Patryk Vega zrobił dla pieniędzy.

Reżyser konsekwentnie odcina się i od „Sharksów” Wisły Kraków, i od Magdaleny Kralki, która – teraz poszukiwana przez Interpol – niegdyś przewodziła gangowi związanemu z Cracovią. A inspiracji tymi historiami daleko szukać nie trzeba, zresztą sam Vega twierdzi, że jego nowy film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach. Mamy zbieżność imion, podobieństwo w wyglądzie, nawiązania do hymnu Wisły Kraków czy wydarzenia z okaleczeniem włoskiego piłkarza, Dino Baggio, który w trakcie meczu dostał w głowę nożem od Pawła M., pseudonim „Misiek”. Ale niech będzie, że to tylko przypadki. Zwłaszcza, że „Bad Boy” to nie moralitet, a kino rozrywkowe i biorąc pod uwagę powyższe, nie jest przesadnie demaskatorski.

Kino rozrywkowe i to – trzeba przyznać – nie najgorsze. „Bad Boy” to w końcu historia z prawdziwego zdarzenia, a nie zbiór losowych anegdotek okraszonych słowem „kurwa” i niewybrednymi żartami.

bad boy recenzja filmu Patryka Veg
Bad Boy, fot. Ola Mecwaldowska

Głównym bohaterem jest Paweł, ksywa „Pablo”, grany przez Antoniego Królikowskiego. Na początku poznajemy go jako dziecko, 15 lat przed kluczowymi wydarzeniami filmu, kiedy chłopiec przeżywa traumatyczne wydarzenie. Już wtedy zainteresowany jest piłką nożną i kibicuje klubowi WKS Unia; tą miłością, czy może toksycznym uczuciem, zaraził go jego ojciec. Pablo nie miał łatwego dzieciństwa i kiedy już jest dorosłym, młodym mężczyzną, wciąż jest niepoukładany. Jego życie to Unia, jego miłość to Unia. Wkrótce okaże się, że Unia da mu też pieniądze. Wszystko to jednak umazane jest krwią. Pablo należy bowiem do bojówki klubu, która staje się zwykłym gangiem, parającym się pobiciami, wymuszeniami czy przemytem.

Wkrótce na jego drodze ponownie staje jego brat. Mężczyznę łączy z nim trudna historia (wciela się w niego Maciej Stuhr z zabawnym wąsikiem) – przez lata nie utrzymywali kontaktu. Piotr jest policjantem, który zostaje zaangażowany, aby zinfiltrować środowisko Unii i posadzić gangsterów za kratkami. Pomóc ma mu w tym Ola (w tej roli Katarzyna Zawadzka), prawniczka. Ta współdziała z policją i na potrzeby prowadzonej akcji będzie udawać dziewczynę Piotra. Wszystko jednak zaczyna się komplikować, kiedy Ola trafia na Pablo.

„Bad Boy” to film o fanatyzmie, oddaniu, miłości, o determinacji, sile walki, o tym, czy cel uświęca środki. Patryk Vega uczynił bowiem z „Księcia” Niccolò Machiavellego motto produkcji.

bad boy recenzja filmu

Środowiska kibicowskie odżegnują się od tego filmu, a to związane z Wisłą Kraków rozważa podobno pozew przeciwko reżyserowi. Trudno się dziwić, że kibicom – a może powinnam napisać „kibolom” – film się nie podoba. Nie przedstawia ich pozytywnie, choć trzeba sobie powiedzieć, że konstrukcja filmu wyraźnie sprzyja głównemu bohaterowi – to jemu kibicujemy, choć – można chyba to powiedzieć wprost – zachowuje się jak byk na sterydach, mający nierówno pod sufitem. I bynajmniej nie jest to krytyka roli Królikowskiego, bo aktor sprawdza się na ekranie. Wiarygodnie oddaje postać fanatycznego świra, którego system wartości pozwala na łamanie kości w ramach zemsty czy wysyłanie ludzi na kilka metrów pod ziemią. Ciekawą rolę – o czym warto wspomnieć – ma też Piotr Stramowski. Aktor – uwaga – nie dał sobie spiłować do roli zębów, wbrew temu co wydaje nam się, że widzimy na plakacie.

„Bad Boya” nieźle się ogląda – przez większość czasu bez zażenowania. Jednak to jeszcze za mało, by nazwać go po prostu „dobrym” i by nie zwrócić uwagi na parę mankamentów.

I nie jest to w tym wypadku wulgarność bohaterów i żarty, bo te tutaj akurat pasują. Niejasne są motywacje niektórych postaci i pominięcie ważnych wątków. Relacja Oli z Piotrem (zwłaszcza z nim!) i Pablem wymagałaby szerszego nakreślenia – wszystko dzieje się zbyt szybko, a bohaterka, całkiem przecież cwana, jawi się widzowi jako wariatka. Częściowo to pewnie dla zmylenia tropów, by widz wciąż nie wiedział, co Oli siedzi w głowie, ale jej zachowania momentami są tak irracjonalne, że powinny budzić podejrzenie np. Pabla. Tak się nie dzieje.

Ale chyba najbardziej kuriozalną wstawką jest ta z Małgorzata Kożuchowską i Andrzejem Grabowskim w drugiej połowie filmu. Nagle dostajemy coś na wzór „filmu w filmie w ramach filmu”. Bohaterowie grani przez tę dwójkę lądują na minutę, dwie w komedii romantycznej, a towarzyszy im muzyka jak z produkcji Woody'ego Allena. Jak do tego doszło, nie wiem?

bad boy recenzja filmu
Bad Boy, fot. Ola Mecwaldowska

Koniec końców to jeden z lepszych filmów Patryka Vegi od lat.

REKLAMA

Ostatnio równie dobrze bawiłam się na produkcji „Pitbull. Nowe porządki”. Z tym że „Pitbull” był na dopalaczach, a „Bad Boy”, wbrew tytułowi, jest jakby spokojniejszy. I dobrze.

* Zdjęcie główne: Marcin Golen

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA