Krytycy są zgodni - Black Panther wymiata. Najlepszy film Marvela ma 100 proc. "świeżości" Rotten Tomatoes
Zachodni krytycy filmowi są zachwyceni. Jako popcornowy film akcji Black Panther spisuje się lepiej niż dobrze. Wielu stawia tezę, że to najlepszy dotychczasowy tytuł ze stajni Marvel Studios.
Kiedy po ponad 60 profesjonalnych recenzjach film wciąż ma 100-procentową świeżość w agregatorze Rotten Tomatoes, coś musi być na rzeczy. Black Panther widzieli już zachodni krytycy, którzy są zadziwiająco zgodni w swoich poglądach - to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy film o superbohaterach na licencji Marvela.
Nie ma ani jednego profesjonalnego recenzenta, który odradzałby wizytę w kinie na Black Panther.
Tak wynika z agregatora Rotten Tomatoes. Według niego nowa produkcja Marvel Studios cieszy się 100-procentową rekomendacją wszystkich krytyków, którzy już widzieli film na przedpremierowych pokazach. To wynik, za który każdy reżyser, producent oraz scenarzysta bez cienia zawahania oddałby własną duszę. Ryan Coogler musi być w tym momencie bardzo szczęśliwym człowiekiem. O ile nie jest zajęty przedstawieniem Marvelowi pomysłów na Black Panter 2. Kontynuacja jest już w zasadzie przesądzona.
Najbardziej cieszy mnie, że zachodni krytycy wskazują na rewelacyjne kreacje szwarccharakterów. W większości filmów Marvela typy spod ciemnej gwiazdy są traktowane bardzo po macoszemu. Wyjątkiem jest wyłącznie Loki. Zdaje się, że teraz serca fanów podbije Erik Killmonger grany przez niezwykle utalentowanego Michaela B. Jordana. Jego partner w zbrodni - Andy Serkis - również ma być rewelacyjny.
Nie ukrywam, że to właśnie ze względu na osoby po ciemnej stronie mocy idę do kina na Black Panther.
Od dłuższego czasu śledzę karierę Michaela B. Jordana. Już kilka lat temu odkryłem w aktorze niesamowity potencjał. Dlatego bałem się, że udział artysty w fatalnej Fantastycznej Czwórce zniszczy mu karierę. Na szczęście tak się nie stało. Nie zdziwię się, jeżeli Black Panther będzie dla Jordana prawdziwą trampoliną w karierze. Po cichu trzymam również kciuki za to, że Erika Killmongera zobaczymy w innych filmach Marvela.
Najbardziej cieszy mnie jednak, że zachodni krytycy nie oceniali filmu przez pryzmat fikcyjnej czarnoskórej cywilizacji oraz afroamerykańskiej obsady. Egzotyczna oprawa jest wskazywana jako ważny walor filmu, ale otoczka nie staje się ważniejsza od przekazu. Wakanda jest ciekawa, ale nie ze względu na kolor, lecz dialogi, aktorów, kostiumy i scenariusz. Nikt nie daje punktów za sam odcień skóry. Każdy z artystów musiał je sobie sam wyszarpać, a Michael B. Jordan robił to najlepiej ze wszystkich.