Historia opowiedziana w Łowcy androidów i Blade Runnerze 2049 doczeka się oficjalnego, kanonicznego rozwinięcia. Nie spodziewajcie się jednak nowego, przełomowego filmu. Ani nawet serialu. Trzeba będzie kupić komiksy.
Nie rozumiem, po prostu nie pojmuję. Blade Runner 2049 był niemożliwym do zrobienia sequelem – rozwijał przecież doskonały film z doskonałym zakończeniem. Mimo to się udało. Świetny scenariusz, absolutnie zwalająca z nóg wizualno-dźwiękowa warstwa artystyczna, znani aktorzy perfekcyjnie odgrywający swoje role… to przecież powinien być absolutny hit.
Tymczasem Blade Runner 2049 odniósł poważną finansową klapę, stawiając pod znakiem zapytania przyszłość tej marki w Hollywood i stanowiąc dużą skazę na karierze Denisa Villeneuve – przez co w efekcie dużo trudniej mu przekonać wytwórnię do budżetu, jaki zaplanował na swoją interpretację Diuny.
Jednym z piękniejszych elementów Blade Runnera 2049 był fakt, że był on malutką częścią większej historii. Skupiał się na swoich głównych bohaterach, ale przecież w tle szykowały się wielkie zmiany, te które zepsują świat. W efekcie po seansie pozostawał ogromny niedosyt, ale ten dający się interpretować wyłącznie jako zaletę. Dzięki temu nasza wyobraźnia mogła snuć fantazje na temat nadchodzącej w uniwersum filmu rewolucji.
Tych historii nie poznamy, oglądając kolejny film. Ale będziemy mogli poczytać o tym w komiksach. Te będą oficjalną kontynuacją filmu Blade Runner 2049.
O istnieniu tego projektu jako pierwszy doniósł Entertainment Weekly. To efekt współpracy odpowiedzialnej za film Alcon Media Group i londyńskiego wydawnictwa Titan Publishing. Jest ono odpowiedzialne między innymi za wydawanie książek pisanych na motywach Doctora Who, uniwersum DC oraz Marvela.
Plany wydawnicze są spore. Pojawić się mają zarówno komiksy wydawane w odcinkach, jak i obszerne jednotomowe graficzne opowieści. Wszystkie mają być kanoniczne, a więc historie w nich opowiedziane mają być brane pod uwagę w razie ewentualnych przyszłych projektów związanych z marką Blade Runner.
Zdecydowanie nie jestem entuzjastą komiksów, nie mogę jednak nie być zaintrygowany. Wszak oba filmy darzę maksymalnym możliwym szacunkiem i uwielbieniem, wyższym nawet od tego żywionego względem książki Philipa K. Dicka, którą były inspirowane. Cokolwiek nowego z tego uniwersum będzie dla mnie – i zapewne dla wielu z was – kolejną, cudowną perełką w domowej kolekcji. Byle te komiksy były dobre…