"Bydło" Grega M. Sarwy to powieść niczym się nie wybijająca na tle innych dzieł podobnego gatunku. Akcja książki dzieje się w niedalekiej przyszłości w Ameryce. Początek jest, co trzeba przyznać, niezwykle ciekawy i mrozi krew w żyłach. Niejaki Brian Warburton w przeddzień uruchomienia "Cyfrowego Gabriela" odkrył coś niespodziewanego. "Gabriel" jest to system, dzięki któremu rząd Stanów Zjednoczonych może kontrolować każdą osobą po wszczepieniu identyfikatorów przez 24h 365/6 dni w roku. Więcej zdradzić Wam nie zamierzam, ale już teraz napisać mogę, iż "Bydło" to naprawdę dobra książka i szczerze ją polecam.
Greg M. Sarwa stworzył przyjemną i zarazem bardzo, i to bardzo krótką powieść. Czyta się ją zdecydowanie za szybko. Ani się obejrzałem, a już owe dzieło przeczytałem. Może to dlatego, że czytało mi się bardzo dobrze? "Bydło" została napisana prostym językiem, nie znajdziemy w niej trudnych wyrazów, czy niezrozumiałych zwrotów. Ale dzięki temu trafia także do młodzieży, która w dzisiejszych czasach woli przesiadywać przed kompem niźli czytać książki (oczywiście nie mówię o wszystkich przypadkach). Akcja dzieje się szybko. Kilka zwrotów fabuły jest, lecz są zbyt przewidywalne, nie trudno było odgadnąć, co się stanie i jak dalej będzie się wszystko toczyć. I to chyba największa wada "Bydła". Za bardzo wiemy, co się najprawdopodobniej wydarzy dalej, niczym specjalnym nas nie zaskakuje (poza paroma wyjątkami). Dobrze chociaż, że podbudowuje napięcie i nie pozwala czytelnikowi odczepić się od pierwszych kart papieru. Jak zaczniemy czytać, to skończymy dopiero wtedy, gdy przewrócimy ostatnią stronę książki.
To może teraz troszkę o autorze? Sarwa zaskoczył mnie tym, iż w "Bydle" jest co nieco o naszym kraju (na pewno nie tego się spodziewałem, zwracając uwagę na nazwisko pisarza). Przez moment akcja dzieje się w Krakowie, gdzie mieszkała jedna z głównych postaci powieści, Anna. Bohaterka chciała spróbować nowego życia w innym kraju, a mianowicie w USA. I dosłownie przez przypadek w wyniku niefortunnych zdarzeń spotkała się z drugą, przewodnią postacią, Jacobem Reedem. I tutaj mam jeden, może nie tak bardzo poważny zarzut, ale jednak. Chodzi mi o to, że kiedy Jacob spotykał się z Anną i wplątał ją w swoją sprawę to niewiele, a wręcz nic o niej nie wiedział (poza tym, że rozmawiali przez chwilę), aż w jednym momencie powieści, kiedy Reed wykazał się swoimi umiejętnościami aktorskimi, Anna na to powiedziała: "Nieźle. Nie wiedziałam, że jesteś takim dobrym aktorem". A niby skąd miała wiedzieć, jak go wcześniej w ogóle nie znała, dla niej to był obcy facet, z którym zaledwie rozmawiała parędziesiąt dobrych minut. Dla mnie to brzmiało sztucznie, że tak powiem, tak jakby ona spotykała by się nim dobre parę miesięcy, ale ten nigdy nie wykazując się czymś podobnym, nagle ją zaskoczył. Przynajmniej ja miałem takie wrażenie, ale to tylko takie moje, własne odczucie.
Zanim przystąpię do podsumowania chciałem jeszcze napisać coś odnośnie zakończenia. Tak więc, pod tym aspektem książka rozczarowała mnie zupełnie. Dla mnie było ono zbyt udziwnione i nie wyjaśniające końcowych zdarzeń. Ma to też swoje plusy, ponieważ autor umiejętnie i sprawnie bez żadnego owijania w bawełnę zakończył ów powieść tak, że na dalszą cześć wydarzeń nie ma co liczyć. Po prostu chciał tak, a nie inaczej i nic tego nie zmieni.
Ostatecznie rzecz ujmując, "Bydło" to pozycja udana. Pisarz świetnie pokazał nam i - trzeba przyznać - dość przekonująco swoją wizję przyszłości. Powieść trzyma w napięciu i wciąga niemiłosiernie. Szkoda, że kończy się tak szybko, aż chciałoby się więcej i więcej! Ale widocznie takie było zamierzenie autora, niezbyt chciał się rozpisywać, a stworzyć książkę, w której nie będzie miejsca i czasu na nudę, i bezsensowne - na siłę - wydłużanie fabuły. Najważniejsze, że czytało mi się przyjemnie, więc to chyba dobrze? Jak najbardziej zachęcam Drogich Czytelników do zasięgnięcia po "Bydło". Nie jest to może pozycja z najwyższej półki, ale warta uwagi.