REKLAMA

Poszukiwanie sensu wymaga kilku żyć. Był sobie pies - recenzja Spider's Web

Był sobie pies to kolejny familijny film dla miłośników czworonogów, który oddaje głos zwierzęciu. To opowieść o poszukiwaniu sensu życia przez małego poczciwego psiaka, który żyje w świecie wielu samotnych i smutnych ludzi.

Był sobie pies recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Głównym bohaterem Był sobie pies nie jest żaden znany aktor, a czworonóg wabiący się Bailey odgrywany przez wiele różnych prawdziwych psów. Wydawałoby się on zwyczajny, gdyby nie to, że przez cały film zwraca się do widza ludzkim głosem. Obserwujemy Baily'ego go od narodzin aż do śmierci. I to kilkukrotnie.

Był sobie pies recenzja class="wp-image-80153"

Bailey i Ethan witają nas w latach 60. ubiegłego wieku.

W filmie obserwujemy oczami psiaka modelową, acz trapioną przez problemy codzienności amerykańską rodziny z połowy ubiegłego wieku. Film bazuje na utrwalonych stereotypach - uratowany cudem pies pojawia się w domu przy sprzeciwach głowy rodziny. Dziecko obiecuje, że będzie się nim samo opiekować, a matka naciska na surowego ojca, by ten się zgodził zatrzymać zwierzaka.

To rozpoczyna główną treść filmu. Obserwujemy jak Ethan dorasta w towarzystwie zwierzaka ucząc go posłuszeństwa i różnych sztuczek. Widzimy scenki z codziennego życia rodziny, w tym klasyczne zniszczenia jakie młody psiak jest w stanie dokonać - oczywiście w ważnym dla ojca dniu. W Był sobie pies przewija się też cień alkoholizmu, który rozbija małżeństwo rodziców Ethana.

Razem z Bailey'm towarzyszymy potem Ethanowi, gdy poznaje na festynie swoją wielką miłość, a także w chwilach gdy splot nieszczęśliwych wypadków pozbawia go szansy na realizację marzeń.

Takich klisz jest znacznie więcej, a film zawiera wiele stereotypowych, przerysowanych ujęć. Pokazuje nam ludzi, którzy są wręcz chorobliwie przywiązani do swoich zwierzaków. Psy pełnią w ich życiu zadziwiająco istotną rolę. Są z nimi zawsze i wszędzie niezależnie od sytuacji. Rozumiem jednak, że to taka konwencja kina familijnego kierowanego do największych miłośników zwierząt.

Gorzej, że przez długi czas podczas seansu trudno znaleźć w Był sobie pies motyw przewodni. Pierwsza połowa filmu składa się z mniej lub bardziej zabawnych i tylko luźno powiązanych ze sobą scenek, w których psiak interpretuje różne wydarzenia ze swojej, naturalnie oderwanej od ludzkiej rzeczywistości, perspektywy. Przewija się jednak od początku wątek poszukiwania sensu istnienia.

Był sobie pies recenzja class="wp-image-80154"

Był sobie pies wprowadza motyw psiej reinkarnacji.

Bailey, którego poznał Ethan, nie jest pierwszym wcieleniem tego czworonoga. Obserwujemy najpierw jego pierwsze, krótkie życie. Dopiero po uśpieniu rodzi się na nowo zachowując wspomnienia. O swoich doznaniach opowiada cały czas widzom ludzkim głosem. Drugiemu wcieleniu psa, w którym Bailey trafia do Ethana, poświęcona jest znaczna część filmu.

W filmie lata lecą bardzo szybko, bo obserwujemy wiele wyrwanych z kontekstu scen. Bailey odchodzi i powraca aż trzykrotnie w zupełnie innej skórze u różnych właścicieli. Na sam koniec jednak odnajduje Ethana, który był jego pierwszym prawdziwym fanem, a ostatnie sceny mają nam pokazać, co było jego prawdziwym sensem istnienia.

Cały motyw przewodni jest bardzo naciągany, ale przy odpowiednim zawieszeniu niewiary układa się to w logiczną całośc.

Nie jestem też pewien, czy usypianie zwierzaka w pierwszych minutach obrazu - nawet jeśli odbyło się poza ekranem - jest odpowiednie w filmie dla dzieci. Zostało to jednak użyte, by wytłumaczyć późniejsze przechodzenie umierającego Bailey'ego do skór innych szczeniaków.

Jeszcze większe wątpliwości budzi u mnie późniejsza scena, w której dojrzały Bailey żegna się ze światem i z dorosłym Ethanem - na chwilę zanim powróci w innej skórze - jest dość obrazowa. Na pokazie, w którym miałem okazję uczestniczyć, było sporo młodocianych widzów.

Był sobie pies recenzja class="wp-image-80155"

Przez większą część seansu dzieci zaśmiewały się w głos, ale przy scenie usypiania zwierzaka dało się wyczuć słabnące nastroje u najmłodszej części widowni.

Lasse Hallström raczej jednak wie co robi, bo Był sobie pies to kolejny jego familijny film ze zwierzakami w roli głównej. W najnowszej produkcji stara się pokazać w humorystycznej otoczce świat z perspektywy tytułowego psa, co może wśród młodych widzów wywołać refleksję na temat opiekowania się własnym czworonogiem po powrocie z kina.

Pokazanie w filmie zwierzaka odchodzącego z tego świata nie jest w gruncie rzeczy takim złym pomysłem, aczkolwiek może to być niepokojące dla najmłodszych widzów. Taka jednak kolej rzeczy, a każde dziecko wcześniej czy później się z tym pogodzić. Nieco mnie jednak razi, że film forsuje tezę, jakoby psy po śmierci mogły wrócić w zupełnie innej formie.

Był sobie pies to film na podstawie książki, który ma do opowiedzenia w gruncie rzeczy prostą historię.

Pomijając momentami uproszczony i mało lotny scenariusz pod względem realizacji Był sobie pies wypada całkiem nieźle. Sceny ze zwierzakami są bardzo dobrze nakręcone i nawet nie chcę myśleć, ile potrzeba było wykonywać dubli, by osiągnąć efekt końcowy. Niektóre ze scen, zwłaszcza popisowy numer Ethana i Bailey'ego, z pewnością nie były łatwe do wykonania.

W polskiej wersji językowej Był sobie pies jako Bailey wystąpił Marcin Dorociński. Aktor odnalazł się w tej roli i przed samym seansem opowiedział nieco o swojej pracy. Publiczność najbardziej rozbawił odpowiedzią na pytanie, czy podczas pracy musiał z dwóch nóg zmienić pozycję na cztery łapy. Skomentował to pytanie stwierdzeniem, że nie, bo "siedział w fotelu".

Film wzbudził też niemałe kontrowersje przed premierą.

REKLAMA

Zanim Był sobie pies trafił do kin do sieci trafiło nagranie, które sugerowało znęcanie się nad zwierzętami w trakcie kręcenia tej produkcji przy scenie w zbiorniku wodnym. Co prawda później okazało się, że oskarżenia kierowane w stronę twórców były na wyrost, to do filmu i tak przylgnęła łatka dzieła bezdusznie wykorzystującego zwierzęta.

Pomijając ten nieprzyjemny kontekst i tak nie mogę polecić seansu Był sobie pies osobom, które nie są największymi miłośnikami czworonogich przyjaciół człowieka. Film jest po prostu przeciętny i odtwórczy. Fabuła jest do bólu przewidywalna, główny motyw wtórny, a zakończenie ckliwe i do bólu przewidywalne.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA