REKLAMA

„Castle Rock” to antologia, a 2. sezon bierze się za „Misery” i „Miasteczko Salem” - recenzja

Nową serię „Castle Rock” z poprzednią łączy w zasadzie tylko miejsce akcji i niepodrabialny klimat. Stephen King, chociaż nie pisał tego scenariusza, i tak wylewa się z ekranu. W tym roku twórcy antologii nawiązują do „Misery” i „Miasteczka Salem”.

castle rock 2 sezon recenzja hbo go stephen king
REKLAMA
REKLAMA

Stephen King nazywany jest współczesnym królem grozy. Ten bardzo płodny autor ma na swoim koncie liczne bestsellery, które doczekały się już kilkudziesięciu filmowych i serialowych ekranizacji. „Castle Rock” wyróżnia się jednak na tle dotychczasowych. Nie bazuje na jednej konkretnej powieści.

Serial stworzony przez Sama Shawa i Dustina Thomasona dla Hulu, który w Polsce można obejrzeć na antenie stacji HBO i w serwisie HBO GO, to antologia jedynie inspirowana książkami Kinga. Głównym miejscem akcji jest tytułowe miasteczko, które przewijało się wielokrotnie w twórczości autora.

Castle Rock” w 2. sezonie opowiada zupełnie nową historię.

W debiutanckiej serii jednym z miejsc akcji było więzienie, którego ze względu na opowiadanie oraz film o tytule „Skazani na Shawshank” z Timem Robbinsem oraz Morganem Freemanem chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Wśród bohaterów pojawiła się zaś Diana „Jackie” Torrance oraz emerytowany szeryf Alan Pangborn, a to nazwiska bardzo dobrze znane fanom pisarza.

castle rock 2 sezon recenzja stephen king serial class="wp-image-335482"

Główny bohater został jednak wykreowany na potrzeby serialu, tak samo, jak cała fabuła. „Castle Rock” zamknął przy tym historię Henry’ego Deavera oraz tajemniczego dziecka z piekła rodem w obrębie jednego sezonu, by w tym roku skupić się na zupełnie innych bohaterach. Pierwsze skrzypce gra teraz Annie Wilkes, znana z powieści „Misery”, w którą wciela się Lizzy Caplan.

Aktorka kradnie każdą scenę, w której się pojawia.

Jej kreacja jest niesamowita - ekspresja i mimika zmienia się jak w kalejdoskopie w zależności od tego, czego wymaga od niej otoczenie. Lizzy Caplan gra samotną matkę, która jest uzależniona od kilku leków, ale ze względu na to, że ucieka przed policją - jest poszukiwana za morderstwo i nachodzą ją w snach i na jawie koszmary - nie może ich kupić na receptę.

Annie pod zmienionym nazwiskiem podróżuje przez Stany Zjednoczone wraz z córką imieniem Joy, którą trzyma pod kloszem. Łapie fuchy w kolejnych szpitalach, a jak już ugruntuje swoją pozycję, to dobiera się do szafki z lekami, kradnie i ich tyle, ile się da i rusza dalej w trasę. W pierwszym odcinku jesteśmy świadkami momentu, gdy dociera właśnie do Castle Rock.

A my dobrze wiemy, że zostanie tutaj na dłużej.

Annie w dodatku trafia w sam środek rodzinnego sporu z wątkiem kryminalnym w tle. Z początku zaczyna nachodzić ją niejaki John „Ace” Merrill - taki lokalny typ spod ciemnej gwiazdy, który kryje chyba jakąś mroczną tajemnicę. Jest przekonany, że Joy widziała coś, czego nie powinna i zaczyna nadchodzić nowo przybyłą do miasta kobietę i jej córkę.

castle rock 2 sezon recenzja stephen king serial class="wp-image-335479"

Oprócz tego w serialu istotną rolę odgrywa Chris Merrill, czyli spokojniejszy brat Ace’a oraz związane z oboma braćmi rodzeństwo pochodzące z Somalii: dumny ze swojego dziedzictwa Abdi Omar oraz doktor Nadia Omar, nowa przełożona Annie. Całą czwórkę wychowywał zaś Reginal Merrill, nazywany przez młode pokolenie „Popem” (tatuśkiem).

Wcielił się w niego Tim Robbins, czyli główny bohater „Skazanych na Shawshank”.

Wygląda na to, że „Castle Rock” planuje obsadzać w kolejnych sezonach w nowej roli aktorów z kultowych już adaptacji prozy Kinga. W poprzedniej serii pojawiła się już Sissy Spacek jako Ruth Deaver, czyli matka głównego bohatera. Aktorka wiele lat wcześniej, czyli filmie „Carrie” w reżyserii Briana De Palmy z 1976 roku, portretowała tytułową bohaterkę.

Nowy bohatera Tima Robbinsa, czyli „Pop”, to z kolei typowy gangster, który ukrywa swoją kryminalną przeszłość przed Nadią. Ace, Chriss i Abdi doskonale jednak wiedzą, co jest grane. Annie i Joy są zaś tą iskrą, która padła na lont od beczki prochu, a którą są skomplikowane relacje pomiędzy pozostałymi bohaterami. Jako widzowie obserwujemy, jak ten domek z kart się sypie.

Nowy sezon „Castle Rock” budzi skojarzenia z „Fargo”.

Co mnie zaskoczyło, to fakt, że w nowym „Castle Rock”, przynajmniej z początku, mniej jest grozy, tym bardziej tej wynikającej ze zjawisk paranormalnych, a więcej problemów mających swoją genezę w braku zrozumienia drugiej osoby. Momentami mam wrażenie, że to taka komedia pomyłek, której blisko jest do filmu braci Coen i serialu Noah Hawleya.

castle rock 2 sezon recenzja stephen king serial class="wp-image-335476"
REKLAMA

A to nie przytyk, a komplement. Jak na razie na w HBO GO pojawiły się trzy odcinki i z chęcią obejrzę kolejne, by się dowiedzieć, dokąd to wszystko zmierza. Jestem przy tym przekonany, że inni fani Stephena Kinga również będą się świetnie. Tym bardziej, że „Castle Rock” w 2. sezonie jest oczywiście pełen mniej lub bardziej oczywistych easter-eggów.

Scenarzyści skupili się na powieściach „Miasteczko Salem” (Jerusalem’s Lot zlokalizowane jest obok Castle Rock) oraz „Misery” (za sprawą głównej bohaterki) i to im oddają hołd. Nie sposób jednak mówić o adaptacji, sequelu ani prequelu. To bardziej remiks, podobnie jak w przypadku „Watchmen” - serialu HBO będącego jedynie luźną kontynuacją komiksu o tym samym tytule.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA