Wisienka na torcie Apple TV+ od braci Russo. „Cherry” z Tomem Hollandem to opowieść o dojrzewaniu i miłości
Co może wyjść ze współpracy reżyserów od ostatnich „Avengersów” i aktora grającego Spider-Mana? Okazuje się, że całkiem przyjemny film… obyczajowy. „Cherry”, bo o tym tytule mowa, trafiło właśnie na Apple TV+.
OCENA
W ofercie Apple’a można znaleźć całkiem sporo treści na wyłączność. Nie licząc kilku wpadek w postaci np. „See”, większość z nich trzyma bardzo wysoki poziom. „The Morning Show”, „Mythic Quest”, „Servant” i „For All Mankind” — to wszystko seriale, które sprawiają, że planuję dalej opłacać abonament Apple TV+, by cieszyć się kolejnymi sezonami. Do tego dochodzą udane serie limitowane takie jak „Defending Jacob” oraz naprawdę niezłe filmy.
Kolejna pełnometrażowa produkcja z cyklu Apple Originals to opowieść snuta leniwie przez tytułowego bohatera. Wciela się w niego Tom Holland, czyli aktor, który w Marvel Cinematic Universe gra teraz Spider-Mana. Cherry jest tu zarówno głównym bohaterem, jak i narratorem, który burzy od czasu do czasu czwartą ścianę. W filmie będącym adaptacją książki o takim samym tytule obserwujemy w ramach jednej wielkiej retrospekcji początki jego dorosłego życia.
Cherry mieszka w Ohio i nie bardzo wie, co chciałby robić w życiu. Prawdziwy świat i samego siebie poznaje dopiero u boku budzącej jego ogromne zainteresowanie młodej dziewczyny, Emily (Ciara Bravo), którą spotyka po raz pierwszy w wieku 23 lat. Para szybko zostaje małżeństwem, ale niestety ich wspólne życie nie jest wcale kolorowe. W wyniku serii złych decyzji bohater Toma Hollanda musi mierzyć się z licznymi przeciwnościami.
Za reżyserię „Cherry” odpowiadają Anthony i Joe Russo.
Bracia współpracowali wcześniej z Tomem Hollandem przy filmach z cyklu MCU, ale „Cherry” to coś zupełnie innego niż kino superbohaterskie. Na szczęście twórcy dwóch filmów o Kapitanie Ameryce oraz dwóch ostatnich części cyklu „Avengers” udowodnili właśnie, że potrafią odnaleźć się również w innym gatunku. Nie boją się zadawać trudnych i niewygodnych pytań, nawet jeśli odpowiedzi, jakich samych sobie udzielimy podczas seansu, nam się niezbyt spodobają.
Cherry jest przy tym miłe dla oka pod względem wizualnym — zarówno jeśli chodzi o scenografie, jak i o charakteryzacje głównego bohatera zmieniającą się na przestrzeni lat. W pewnym momencie ogolony na łyso Tom Holland przywiódł mi na myśl Ewana McGregora i jego kreację z kultowego „Trainspotting”, a po chwili wrażenie się pogłębiło — chwilę później pokazano nam, jak wyglądały pierwsze eksperymenty głównego bohatera z narkotykami, takimi jak ecstasy.
Nowy film braci Russo od pierwszych chwil przykuwa do ekranu tak mocno, że nie mogłem opuścić ani jednej linii dialogowej.
Zwykle, gdy oglądam filmy lub seriale i nie zdążę doczytać kilku słów, to macham ręką i próbuję wydumać z kontekstu, o co chodziło bohaterom. Podczas seansu „Cherry” złapałem się na tym, że w razie wątpliwości, czy wszystko dobrze zrozumiałem, wolałem cofnąć odtwarzanie, by niczego nie przegapić. Zapewne spora w tym zasługa narracji burzącej czwartą ścianę, ale momentami zżyłem się z postacią Toma Hollanda i zaczęło mi na niej zależeć.
„Cherry” zaczyna się w dodatku od małego trzęsienia ziemi, jakim jest napad na bank w wykonaniu głównego bohatera, ale potem cofamy się w czasie, by się dowiedzieć, co do tego doprowadziło. Najważniejsze jest jednak, dokąd to wszystko zmierza, a Anthony i Joe Russo nie boją się zmierzyć z taką problematyką jak np. PTSD u żołnierzy powracających z frontu, gdzie wojna jest takim punktem zwrotnym w podzielonej na rozdziały fabule.
Patrząc z kolei szerzej, „Cherry” jest opowieścią o dojrzewaniu i miłości.
Główny bohater potrafi nas zarówno skłonić do refleksji, jak i wywołać na naszej twarzy szczerze uśmiech — bo pomimo wielu strasznych rzeczy spotykających głównego bohatera (zarówno z jego winy, jak i nie). Nico Walker, czyli autor literackiego pierwowzoru, oraz scenarzyści w postaci Angeli Russo-Otstot i Jessiki Goldberg wykreowali fenomenalnego gawędziarza, którego można z wypiekami na twarzy słuchać godzinami i ani przez chwilę się nie nudzić.
Film został dodany do biblioteki serwisu Apple TV+ dziś, czyli 12 marca 2021 r., a trwa dokładnie 2 godz. i 20 min. Jest dostępny w rozdzielczości 4K (Dolby Vision) w polskiej wersji językowej (wyłącznie napisy, niestety bez lektora). Nie jestem przy tym przekonany, czy wyłącznego dla „Cherry”, dystrybuowanego w Polskiej wersji jako „Cherry: Utracona niewinność”, warto byłoby wykupić abonament, ale z pewnością jest to jeden z lepszych powodów, by to zrobić.