To było wręcz oczywiste. Niezwykła akcja ratunkowa w Tajlandii ma zostać zekranizowana. Jedyne co może dziwić to fakt, że decyzję o produkcji podjęto aż tak szybko. Widać to znak naszych pędzących czasów.
Ta historia to istny samograj w kontekście fabuł, jakimi interesuje jest Hollywood. Pełna dramaturgii, do ostatniej chwili nikt nie wiedział jak się skończy, a do tego bezbronne dzieci w rolach głównych. No i przede wszystkim to historia prawdziwa, nie zmyślona. W dodatku z efektownym happy endem. Akcja ratunkowa uwięzionych w tajskiej jaskini chłopców jest sama w sobie skrojona pod inspirującą i podnoszącą na duchu opowieść o tym, że nie każda dramatyczna sytuacja musi skończyć się tragicznie.
Gwoli przypomnienia. Dwunastu młodych chłopców z młodzieżowej grupy piłkarskiej wraz z ich trenerem i opiekunem zaginęło 23 czerwca.
Dwa dni później wszyscy zostali odnalezieni, jednak okazało się, że są uwięzieni w podziemnej jaskini Tham Luang.
Przez kolejne dni (i jak się okazało później tygodnie) próbowano znaleźć sposób na to, by ich wszystkich stamtąd wyciągnąć. Rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem, bo podnoszący się poziom wody w jaskini uniemożliwił im normalne wyjście i chłopcy mieli spędzić pod ziemią łącznie 17 dni. Brakło im pożywienia, lekarstw, wody pitnej. Zaczęto obawiać się, że złapią infekcje. A jedynym rozwiązaniem zdawało się być zanurkowanie w rzece, która doprowadziłaby ich do wyjścia z jaskini.
Wydarzenia z Tajlandii z zapartym tchem śledził cały świat. Zewsząd zaczęły spływać modlitwy, głosy wsparcia, a także propozycje realnej pomocy. Wsparcie zaoferował sam Elon Musk, który zbudował na tę okazję specjalną kapsułę ratunkową. Niestety z miejsca uznana została ona za "niepraktyczną". No, ale liczą się dobre chęci. W końcu ekipie ratunkowej udało się wyciągnąć chłopców 10 lipca.
Gratulacje za świetnie wykonaną akcję oraz wyrazy radości ze szczęśliwego finału popłynęły z twitterowych profili premier Wielkiej Brytanii Theresy May oraz prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa.
Nie trzeba było długo czekać, by także studia filmowe zainteresowały się tą niesamowitą opowieścią o odwadze, solidarności i sprawności.
Studio Pure Flix Entertainment oznajmiło właśnie, że jest we wczesnym stadium produkcyjnym filmu opartego na akcji ratunkowej w jaskimi Tham Luang.
Pure Flix, które jest niezależnym amerykańskim studiem filmowym, specjalizuje się w dystrybucji i produkcji chrześcijańskich filmów, skierowanych głównie do familijnej widowni. Zasłynęli ostatnio całkiem nieźle sprzedającą się (przynajmniej w Ameryce) serią Bóg nie umarł.
Oczywiście takie podejście studiów filmowych do tego typu niezwykłych historii nie jest niczym nowym.
Aspekt fabuł bazujących na prawdziwych wydarzeniach zawsze pozytywnie działa na zaangażowanie widza w oglądany film, bez względu na to, czy jest to inspirująca opowieść z happy endem czy smutny bądź przerażający dramat. Od kilku lat niemalże co drugi horror reklamowany jest jako "oparty na faktach", nawet gdy bazuje na bardzo abstrakcyjnych historiach.
Wydarzenia z 11 września 2001 roku, kiedy to dwa samoloty uderzyły w wieże World Trade Center, same w sobie brzmiały jak głupia i abstrakcyjna fabuła z efekciarskiego filmu akcji klasy B z lat 90. Do momentu, gdy stały się rzeczywistością. Na tej podstawie powstały dwa filmy – Lot 93, opowiadający o wydarzeniach z perspektywy jednego z samolotów porwanych przez terrorystów. Drugi to, niestety nieudany, World Trade Center Olivera Stone’a z Nicolasem Cage'em w roli głównej, opowiadający o akcji ratunkowej płonących wież jeszcze przed ich zawaleniem.
W 2015 roku powstał świetny dramat Everest o tragicznej wyprawie na Mount Everest w 1996 r., z Joshem Brolinem, Jake’em Gyllenhaalem i Samem Worthingtonem w rolach głównych.
Na szczęście hollywoodzkie studia widzą też potencjał w pozytywnych opowieściach.
Całkiem niedawno w kinach mogliśmy oglądać film Sully w reżyserii Clinta Eastwooda, który opowiadał o lądowaniu samolotu pasażerskiego na rzece Hudson.
Tytułowy pilot Chesley "Sully" Sullenberger, dzięki swoim niesamowitym umiejętnościom oraz zimnej krwi zdołał bezkolizyjnie wylądować na wodzie i ocalić życie wszystkich pasażerów. Ponoć było to wydarzenie bliskie cudu, gdyż każda możliwa symulacja tych zdarzeń, jaką wykonano na komputerach kończyła się katastrofą. W Sully’ego wcielił się Tom Hanks.
Clint Eastwood ma na swoim koncie jeszcze jeden film oparty na prawdziwych wydarzeniach, o których było głośno w eterze. 15:17 do Paryża opowiada o trójce mężczyzn, Amerykanów, którzy podczas wakacji we Francji znajdują się w pociągu, w którym miało dojść do zamachu terrorystycznego. Mężczyznom udało się go jednak udaremnić, po czym stali się narodowymi bohaterami zarówno we Francji jak i w USA. Co ciekawe, Eastwood nie szukał aktorów mających zagrać bohaterskich Amerykanów, tylko… obsadził ich samych.
Pozostaje nam na razie tylko czekać na rozwój zdarzeń filmowych i mieć nadzieję, że na kanwie niezwykłej i dramatycznej historii chłopców uwięzionych w jaskini na granicy Tajlandii z Chinami powstanie naprawdę emocjonujące i wartościowe dzieło.