REKLAMA

Pamiętacie "Sprzedawców"? To był debiut filmowy Kevina Smitha, dzięki któremu stał się rozpoznawalny. Wtedy właśnie obserwowaliśmy w krzywym zwierciadle społeczność amerykańskich sprzedawców oraz ich klientów. W trochę kontrowersyjny sposób przedstawiona, bardzo dobrą satyra na Amerykanów. Od tego czasu, reżyser realizował swoje filmowe plany, lecz nigdy nie powrócił do korzeni, aby pociągnąć dalej potyczki Dantego i Randalla. Musieliśmy czekać 12 lat na kontynuację ich przygód.

11.03.2010
13:19
Rozrywka Blog
REKLAMA

Sklepik QuickStop Groceries spłonął doszczętnie. Dante i Randall, z powodu braku pracy, zatrudniają się w restauracji typu fast-food. Rok później Dante ma zamiar się ożenić, mając tym samym już wszystko zaplanowane. Łączy się to z przeprowadzką na Florydę wraz ze swoją ukochaną, gdzie chcą wziąć ślub i zamieszkać w wielkim domu. Przyszłość wydaje się być klarowna, jednakże ostatni dzień pracy to nie tylko podawanie frytek i burgerów klientom. Te 24 godziny mogą się okazać dla bohatera największym wyzwaniem, w którym to najważniejsze role odegrają jego przyjaciele.

REKLAMA

Kevin Smith miał strasznie trudne zadanie do zrealizowania - musiał walczyć ze stereotypem, mówiącym, że druga część jest gorsza do pierwszej. Nieistotny autor - klątwa zawsze wisi. Ciężko się z nią walczy, ale nie jest to niemożliwe. Paru reżyserom ta niecodzienna sztuka się udała. Spójrzmy na wielkie trylogie: Ojca Chrzestnego, Władcę Pierścieni czy stare Gwiezdne Wojny. Każda kolejna część zyskiwała w oczach widzów. Jeśli chodzi o reżysera "Sprzedawców", on również mógłby dołączyć do tej nielicznej listy. Każde jego kolejne produkcje filmowe łączyły się ze sobą, niekoniecznie za pomocą całych, grubych warstw fabularnych, lecz tylko pojedynczych zdarzeń. Specyfiką obrazów było także wplecenie w nie postaci Jaya i Cichego Boba, których obecność okazuje się być wartościowa w punktach kulminacyjnych. Wszystko dokładnie dopracowane nawet za pomocą gorszących niekiedy dialogów. To właśnie ta aura, widoczna w niemal każdej z pozycji Kevina Smitha. Druga część "Sprzedawców" nie powinna być więc dla nas zaskoczeniem.

Mimo to, z minuty na minutę doznajemy mnóstwa zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych niespodzianek. Całość przeszła w komercyjny etap przedstawiania historii. Idzie za tym ubarwienie w naturalną kolorystykę ekranu (część pierwsza była czarno-biała) oraz przejście w etap obskurnej fast-foodowej restauracji w fiolecie i żółci. Później, wyraźna zmiana otoczenia, wokół którego obracają się Dante i Randall, nowe perspektywy na przyszłość. Po raz kolejny dostajemy masę dialogów zalatujących erotyką, rasizmem oraz Gwiezdnymi Wojnami. Atmosfera filmów Kevina Smitha jest więc wyczuwalna w pewnym stopniu.

W porównaniu jednak z pierwszą częścią, "Clerks 2" wypadają blado. Co najbardziej rzuca się w oczy, to brak niezależności oraz słabe poruszenie amerykańskiej społeczności sprzedawców i klientów. Czar prysnął przez brak zaprezentowania satyry na Amerykanów. Temat nadal jest świeży i chyba nigdy nie wyjdzie z mody, więc warto byłoby o niego zahaczyć. Zawsze poprzeczka się podwyższa, ale zyskałoby to na ogólnej wartości produkcji. Zamiast tego, Smith koncentruje się na postaciach. Opowiada ich historię, utrzymując tym samym swój specyficzny, aczkolwiek troszkę przerysowany styl. W pewnym momencie, mam wrażenie, że zatracono poczucie dobrego smaku. Jedna ze scen końcowych, z pewnym zwierzęciem w roli głównej, wydaje się być tak nierealna i obrzydliwa, iż wątpię, aby znalazł się widz, który nie został nią zbulwersowany. Reżyser podążył za modą, ale znowu szokuje i wprowadza kontrowersyjne debaty - jak w roku 1994. Całość jeszcze doprawiona żartami "klozetowymi", w formie ustnej. Z jednej strony wnioskujemy, że to jest po prostu głupie i bezsensowne. Z drugiej jednak, przecież to Kevin Smith, więc zdołało mu się utrzymać swoją własną filmową stylistykę.

REKLAMA

"Sprzedawcy 2" mogę polecić fanom wersji pierwotnej. Na pewno niejeden ucieszył się, że po tak długim okresie nareszcie zobaczy swoich ulubionych bohaterów. Patrząc jednak z innej strony, to produkcja typowo komercyjna odstająca znacznie do części pierwszej. W 1994 r. "Clerks" brzmiało jak manifest, ukazanie brutalnej rzeczywistości kultury amerykańskiej w krzywym zwierciadle. W 2006 r. "Clerks 2" to prywatna historia dwóch najlepszych przyjaciół, wystawianych na wiele prób, oraz drążących tematy wielce odchodzące od standardów.

Film niesie ze sobą proste przesłanie, znane przez wszystkich. Prawdziwa przyjaźń i miłość zawsze zwyciężą i są najlepszą rzeczą, jaka może nas spotkać. Brzmi raczej jak morał dla młodych ludzi, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem i gdzieś się w tym wszystkim gubią. Przedstawiono to w formie bardziej zwariowanej, a zarazem ambitniejszej niż nastolatkowy hit "American Pie". "Clerks 2" zobaczyć jak najbardziej warto, ale wcześniej radzę się zapoznać z pierwszą częścią, dzięki czemu będzie można logicznie podążać za przebiegiem akcji oraz zrozumieć specyficzną stylistykę Kevina Smitha, będącej niekoniecznie dla wszystkich lekkostrawnym daniem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA