REKLAMA

Nie ma koincydencji w Night City. „Cyberpunk 2077: Bez przypadku” - recenzja

Na chwilę przed premierą dodatku „Widmo Wolności” do gry „Cyberpunk 2077” do sprzedaży trafiła książka „Cyberpunk 2077: Bez przypadku” autorstwa Rafała Kosika. Co słychać w Night City i w jakich okolicznościach do niego tutaj wracamy? Recenzja.

cyberpunk 2077 bez przypadku recenzja ksiazka rafal kosik
REKLAMA

„Cyberpunk 2077” to jedna z najgłośniejszych gier w historii. Co prawda nie obyło się bez kontrowersji po premierze, która miała miejsce blisko trzy lata temu, ale gracze narzekali głównie na stan techniczny gry, a nie historię. Świat przedstawiony, z Night City na czele (który jest twórczym rozwinięciem tego z papierowego RGP-a o tytule „Cyberpunk 2020”) wchłonął bez reszty rzeszę graczy. No i super, że CD Projekt RED pozwala nam do niego co jakiś czas wracać.

REKLAMA

Oprócz gry dostaliśmy już kilka komiksów o mieszkańcach Night City, a w zeszłym roku Netflix dodał do swojej biblioteki anime „Cyberpunk: Edgerunners”, które okazało się ogromnym hitem. Teraz czekamy na pierwszy fabularny dodatek do gry CD Projekt RED zatytułowany „Widmo Wolności” (ma zadebiutować pod koniec września 2023 r. wraz z dużą aktualizacją bazowego „Cyberpunka 2077”), a przystawką przed nim jest książka „Cyberpunk 2077: Bez przypadku”.

„Cyberpunk 2077: Bez przypadku” - recenzja

Autorem powieści „Cyberpunk 2077: Bez przypadku” jest Rafał Kosik, mający w dorobku 30 książek (w tym „Mars”, „Vertical”, „Kameleon” i „Różaniec”). Współpracował już z CD Projekt RED przy animacji „Cyberpunk: Edgerunners”. Jego nowa cyberpunkowa książka debiutuje przy tym niemalże jednocześnie na rynku polskim (9 sierpnia, nakładem wydawnictwa Powergraph), jak i brytyjskim (8 sierpnia, dzięki Orbit UK) i amerykańskim (10 sierpnia, za sprawą Orbit US).

Powieść, której angielski tytuł brzmi „Cyberpunk 2077: No Coincidence”, to opowieść o grupie szóstki pozornie niezwiązanych ze sobą ludzi. Chociaż z początku mieli wykonać tylko jedną i to bardzo dziwną misję, po której miał nastąpić powrót do zwykłego życia, to ze względu na splot nieprawdopodobnych wydarzeń stają się „Gangiem z przypadku”. Rozpoczyna się wyścig z czasem, podczas którego powoli odkrywamy kolejne poziomy konspiracji.

Kim są bohaterowie „Cyberpunk: Bez przypadku”?

Z jednej strony mamy byłego żołnierza, który pozbył się bojowych wszczepów i teraz planuje na chłodno zemstę, a z drugiej młodego nerda, któremu podczas misji mama krzyczy do ucha, że powinien pozmywać naczynia; chce zostać netrunnerem, ale to jest tylko środek do celu. Nie zabrakło tutaj też zmęczonego życiem sześciopalczastego ripperdocka, tancerki z klubu nocnego, zblazowanej korposki-negocjatorki i marzącego o zostaniu gangsterem urzędnika.

Już po tym krótkim opisie widać, że mamy tutaj do czynienia z archetypami. Bohaterowie idealnie pasują do Night City, a ich motywacje są w zasadzie dokładnie takie, jakich moglibyśmy po nich oczekiwać, znając realia tego przeżartego komercją świata. Szkoda, że nie mają więcej głębi, ale praktycznie każdy gracz, który odgrywał rolę w papierowym „Cyberpunku 2020” lub stworzył V w cyfrowym „Cyberpunku 2077”, znajdzie tu kogoś, z kim mógłby się identyfikować.

O takie Night City nic nie robiłem!

Bohaterowie, którzy są odbiciem postaci z „Cyberpunka 2020” i „Cyberpunka 2077” to jedno, ale grupa odwiedza co rusz miejscówki, które fani serii doskonale znają. Spotykają też przedstawicieli znanych frakcji takich jak wieloocznych Maelstormersów, przypominających zwierzęta Animalsów oraz dystyngowanych i pozbawinych skrupułów korposów z Militechu oraz Arasaki. W tle przewijają się też motywy cyfrowego życia wiecznego i różnych sposobów na jego osiągnięcie.

Książka jest do tego pełna mrugnięć okiem do fanów tego świata. Kolejne rozdziały przecinane są krótkimi wstawkami, które mają budować klimat: mamy tutaj i enigmatyczne dialogi naukowców, i notki tajemniczego jegomościa, który komentuje bieżące wydarzenia i zachęca swoich fanów do wiary w teorie spiskowe (które w tym uniwersum częściej okazują się prawdą, niż nie). Wszystko okraszone jest pewną dozą humoru, momentami wręcz absurdalnego, ale w granicach konwencji.

REKLAMA

„Cyberpunk 2077: Bez przypadku” nie jest przy tym w żadnym razie książką wybitną i przypomina zapis sesji RPG, a to oznacza, że lepiej dać się ponieść z prądem i jej przesadnie nie analizować. Co jednak najważniejsze, spełnia swe zadanie: po lekturze zacząłem z jeszcze większym entuzjazmem odliczać dni do premiery „Widma Wolności”. Mam tylko nadzieję, że CD Projekt RED odnotuje w grze wydarzenia z powieści - jeśli nie w formie linii zadań fabularnych, to przynajmniej w formie easter-eggów!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA