„Dark” to jeden z najtrudniejszych i chyba najambitniejszy serial Netfliksa – recenzja spoilerowa
Obejrzałem 3. sezon „Dark" i wiem, że to jeden z najlepszych seriali Netfliksa. I z całą pewnością jeden z najtrudniejszych.
OCENA
Uwaga, spoilery!
Zaczęło się bardzo niewinnie, bo od opowieści o dramatach rodzinnych w małym niemieckim miasteczku i od zniknięcia chłopca. Kto usiadł do serialu, nie wiedząc, co go czeka, ten mógł cieszyć się przez chwilę mocnym i pełnym tajemnic kryminałem z elementami dramatu. Gdzieś w połowie pojawiły się pierwsze sygnały, że sprawa jest bardziej pokręcona. To odważne zagranie, tak ni z tego, ni z owego wypalić z podróżami w czasie.
Następnie fabuła zaczęło niebezpiecznie przyspieszać, aby pod koniec pierwszego sezonu zwiększyć liczbę przedziałów czasowych, w których rozgrywa się akcja. Za każdym razem, gdy myśleliśmy, że fabuła już się bardziej nie skomplikuje, to Jantje Friese i Baran bo Odar podnosili poprzeczkę. 2. sezon pokazał nam nowe przedziały czasowe, wprowadził nowych bohaterów i wyjaśnił nam, o co tak naprawdę chodzi w serialu. Okazało się bowiem, że Jonas to tak naprawdę Adam, przyczyna i skutek zdarzeń w Winden. Ofiara podróży w czasie i zarazem ten, który pilnuje, aby cykle powtarzały się dokładnie tak samo. To on był strażnikiem tego, co musiało się stać. Czas w „Dark” zaczął więc przypominać pętlę, w której nie sposób było dotrzeć do tego, co było początkiem. Paradoksy czasu były tu na porządku dziennym.
Gdy pod koniec 2. sezonu okazało, że to jeszcze nie wszystko, byłem zaskoczony.
Jednak nie skonfundowany. Spodziewałem się bowiem, że będą to linie czasu, w których komuś udało się podjąć inne decyzje. Wszak Claudia mówiła o świecie bez Jonasa. I znowu pudło, bo w „Dark” nie ma odpowiedzi oczywistych.
3. sezon zabiera nas więc na powrót do tego, co znamy z premierowej serii, tyle tylko, że wszystko to dzieje się w drugim świecie.
Wszystko to, co wiedzieliśmy, jest oczywiście prawdziwe, ale też pojawia się cała masa nowych informacji, które nadają kontekst poprzednim wydarzeniom. W 3. sezonie poszło to tak daleko, że samego fabularnego mięsa jest tu stosunkowo niewiele. Najnowsza seria przypomina więc raczej uzupełnianie pustych miejsc i dołożenie jeszcze jednego alternatywnego świata. Bardzo zresztą podobnego do tego, który znamy. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że w ostatniej odsłonie „Dark” nie oglądam już pełnoprawnego serialu, a wielki rebus, który wreszcie mam szansę rozwiązać.
Chociaż nie jestem przekonany, czy każdemu będzie podobał się taki obrót spraw, bo przecież serial obiecywał coś innego i kilka razy w ciągu swojego trwania zmieniał to, co zdawał się sugerować! Ja jednak traktuje to jako zaletę. Dawno nie widziałem serialu tak odważnego, tak poważnie traktującego widza i, co najważniejsze, tak konsekwentnie budowanego, że finał dało się przewidzieć, ale było to bardzo trudne.
Popatrzcie na symbolikę - na samym początku Martha bierze udział w przedstawieniu zatytułowanym „Ariadna”. Nawiązuje więc do mitologicznej postaci, która wskazała Tezeuszowi sposób, w jaki heros mógł wydostać się z labiryntu. A pod koniec 2. sezonu alternatywna wersja serialowej bohaterki właśnie to robi. Podobnie jak w tragedii, nie udaje jej się uniknąć przeznaczonego jej losu. Albo triquetra, która od początku pojawiała się w serialu zdawała się sugerować, że może chodzić o przejścia (może o liczbę przejść) między różnymi czasami, tymczasem symbol ten zapowiadał, że istnieje również trzeci świat. I to one, podobnie jak w symbolu, przenikają się nawzajem.
„Dark” po 3. sezonach ląduje w ścisłej czołówce seriali Netfliksa.
Bez dwóch zdań są w nim słabsze elementy, tak jak brak pełnego wyjaśnienia kluczowej roli Marty w drugim świecie, dość chaotyczne rozstawanie się z wątkami niektórych bohaterów, czy też bardzo wysoki próg wejścia w kolejne sezony.
Ustępują one jednak przed tym, jak bardzo rozłożysty jest to serial i jak elegancko został on zamknięty. W zasadzie wszystko tu grało tak, jak powinno. Kreacje aktorskie dopasowane były perfekcyjnie, a zadanie nie było proste, bo przecież niektórych bohaterów widzieliśmy w aż 3 odsłonach. Niech o sile kastingu świadczy, że wystarczyło spojrzeć na starszą wersję, aby skojarzyć, kim była w przeszłości. Nie potrzebne były wyjaśnienia.
Ścieżka dźwiękowa (chociaż mam wrażenie, że nie była tak intensywna w ostatnim sezonie, jak w poprzednich) nie tylko została kapitalnie przygotowana, ale też utwory perfekcyjnie wkomponowane były w konkretne sceny. My Body is a cage Petera Gabriela sączyło się, gdy widzieliśmy początek zagłady, a Familiar Agnes Obel, gdy wszystko zaczynało się po raz pierwszy łączyć.
Im dłużej przyglądałem się temu, w jak bardzo pokręcony sposób łączą się bohaterowie ze sobą, kto jest czyim synem, kto przełamał barierę czasu, zaszedł w ciążę i tak dalej, uświadomiłem sobie, że w gruncie rzeczy fabuła jest pokręcona jak w durnej telenoweli, a ja zupełnie automatycznie, gdy słyszę imię Hanno, nie myślę o tym, że to tania zagrywka, ale zaraz przestawiam litery i cieszę się, że udało mi się przewidzieć, iż to Noah.
Ta radość z odkrywania świata łączy się bólem, który jest nieodłącznym elementem „Dark”.
Chociaż 3. sezon pokazał, iż możliwy jest happy end, to i tak okraszony był on pesymizmem - przecież wszystkie te życia - Jonasa, Marthy, jej rodzeństwa zostały wymazane. Zupełnie otwarte jest pytanie, czy takie bycie, pełne bólu i cierpienia, szamoczące się w ciągłej walce z przeznaczeniem jest lepsze czy gorsze od nieistnienia. I czy miłość, ulotna, krótka, często pełna bólu nie wystarcza, aby uznać, iż życie ma sens? Zdaniem Marthy i Jonasa nie ma, nawet miłość nie była w stanie przerwać pętli, ale wymazanie ich obojga, a zarazem ich uczucia zatrzymało spiralę cierpienia.
Podobnie rzecz ma się z innymi bohaterami. 3. sezon wymazał życia części mieszkańców Winden, które często naznaczone były przecież bólem i ciągłym cierpieniem. Serial tak bardzo skupił się na ludzkich dramatach, że stały się one równie ważnym elementem, co podróże w czasie. Scenarzystka stawia jednak pytanie o sens cierpienia, skoro wszystko to można wymazać, sprawić by nie istniało.
Bardzo często w recenzjach 2. sezonu „Dark” pojawiało się określenie, że przypomina on antyczną tragedię.
Podnoszono tu zwłaszcza wątek ucieczki przed przeznaczeniem. W tragediach antycznych bardzo często bohaterowie próbowali uniknąć losu, który został im przepowiedziany przez wyrocznie. W „Dark” wszystkie starania Jonasa dążą do tego, aby uniknąć katastrofy i aby nie stać się Adamem. A my patrzymy, jak wije się, a wszystko, co robi, prowadzi go dokładnie do stania się tym, kim stać się nie chce. 3. sezon pokazuje, że nie ma ucieczki przed przeznaczeniem, a jedyną alternatywą jest... nicość, nieistnienie.
„Dark” z tej perspektywy cechuje nihilizm, ubrany w szaty nowoczesnej telenoweli z cechami science fiction. Te pozornie niemożliwe do połączenia elementy nie tylko nadają serii wyjątkowości, ale gdzieś w głębi niosą ważne pytania o to, na ile istotne jest życie, miłość i nienawiść, czyli człowieczeństwo.