Dla wielu znany jest przede wszystkim jako agent Fox Mulder i Hank Moody. Tymczasem mało kto zdaje sobie sprawę, że David Duchovny jest także spełnionym muzykiem. A jego druga płyta, "Every Third Thought", to całkiem przyjemna dawka lekkiego rocka.

Swoją profesjonalną karierę muzyka Duchovny rozpoczął stosunkowo niedawno. Jego debiutancki album, "Hell or High Water", ukazał się raptem w 2015 roku. Była to nawet niezła folkowa płyta, wyraźnie inspirowana twórczością Boba Dylana i Leonarda Cohena.
Teraz powrócił, nie tylko jako agent Fox Mulder, ale i jako muzyk z drugim albumem. "Every Third Thought" przynosi drobny progres brzmieniowy względem poprzednika. Tym razem jest trochę ostrzej i bardziej surowo, gdyż Duchovny nagrał klasycznie rockową płytę, ponownie jednak trzymając się blisko lat 60 i 70.

Duchovny, który ma już na karku 57 lat ani myśli o wielkich szaleństwach, miażdżących riffach czy muzycznych petardach.
"Every Third Thought" to spokojny, stonowany rock grany przez dojrzałego i doświadczonego człowieka.
Aranżacje są bardzo proste, acz niebanalne. Podobnie jest z warstwą liryczną. Całości przewodzi gitara akustyczna i mocna sekcja rytmiczna, w tle czasem pojawia się gitara elektryczna z dyskretnym riffem czy solówką.
I choć cały projekt firmowany jest nazwiskiem Duchovnego, to dla mnie największymi gwiazdami na płycie są instrumentaliści mu towarzyszący. Z miłą chęcią posłuchałbym tej płyty w wersji instrumentalnej.
David Duchovny nie ma wspaniałego głosu, ale w śpiewanym repertuarze i dobrze dopasowanych pod siebie liniach melodycznych radzi sobie w dobrze. Zębami zgrzytać nie będziemy, bo słucha się go, w większości przypadków, naprawdę przyjemnie.
Choć "Every Third Thought" jest płytą rockową to, niestety, także ze względu na daleki od rockowego ideału wokal Duchovnego, najsłabiej wypadają na nim kawałki bardziej dynamiczne i mocniejsze. Otwierający album Half Life aż prosi się o jakiś mocniejszy głos z lepszą skalą, choć nie jest tak, że nie da się go słuchać. Kawałek tytułowy wypada już znacznie lepiej.
Jednak Duchovny zaczyna błyszczeć w wolniejszych rytmach.
Maybe I Can’t jest tego najlepszym przykładem. Jego ciepły, pełen spokoju wokal idealnie współgra z kapitalną aranżacją na gitary i perkusję.
Analogiczna sytuacja ma miejsce w najlepszym na płycie Spiral. Jeśli mieliście trudny dzień i szukacie utworu, który wprowadzi trochę ukojenia do waszego życia, to posłuchajcie tego kawałka. Duchovny sprawi, że na moment zapomnicie o tym, co złe, a niesamowite gitary przeniosą was w zupełnie inne, lepsze miejsce.
"Every Third Thought" was uspokoi, wprawi w dobry nastrój, skłoni do chwili refleksji. Najbardziej podoba mi się w niej to, że nagrana została bez ciśnienia i na totalnym luzie. David Duchovny nie próbował tworzyć arcydzieła, chciał po prostu dać ludziom trochę miłych dźwięków, a sobie umożliwić spełnienie mini-marzenia w postaci "zabawy w muzyka" i zagrania paru koncertów. W tym układzie każdy wygrywa.