Tom Holland kontra Robert Pattinson. Oceniamy film „Diabeł wcielony”, który obejrzycie już w serwisie Netflix
Mroczny, ponury i okrutny „Diabeł wcielony” to film z wielkimi ambicjami, które jednak wydają się chwilami zbyt dużym ciężarem dla tej produkcji.
OCENA
Akcja filmu „Diabeł wcielony” rozgrywa się w powojennej Ameryce, na północnym wchodzie, w stanie Ohio. Rozciągająca się łącznie na blisko dwie dekady historia rodziny Russellów to opowieść o niemal biblijnych proporcjach, w których to życie bohaterów naznaczone jest przemocą, grzechami ojców i ślepym uliczkom, na które czasem prowadzi ludzi źle zrozumiana religia.
Staram się opisać fabułę tego filmu jak najbardziej ogólnie, by nie zdradzać zbyt wiele, gdyż sama struktura „Diabła wcielonego” jest dość interesująca. Nadmienię jedynie, że akcja przeskakuje czasem parę lat do przodu bądź do tyłu i obejmuje kilka postaci, mniej bądź bardziej połączonych ze sobą przez los bądź więzy krwi.
Wart podkreślenia i powtórzenia jest fakt, że „Diabeł wcielony” to film bardzo ciężki, ponury i przygniatający emocjonalnie.
Małe społeczności w stanie Ohio twórcy przedstawili niemalże niczym siedlisko tytułowego Diabła. Postaci, które spotykamy w filmie Netfliksa są naznaczone przez zbrodnię; każda z nich ma coś za uszami i nieczyste myśli, które prowadzą go do niecnych czynów. Ludzie w tym filmie to albo sprawcy przemocy, albo jej ofiary. Ten zero-jedynkowy układ zdaje się jedynym – nie ma alternatywy.
To wizja chwilami zahaczająca o horror, mroczną, gotycką i pełną goryczy historię, w której nie ma pozytywnych zakończeń, a całość wchłania widza w tę agonię i znój życia postaci, które obserwujemy. Nie jest to więc przyjemny seans.
Chwilami można wręcz odnieść wrażenie, że twórcy lubują się w tym epatowaniu czarną stroną ludzkich serc oraz pokazywaniu patologii i mroku duszy.
Tak jakby nie było na tym świecie nic więcej. A jeżeli jest jakieś pozytywne światełko, to szybko zaczyna być brutalnie gaszone.
Jeśli znana jest wam twórczość wybitnego pisarza amerykańskiego, Cormaca McCarthy’ego, to powinniście mniej więcej wiedzieć, czego się spodziewać po filmie „Diabeł wcielony”. Szczerze mówiąc, tego typu historie zawsze lepiej mi się czyta, niż ogląda. Literacki język, o ile autor posiada wielki talent, jest w stanie ująć te wszystkie straszne historie w swoistą poezję cierpienia i lirykę zła drzemiącego w człowieku. A i ów film Netfliksa powstał na bazie książki, wydanej pod tym samym tytułem, autorstwa Donalda Raya Pollocka, który zresztą pełni rolę narratora w filmie.
Adaptacje tego typu historii zawsze spłaszczają ich przekaz i siłę rażenia. Tak też jest w przypadku filmu w reżyserii Antonio Camposa. „Diabeł wcielony” przez to, że skupia się na licznych wątkach, nie jest w stanie uniknąć ich spłycania, choćby tylko przez ograniczony czas trwania filmu (a ten i tak do krótkich nie należy, bo trwa ok. 130 minut). Każdy wątek ma swoje archetypy i określoną rolę do spełnienia, ale też brakuje im głębi. Podobnie jak bohaterom. Niby poznajemy ich motywacje, osobiste tragedie, miejsce w świecie, ale z drugiej strony wydają się nam dalecy, zdystansowani, przez co trudno się z nimi identyfikować albo czuć jakąkolwiek empatię.
To, co sobą reprezentują, jest albo smutne, albo tragiczne bądź odrażające, natomiast sprawiają oni raczej wrażenie posągów, przekaźników dla pewnych morałów, niż żywych ludzi.
I właściwie cały „Diabeł wcielony” wydawał mi się taki posągowy. Większy niż życie, śmiertelnie poważny, stworzony ze świadomością, że opowiada o czymś niezmiernie ważnym, wręcz kluczowym dla ludzkiej egzystencji.
I to całe napuszenie, w połączeniu z duszą i ociężałą atmosferą nie tworzy pozytywnego obrazu tej produkcji. Twórcy wpadli w pułapkę wielkich ambicji – chcąc stworzyć wielką sagę, dali światu trochę chaotyczny i dość płytki, wielowątkowy obraz przemocy. Przy okazji zabierając też głos w dyskusji na temat dostępu do broni palnej, skutkach wojen czy też destrukcyjnej sile wiary w Boga, która trafiła na niewłaściwą duszę.
Tematów, i to całkiem ciekawych, jest tu wiele, ale niestety każdy muśnięty na dość podstawowym poziomie. Całość psuje dodatkowo narrator, który, występujący jako głos z offu, łopatologicznie tłumaczy nam to, co właśnie oglądamy albo przeżycia wewnętrzne bohaterów. To samoczynnie zabiera tej produkcji jakiekolwiek pola do interpretacji i naszego zaangażowania w to, co widzimy na ekranie.
Oczywiście nie można odmówić filmowi Netfliksa tego, że jest w stanie wciągnąć widza – jak wszyscy wiemy zło i przemoc potrafią nas fascynować.
„Diabeł wcielony” wydaje się jednak trochę żerować na tej fascynacji i co więcej nie ma nam niczego ponad to do zaoferowania. Formalnie film stoi na wysokim poziomie w swoim gatunku – zdjęcia, muzyka, odtworzenie epoki lat 50. i 60. Na amerykańskiej prowincji – to wszystko wypada naprawdę świetnie.
Największym atutem tego filmu są jednak kreacje aktorskie. Obsada jest naprawdę spora i większość ma swoje 5 minut. Najlepiej ze wszystkich wypada Tom Holland, dla którego „Diabeł wcielony” to zapewne upragniona ucieczka od roli Petera Parkera. Jakże inna i jakże wymagająca. Tuż za nim, świetnie, choć na granicy przerysowania, wypada też Robert Pattinson, a w pozostałych rolach można się też dopatrzeć Sebastiana Stana oraz Billa Skarsgarda.
Nie rozumiem tylko tego, dlaczego w tak fatalnie potraktowano Mię Wasikowską. Jeszcze kilka lat temu była jedną z najbardziej rozchwytywanych młodych aktorek w Hollywood, a w tej chwili nie dość, że wydaje się być na uboczu, to jeszcze w „Diable wcielonym” została kompletnie niewykorzystana – pojawia się na kilka minut, a jej rolę mogłaby zagrać jakakolwiek względnie zdolna aktorka.
Jeśli lubicie tego typu ambitne wielowątkowe historie, to „Diabeł wcielony”, pomimo licznych zastrzeżeń, jest w stanie okazać się dla was satysfakcjonującym seansem. Natomiast z zaznaczeniem, że nie jest to dzieło wybitne, a do jego oglądania musicie podejść ze świadomością, że czeka was naprawdę mroczna, duszna i ciężka emocjonalnie przeprawa.
To brutalne i depresyjne kino. Ewentualnie o wiele bardziej polecam pod wieloma względami podobny film (z tymże umieszczony w czasach współczesnych), czyli „Drugie oblicze” z Bradleyem Cooperem i Ryanem Goslingiem w rolach głównych.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.