Korzystaliśmy już Disney+, czyli nowego serwisu VOD, który będzie konkurentem Netfliksa - pierwsze wrażenia
Disney+ oficjalnie zadebiutuje dopiero w listopadzie, ale mieliśmy już okazję korzystać z nowej usługi VOD. Sprawdzamy, co pod koniec roku zaoferuje widzom Myszka Miki.
Oficjalny debiut zupełnie nowej usługi wideo na żądanie, która ma potencjał, by wywrócić rynek streamingu do góry nogami, zaplanowany został na listopad. Stanie się ona wtedy dostępna na kilku zagranicznych rynkach, a na platformie pojawią się nowe treści na wyłączność - w tym seriale osadzone w uniwersach Marvela oraz „Star Wars”.
Disney zrobił jednak niespodziankę widzom i udostępnił Disney+ przedpremierowo w Holandii.
Użytkownicy na terytorium tego kraju mogą już teraz aktywować usługę i cieszyć się aż dwumiesięcznym okresem próbnym. Co prawda w ramach nowego VOD nie ma jeszcze tych zupełnie nowych treści na wyłączność, ale Disney udostępnił pierwszym szczęśliwcom całą masę filmów i seriali ze swojego katalogu.
Niestety na debiut Disney+ w Polsce trochę sobie poczekamy - zapewne do 2020 r. W pierwszej kolejności dostęp do biblioteki uzyskają Holendrzy, Amerykanie oraz mieszkańcy kilku innych państw. Nie jesteśmy jednak jedną nacją, która nie dostanie usługi w dniu debiutu - obejść smakiem muszą się nawet Brytyjczycy.
Jak działa i ile kosztuje Disney+?
Okres testów przed premierą to dwa miesiące, ale by z niego skorzystać, od razu trzeba włączyć subskrypcję, której koszt przy wykupieniu jej z poziomu iPhone'a to 32,99 zł (6,99 euro) miesięcznie lub 334,99 zł rocznie. Nie ma jednak pewności, że te ceny się nie zmienią, gdy Disney+ zostanie udostępnione w Polsce oficjalnie.
Dopiero po udzieleniu zgody na pobieranie pieniędzy w przyszłości aplikacja się uruchamia - wcześniej nie można nawet przejrzeć oferty. Po logowaniu za oglądanie można zabrać się od razu, ale da się też dodać profile. Po podaniu imienia można wybrać jeden z avatarów - dla siebie wybrałem Dartha Vadera.
Jedną z opcji w menu jest stworzenie profilu dziecięcego. Dzięki temu rodzice będą mogli decydować, które produkcje ich pociecha będzie mogła oglądać, a do których dostępu nie dostanie. To ważne, bo chociaż Disney+ będzie usługą family friendly, to do biblioteki trafiły produkcje, w których padają przekleństwa.
Disney+ - co znalazło się w bibliotece?
Twórcy nowej usługi VOD wtłoczyli na swoje serwery tyle treści, że nie sposób jednym tchem wymienić wszystkich filmów i seriali, jakie są dostępne. Na szczęście dostępna jest wyszukiwarka, która proponuje przejrzenie kolekcji, a do tego katalog podzielono na kilka różnych sekcji.
Na ekranie głównym na samym szczycie menu znalazł się duży kafelek, w którym promowany był film „Avengers: Infinity War”. Listę polecanych materiałów można jednak przewijać na boki. Pod nią zaś znalazło się pięć przycisków, które kierują do konkretnych kategorii:
- Disney;
- Pixar;
- Marvel;
- Star Wars;
- National Geographic.
Pod kategoriami można znaleźć również kolejne boksy przewijane w poziomie - działa to trochę jak w Netfliksie. Disney+ proponuje obejrzeć hitowe filmy, który są produkcje Marvela oraz te spod znaku „Star Wars”. Oprócz tego można przyjrzeć się spersonalizowanym rekomendacjom.
Nie kryję, że swoje pierwsze kroki skierowałem w kierunku sekcji dla fanów komiksów Marvela oraz „Gwiezdnych wojen”.
Każda z pięciu głównych kategorii ma grafikę promującą treści na pół ekranu. W przypadku tej poświęconej produkcjom na podstawie komiksów wydawnictwa Marvel można znaleźć filmy z cyklu Marvel Cinematic Universe oraz inne produkcje, w tym seriale takie jak „Agenci T.A.R.C.Z.Y.” czy „Runaways” oraz animacje.
Sekcja gwiezdnowojenna zachęca widzów do obejrzenia wszystkich dostępnych filmów - od „Mrocznego Widma” aż po „Ostatniego Jedi” w kolejności chronologicznej, wraz ze spin-offami. Oprócz tego dostępne jest sekcja z serialami, wśród których są m.in. „Wojny klonów”, „Rebelianci” oraz „Ruch oporu”.
W pozostałych trzech sekcjach można znaleźć kultowe filmy Disneya, animacje studia Pixar oraz produkcje dla fanów przyrody z National Geographic. Już teraz kolekcja materiałów jest imponująca, a w przyszłości, gdy pojawią się pierwsze produkcje na wyłączność, będzie jeszcze lepiej.
Disney+ - jak to działa?
Po wybraniu materiału można od razu przejść do odtwarzania. Obraz był wyśmienitej jakości. Ze względu na zabezpieczenia antypirackie nie mogłem zrobić zrzutu ekranu, a na takowym widoczne są jedynie kontrolki odtwarzania:
- lewy górny róg - powrót do menu;
- prawy górny róg - AirPlay, napisy;
- dół - pasek odtwarzania wraz z licznikiem;
- centrum - Play/Pauza oraz przewianie o 10 s. wprzód i w tył.
Oczywiście jak na razie nie ma co liczyć na polską wersję językową.
Polskie napisy, polski lektor i polski dubbing pojawią się pewnie dopiero w przyszłym roku. W filmach i serialach mogłem włączyć jednak angielską wersję językową oraz angielskie linie dialogowe. Nie miałem też problemu z przesłaniem materiału na Apple TV z wykorzystaniem technologii AirPlay.
Miłym zaskoczeniem jest to, że na iPhonie z notchem filmy w proporcjach kinowych nie są rozciągnięte aż do bocznych krawędzi. Dzięki temu wycięcie w ekranie nie zasłania wideo. Niestety w menu w widoku pionowym grafiki są często brzydko ucinane. Dotyczy to nawet charakterystycznego logo usługi.
Disney+ ma jednak na start w zasadzie wszystkie funkcje, jakich można byłoby oczekiwać.
Oprócz krótkiego opisu filmu lub odcinka wraz z informacją o długości materiału, na karcie każdej produkcji znajdują się dane o rozdzielczości oraz wsparciu technologii takich jak Dolny Atmos, Dolby Vision, HDR10 itp. Można znaleźć również liczne materiały dodatkowe, takie jak np. usunięte sceny.
W odtwarzaczu jest opcja pomijania intro, a po przerwaniu odtwarzania przycisk Play zmienia się w Kontynuuj. Widać też, ile orientacyjnie materiału się już widziało, a ile pozostało do obejrzenia. Film lub serial można jednym kliknięciem dodać do watchlisty oraz pobrać od pamięci wewnętrznej urządzenia.
W ustawieniach można wybrać natomiast jakość odtwarzanych i pobieranych materiałów.
Poza tym menu ustawień nie oferuje jednak zbyt wielu opcji. Można tam zmienić lub dodać profil, przejrzeć swoją watchlistę oraz sprawdzić, ile przestrzeni dyskowej zajmują materiały pobrane offline. Aplikacja wskazuje też, ile godzin materiałów się jeszcze zmieści w pamięci w zależności od wybranej jakości.
Pełną listę plików dostępnych w pamięci wewnętrznej urządzenia można przejrzeć w dedykowanej sekcji. Przycisk, który ją otwiera, trafił na dolny pasek nawigacyjnych obok przełączników przenoszących użytkownika do ekranu głównego wraz z kategoriami, wyszukiwarki oraz ustawień.
Z testów jestem bardzo zadowolony i nie mogę się już doczekać oficjalnego startu usługi w naszym kraju. Nie chodzi nawet o to, że jest szansa, że cena zostanie dopasowana do lokalnych warunków, jak ma to miejsce w przypadku konkurencji. Chciałbym również skorzystać z kanału Disney+ w ramach aplikacji Apple TV.