Produkcje Disneya szybciej trafią z kin na telewizory. To rewolucja w dystrybucji filmów
Disney przedstawił nowe plany na premiery części swoich hitów. Strategia studia zakłada obecnie trzy różne modele wydawnicze, przy czym „Free Guy” i marvelowy „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” otrzymają 45-dniowy okres kinowej wyłączności. Wygląda na to, że tradycyjny standard okna dystrybucyjnego (czyli okresu kinowej wyłączności na wyświetlanie nowych tytułów) faktycznie nie przetrwa pandemii.
Jakiś czas temu Disney ogłosił, że będzie kontynuował swój program Premier Access, który polega na jednoczesnym wypuszczeniu nowych produkcji do kin i serwisu Disney+; w przypadku streamingu za seans należy dodatkowo zapłacić. Ta strategia objęła filmy takie jak „Mulan” oraz „Raya i ostatni smok”, a wkrótce obejmie także „Czarną Wdowę” i „Wyprawę do dżungli”. Koncern zamierza jednak stosować różne taktyki w zależności od filmu.
Nie doprecyzowano, gdzie po tym czasie trafią oba tytuły: na Disney+, Disney+ Premier Access czy do sklepów VOD.
W przypadku tych filmów mamy zatem do czynienia z ciekawą sytuacją tradycyjnej dystrybucji przy jednoczesnym skróceniu okresu wyłączności dla kin. Biorąc pod uwagę, że „Co w duszy gra” i nadchodzący „Luca” omijają kina i lądują bezpośrednio na Disney+, otrzymujemy w sumie trzy różne wydawnicze strategie, na które zdecydowało się studio.
W lutym do 45 dni czas dzielący premierę kinową od tej na nośnikach i w przestrzeni kinowej skróciło również studio Paramount Pictures (co ma związek ze startem portalu streamingowego Paramount+). Dotychczas norma kinowej wyłączności wynosiła 90 dni (wartość minimalna to rzadkie 75); jeszcze przed erą serwisów streamingowych czas dzielący pierwsze kinowe pokazy od debiutu na nośnikach fizycznych przez długie lata wynosił w USA 3-4 miesiące.
Przypomnijmy, że w kwietniu informowano o napięciu między Disneyem a sieciami kin w USA, których właściciele nie byli zadowoleni z premier hybrydowych (m.in. właściciel Big Horn Cinemas w Wyoming powiedział, że „Raya” to ostatni film Disneya, który wyświetli, jeśli Disney podtrzyma ten model łączonej dystrybucji). Złość wynikała, rzecz jasna, z ograniczeń zysków, które dla kin byłyby większe, gdyby miały one filmy na wyłączność.
Rewolucję w dystrybucji filmów przepowiadano już w zeszłym roku, kiedy Universal i sieć AMC zażegnały swój spór i porozumiały się w sprawie okresu wyłączności.
Włodarze ustalili, że okno dystrybucji na filmy Universal Pictures i Focus Features będą trwały siedemnaście dni. Oczywiście ten limit nie był bezwzględny i nie oznaczał, że po upływie niecałych trzech tygodni produkcja od razu musi trafić na płatne VOD. Największe przeboje z założenia byłyby wyświetlane dłużej, a na VOD w przyśpieszonym tempie odsyłano by box-office'owe rozczarowania.
Ten model wymuszony był pandemią i poważnymi ograniczeniami w funkcjonowaniu kin. Teraz branża powoli staje na nogi i wraca do normy, jednak na przykładzie ruchu Disneya (który zapewne wpłynie na decyzje innych koncernów) możemy przypuszczać, że model półtoramiesięcznej wyłączności prawdopodobnie okaże się tym optymalnym, na który chętnie przystaną zarówno studia, jak i kinowa branża. Tak czy inaczej, okresy trzymiesięcznej ekskluzywności najpewniej przeszły już do historii.