REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Jeśli tak ma wyglądać apokalipsa, to chyba nie mamy czego się obawiać – Dominion, recenzja sPlay

W 2010 roku do kin wszedł "Legion", apokaliptyczny film z aniołami w roli głównej, które na polecenie Boga, miały uporać się z problemem ludzkości – istnieniem. Potop najwyraźniej wydał się Stwórcy zbyt cliché, a rzeź za pomocą hord aniołów-zombie w porządku. "Legion" okazał się jednak bardzo słaby i jeżeli już miałbym wybierać film z tej kategorii, to wskazałbym palcem na Armię Boga (The Prophecy) z Christopherem Walkenem. Dlatego dziwi mnie strasznie, jakim cudem na podstawie takiego gniota wyprodukowano serial... "Dominion".

23.06.2014
11:20
Jeśli tak ma wyglądać apokalipsa, to chyba nie mamy czego się obawiać – Dominion, recenzja sPlay
REKLAMA

Najwidoczniej nieważne jak idiotyczna może być fabuła filmu, jeżeli się sprzedaje (a "Legion" miał całkiem niezłe wyniki box office), to można ciągnąć temat dalej, doić krowę i robić serial – notabene stworzony przez tych samych ludzi, którzy są odpowiedzialnie za "Legion", tj. Petera Schinka i Scotta Stewarta. Najdziwniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że serial jest ciut lepszy od kinowego pierwowzoru. Jak to możliwe? Nareszcie dostaliśmy prawdziwą apokalipsę, a nie pojedynek walki wręcz między dwoma aniołami, którzy mają szczękościsk.

REKLAMA

W "Legionie" mieliśmy do czynienia z wkurzonym Bogiem, który miał dość ludzkiej arogancji i siania wszędzie zniszczenia, dlatego postanowił homo sapiens wymordować wysyłając armię aniołów, na czele z archaniołem Gabrielem. Archanioł Michał zdawał się jednak mieć trochę inne podejście do naszego gatunku, dlatego zstąpił z niebios na ziemię i postanowił nas uratować, a raczej uratować Mesjasza, który zbawiłby cały świat. Póki gniew boży jeszcze trwał, niższe anioły – niemające postaci cielesnej – musiały wstępować w ludzkie ciała, zamieniając się w coś rodzaju niebiańskiego (albo piekielnego) zombie. Podczas gdy wyższe anioły (oprócz Gabriela i Michała), nie wtrącały się do walk, ich bracia wyruszyli na wojnę. Cel aniołów/zombiaków był jeden – zamordować nienarodzone dziecko.

dominion legion

Nie wiadomo było jednak skąd Zbawiciel się wziął, ani dlaczego ma go począć prowincjonalna dziewka, która (jak wynika z fabuły) spała z każdym, kto jej się nawinął pod rękę. Dosyć jasne jednak było, że życie dziecka jest na tyle ważne, że w ciągu trwania filmu może zginąć każdy, oprócz nienarodzonego bohatera  oraz jego biologicznej matki (Charlie) i przyszywany tatusia (Jeepa). W tym miejscu pojawia się największy problem "Legionu" – nic się tutaj kupy nie trzyma. Jak wiemy, anioły zaczęły opętywać ludzi i liczba ich była olbrzymia, to jednak nie tłumaczy tego, jak stworki nagle opanowały ziemię i ludzi, którzy dysponują potężną bronią (atomową).

Jeżeli jednak już anioły/zombiaki opanowały ziemię, to jakim cudem Mesjasz przeżył? Dlaczego milionowa armia nie uderzyła na skromną stację benzynową, gdzie zbawiciel wraz z rodzicami i archaniołem Michałem przebywał? Poza tym, skoro Bóg chciał nas wymordować, dlaczego nie zrobił tego w oldschoolowym stylu, czyli potopem? Już raz taka taktyka zdała egzamin, ale nie, nie tym razem. Bóg z jakichś dziwnych powodów nagle postanawia popatrzeć, jak jego sługi mordują z zimną krwią jego najnowsze dzieło. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest jednak fakt, że Bóg zmienia zdanie i dzięki upartości archanioła Michała odwołuje apokalipsę. Aniołowie jednak (a najbardziej Gabriel) byli tak wkurzeni na ludzi, że postanowili walczyć dalej, a Bóg całkowicie to zlekceważył, tak jakby chciał pograć w Mortal Kombat na żywo.

dominion recenzja

Wyobraźcie sobie teraz, że na podstawie takiej fabuły stworzono serial. Tym razem, widzimy świat 25 lat po wydarzeniach z filmu, a ludzkość zdążyła stworzyć swoje bastiony wolności, państwa-miasta, które miały im dać schronienie. Jednym z nich jest Vega (czyli praktycznie Las Vegas) będące ostatnią deską ratunku dla Amerykanów i miejscem akcji serialu "Dominion". W Vedze ujrzymy głównych bohaterów filmu, tj. archanioła Michała (Tom Wisdom) i Jeepa  (Langley Kirkwood), który przybył do miasta z dalekiej podróży, której celem było szukanie proroków (zgodnie ze wskazówkami ukrytymi w tatuażach) oraz zwiad wrogich sił Gabriela, które wciąż rosną.

Można przypuszczać, że od ostatnich walk minęło sporo czasu, ponieważ Jeep odkąd wrócił, zaczął rozsiewać wieści o zbliżającej się wojnie. Oprócz niższych rangą aniołów, do walk przyłączyły się również te „średnie”, zaprawione w bojach i potrafiące przybierać dowolną postać – naturalną oraz ludzką. Głównym bohaterem filmu nie jest jednak Michał czy Jeep, a żołnierz z Archangel Corps. o imieniu Alex (Christopher Egan). Niepokorny z niego typ, bo gdy tylko przytrafia się okazja, postanawia uciec z miasta wraz ze swoją niepełnoletnią przyjaciółką Bix i ukochaną Claire (Roxanne McKee).

dominion anioły

Miastem Vega zarządzają dwie rodziny – Riesen (z której pochodzi Claire) oraz Whele, której głową jest David Whele (Anthony Head). Generał Edward Riesen wraz z Davidem wprowadzili surowe rządy w mieście, gdzie przynależność do danej kasty decyduje o przyznawanych racjach żywnościowych i roli w społeczeństwie. Ten niesprawiedliwy podział nie podoba się Alexowi, który jako sierota, musiał wybrać służbę w wojsku, aby polepszyć swój status. Sytuacja w Vedza zmienia się jednak diametralnie, gdy następuje niespodziewany atak ze strony aniołów z V chóru. Nagle status quo pokazywane widzowi od początku serialu przestaje istnieć i zostaje wprowadzone nowe.

Ta szybka zmiana fabuły nie wychodzi jednak serialowi na dobre, pierwsza połowa "Dominion" faktycznie buduje odpowiedni klimat. Mamy do czynienia z postapokaliptycznym światem, który wykończyła wojna. Poza osadami/bastionami istnieje tylko pustka, a gdzieś hen daleko, na swoim tronie zasiada Gabriel szykujący armię. Od razu pomyślałem, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju mieszanki "Walking Dead" i "Book of Eli".

dominion serial recenzja

Grupki ludzi walczące o przetrwanie z aniołami, pustkowie jak z "Mad Maxa", to mogło zdać egzamin. Pierwowzór kinowy pod tym względem nie miał szans, tam miejsce akcji było tylko jedno, a akcja była niespecjalnie wciągająca, a do tego bezsensowna. "Dominion" natomiast powoli budował napięcie i chociaż absurdalne wydawały się niektóre elementy, jak brak jakiejś ochrony (siatki) nad miastem i mordowanie anioła jednym strzałem, to potencjał dało się wyczuć. Również aktorzy całkiem przyzwoicie jak na taką produkcję się spisywali, może oprócz archanioła Michała, który wydawał się być mentalnym klocem – już lepiej w tej roli spisywał się Paul Bettany z "Legionu" – ubranym w śmieszne ciuszki.

dominion anioł
REKLAMA

Druga połowa serialu popsuła jednak dobre wrażenie. Idiotyczna postać Davida Whele’a oraz zbudowanie kryzysu w Vedze na podstawie wizyty delegacji (przybyłej za pomocą helikoptera!) z New Delhi i ataku jednego anioła rozłożyło mnie na łopatki. Dlaczego twórcy nie postanowili trochę zwolnić tempa, pokazać widzowi te pustkowia USA? Przecież to byłoby znacznie ciekawsze. Na horyzoncie pojawiłby się samotny bohater (Mesjasz) i prowadził ludzkość do zwycięstwa. Zamiast tego akcja została stłumiona w jednym mieście (przynajmniej na razie), bez porządnego cliffhangera, który zagwarantowałby obejrzenie przez widza kolejnego odcinka.

Mam nadzieję, że sytuacja zmieni się w następnym epizodzie, ponieważ "Dominion" ma potencjał, którego nie miał "Legion". Serial może być naprawdę interesujący, jeśli tylko twórcy sprawią, że David Whele będzie mniej gadać, a akcja przeniesie się z miast na postapokaliptyczne pustkowia, miłosne wątki zostaną okrojone, a aniołowie będą stanowić prawdziwe zagrożenie, a nie takie, które da się zlikwidować jednym strzałem z karabinu. W przeciwnym wypadku, taka apokalipsa nikogo nie będzie interesować, a już z pewnością straszyć.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA