REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Duchy dżungli mogą zabić każdego, kto niepokoi ich bez powodu. Janusz Kasza pojechał to sprawdzić

Kto próbował odnaleźć ostatnich wolnych Indian w zielonej dżungli Amazonii? Jak smakuje mysz? Gdzie można stracić życie, przekraczając niewidzialną granicę bez pozwolenia? Odpowiedzi na każde z tych pytań i dziesiątki równie dziwnych, można znaleźć na kartach książki podróżniczej Janusza Kaszy.

18.04.2013
11:00
Duchy dżungli mogą zabić każdego, kto niepokoi ich bez powodu. Janusz Kasza pojechał to sprawdzić
REKLAMA
REKLAMA

Majówka tuż, tuż. Dla większości z nas będzie to uroczy okres, który spędzimy dokładnie w tym samym miejscu co większość roku – w domu. Trudno, taki lajf, ale nawet siedząc przed telewizorem w szlafroku i ulubionych papuciach można wyruszyć w głąb deszczowego lasu. Nie trzeba nawet specjalnie wysilać wyobraźni, bowiem książki podróżnicze w promocji księgarni Woblink to gotowy zapis, reportaże z egzotycznych wypraw na krańce świata.

Osobiście nie lubię książek podróżniczych, bo zwyczajnie zżera mnie zazdrość, że ktoś miał tyle determinacji, sił i środków, żeby ruszyć w nieznane. Nie na zorganizowane przez biuro podróży wakacje dla wielorybów, które leniwie wygrzewają się na plaży i zaliczają kilka pseudowycieczek fakultatywnych, ale dla ludzi, którzy pokonują wszelkie możliwie i niemożliwe przeszkody żeby zrealizować marzenie o podróży... trudniejszej. I piękniejszej. Taką nieprawdopodobną wyprawę znajdziemy w książce Janusza Kaszy, który razem z trójką przyjaciół wyruszył w najdziksze rejony Ameryki Południowej, aby poszukać i spotkać ostatnich prawdziwie wolnych ludzi – Indian Yonomani.

yanomami3

Co w tym takiego ciekawego? Otóż Janusz Kasza potrafił znaleźć sposób na zblazowanego czytelnika, nasączonego telewizyjno-gazetową papką i teleekspresowymi newsami.

Zaczyna opowieść od tego, co każdy z nas w jakimś stopniu zna, podróży i formalności z nią związanych. W wydaniu wenezuelskim jest to biurokratyczna gehenna, inercja systemu, głupota ludzi i wszechobecne łapówkarstwo. Kasza opisuje wszelakie urzędowe perturbacje ze swadą i tak plastycznie, że chciałby się zawołać – Daj pan sobie spokój, wracaj do domu! Jednak podróżnik i jego towarzysze, wśród których jest m.in. Beata Pawlikowska (tak, tak Pawlikowska), łatwo się nie poddają i odbiorca nieświadomie zaczyna im kibicować. A może świadomie?

Podróżnicy ostatecznie natykają się na „duchy dżungli” i zostają gośćmi Indian. Kasza ma niezwykłą umiejętność obserwacji rzeczy pozornie błahych, codziennych, ale przecież skrajnie egzotycznych. W końcu nie każdy z nas jada na śniadanie gotowany mózg młodego gibona. Idę o zakład, że większość z czytelników wolałaby jednak płatki kukurydziane z mlekiem, natomiast Magda Gessler na pewno mogłaby u Indian Yanomani nakręcić hardkorowy odcinek „Kuchennych rewolucji”.

yanomami1

Kasza nie boi się żadnego tematu, bo to by znaczyło, że boi się życia. Dowiadujemy się, że Indianie mieszkają w okrągłych, wielkich chatach, w których żyje nawet kilkadziesiąt rodzin jednocześnie a gospodarz domostwa okazuje gościom szacunek ofiarowując im na noc swoją żonę. Niestety nie wiadomo, czy autor zasłużył na szacunek Indian, chociaż mam szczerą nadzieję, że tak.

Relacja podróżnika ma jeszcze jeden walor. To opowieść o ludziach i kulturze, która prawdopodobnie zostanie ze szczętem zniszczona. Od połowy 60. lat ubiegłego wieku, kiedy Yanomani zetknęli się po raz pierwszy z białym człowiekiem ich świat ulega stopniowej, ciągłej degradacji. Duża część Indian odeszła od pierwotnego stylu życia i egzystuje na obrzeżach osiedli oraz misji religijnych, bowiem takie życie, w kolorowych T-shirtach i darmowym jedzeniem z pomocy humanitarnej jest po prostu łatwiejsze. I zabójcze dla kultury Indian, ich wierzeń, zwyczajów oraz ich samych. Grupy Yanomani żyjące w zgodzie z naturą są z kolei bezbronne wobec uzbrojonych po zęby handlarzy niewolników i narkotykowych bonzów, którym Yanomani przeszkadzają w biznesie. W planach rządu Wenezueli jest stworzenie rezerwatów dla Indian oraz ochrona tych stref przez wojsko, jednak istnieje realne zagrożenie, że zanim do tego dojdzie, będzie już za późno.

REKLAMA

Najlepszym podsumowaniem książki i podróży Janusza Kaszy będą jego własne słowa: „Nie ulegało wątpliwości, że przydarzyło się nam coś, o czym mogą marzyć wszyscy etnografowie, muzykolodzy, fotografowie, dziennikarze, naukowcy wszelkich maści i podróżnicy z całego świata. Mogliśmy uważać się za dzieci szczęścia. Mieliśmy okazję przyjrzeć się zwyczajom jednego z najbardziej tajemniczych plemion na świecie, które może zostać zniszczone przez cywilizację białego człowieka szybciej, niż nam się wydaje”.

To smutne i gorzkie jednocześnie. Miara i cena postępu? Autor nie odpowiada na takie pytania, ale przecież nikt nie zabrania ich stawiać. A pierwszym krokiem do uzyskania odpowiedzi może być książka zatytułowana „Duchy dżungli”. Trzeba ją przeczytać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA