Na naszych oczach rozgorzała niespodziewanie całkiem ciekawa rywalizacja dystrybutorów filmowych Kino Świat i Mówi Serwis, które postanowiły wprowadzić do kin w odstępie raptem dwóch tygodni filmy o Dywizjonie 303.
Od samego początku, jeszcze na długo przed premierą, gdzieś tam kołatała się w głowie myśl, że wprowadzanie do kin w jednym miesiącu dwóch filmów o tej samej tematyce wywoła jakieś tarcia. Dotąd chyba nie było analogicznych sytuacji. Ale też polski rynek dystrybucji filmowej jest na tyle spokojny, że nie spodziewałem się, że dojdzie do otwartej walki o widza. Zastanawiam się tylko na ile skutecznej dla każdej ze stron.
Kilka tygodniu temu dystrybutor filmu "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" postanowił pierwszy wykonać swój ruch. Wiedząc, że ich film jest w teoretycznie gorszej sytuacji, bowiem ma mieć premierę 31 sierpnia, czyli dwa tygodnie po "303. Bitwa o Anglię", postanowił użyć oręża patriotyczno-spiskowego.
Jędrzej pisał już o tym na łamach Spider’s Web Rozrywki. Na plakacie promującym film "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" widnieje komunikat:
Już zresztą sam tytuł stanowczo oświadcza, że ów film jest tym jednym, prawdziwym, najlepszym, najważniejszym, a tego drugiego to lepiej w ogóle nie oglądać.
Przyznam, że dłuższą chwilę przecierałem oczy ze zdumienia. Tak bardzo nietaktownej i wątpiącej w inteligencję odbiorcy konkurencji dawno już nie widziałem. Dystrybutor oczywiście tłumaczy, że ów tekst ma charakter czysto informacyjny i nie ma na celu urażenia kogokolwiek, ale, nawet jeśli niechcący, okazało się to trochę niefortunne.
Przy okazji włączyła mi się "lampka rozkminy filozoficznej", bo tak naprawdę czym jest prawda? Co sprawia, że książka Arkadego Fiedlera i film na jej podstawie są najprawdziwszą wersją wydarzeń, a film konkurencji już nie? Bo to konkurencja? Bo ktoś tak powiedział? Bo ktoś uznał, że wersja Fiedlera jest jedyną, którą można zaakceptować? Prawda na dobrą sprawę zależy przecież od punktu widzenia. Na dobrą sprawę rację mogą mieć wszyscy. Albo nikt.
Obawiam się, że sporą częścią problemu jest też źle pojmowany patriotyzm. W odpowiedzi na komunikat Movie Serwis Kino Świat wyprodukował nowe wersje plakatu do swojego filmu "303. Bitwa o Anglię", do których doczepiono polską flagę do połowy zasłaniającą bohaterów.
Co ciekawe, oba filmy są międzynarodowymi koprodukcjami.
Udział Polaków jest jednak zdecydowanie większy, biorąc pod uwagę listę płac filmu "Dywizjon 303. Historia prawdziwa".
Może się on pochwalić standardowym zestawem m.in. gwiazd polskich komedii romantycznych, czyli Piotra Adamczyka oraz Macieja Zakościelnego.
Jestem szczerze zdziwiony, że tak bezbarwny aktor jak Piotr Adamczyk ciągle jeszcze dostaje do zagrania kolejne role postaci historycznych. Po Janie Pawle II, Chopinie czy młodym Hermannie Brunnerze, przyszła pora na Witolda Urbanowicza, czyli dowódcy legendarnego Dywizjonu 303. W niego wciela się też Marcin Dorociński w filmie "303. Bitwa o Anglię", który to zdaje się być bardziej interesującą, międzynarodową produkcją, która pozwoli nam spojrzeć na naszą historię oczami twórców innej narodowości.
Świeże spojrzenie nie zabierze nam przecież chwały. To, że scenariusz do "303. Bitwa o Anglię" jest napisany przez Brytyjczyków Alistaira Galbraitha i Roberta Ryana nie odbiera przecież prawdy wydarzeniom, o których opowiada film. Za film "303 Bitwa o Anglię" odpowiadają bardziej doświadczeni twórcy, a sam reżyser David Blair ma na swoim koncie nagrody BAFTA oraz Emmy.
Na korzyść filmu z Marcinem Dorocińskim świadczy też budżet.
"303. Bitwa o Anglię" kosztował 10 mln dol., podczas gdy na "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" wyłożono 14 mln zł czyli ok. 3,5 mln dol.
W kontekście europejskich i tym bardziej hollywoodzkich budżetów taka różnica jest kosmetyczna, ale mimo wszystko tworząc widowisko pełne scen akcji, powietrznych bitew itp. im większy budżet tym lepiej to wszystko będzie się prezentować. 10 mln dol. to solidny budżet telewizyjny za Oceanem, jest zatem szansa (biorąc pod uwagę, że film Blaira nie ma w obsadzie międzynarodowych gwiazd, na które trzeba wydać wielkie pieniądze), że będzie wyglądać znośnie. O formalną jakość "Dywizjonu 303" trochę się obawiam.,
Z jednej strony rozumiem podejście dystrybutorów. Z jakichś powodów obie firmy uznały, że żadna sobie nie ustąpi miejsca i obie chcą wprowadzić film o tym samym temacie w tym samym roku i miesiącu, tym bardziej, że za dwa lata będzie okrągła rocznica Bitwy o Anglię. No, ale skoro już do tego doszło, trzeba jakoś walczyć o widza. Szkoda tylko, że używa się do tego takich niezbyt wyrafinowanych chwytów.
Kino Świat nie uderzył z najcięższych dział. Pozwolił sobie na widoczne gołym okiem podkreślenie polskości biało-czerwono flagą. Przyznam, że nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem poważny amerykański, brytyjski czy francuski film, w którym flaga danego narodu byłaby tak dobitnie wywalona na pierwszy plan i zasłaniała pół plakatu. Co najwyżej ma to miejsce wtedy, gdy jest jakiś dobry i sensowny kontekst ku temu.
Ale to i tak szczyt finezji w porównaniu ze sloganem "nie pomyl filmu". Cóż. Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko chwilowy epizod i tego typu sytuacje pozostaną incydentalnymi przypadkami.