Festiwal w Gdyni to triumf Zimnej wojny i niezrozumiałe obelgi wobec Kleru i 7 uczuć

Złote Lwy to najbardziej prestiżowa nagroda filmowa w Polsce obok nagrody Orłów. Tegoroczna, 43. edycja festiwalu filmowego w Gdyni obfitowała w przedpremierowe filmy i dzieła znanych polskich reżyserów. Na liście nominowanych nie zabrakło kilku niespodzianek, ale dominowały utwory znanych i cenionych twórców, którzy już byli nagradzani w Gdyni.

Do konkursu głównego z nowymi filmami dostali się choćby Wojciech Smarzowski, Marek Koterski, Filip Bajon, Krzysztof Zanussi, Paweł Pawlikowski i Małgorzata Szumowska. W Gdyni czuć było doświadczenie, ale również pewien zastój wśród nowych twarzy. W wielu filmach powtarzały się głośne aktorskie nazwiska, przede wszystkim Agaty Kuleszy i Roberta Więckiewicza.

Na szczęście jury konkursu nie kierowała się w swoim wyborze doświadczeniem a jakością filmu (przynajmniej w niektórych przypadkach). Doceniono Agnieszkę Smoczyńską za jej drugi w karierze film - Fuga, a także  Nagrodę Publiczności (wszyscy widzowie mieli możliwość oddania po seansie głosu na swój ulubiony film) uzyskał film Kler, co dodatkowo przypomniało wczorajsze kontrowersje związane z odwołaniem wyróżnienia Złotego Klakiera.

W kategoriach technicznych docenieni zostali przede wszystkim twórcy Kamerdynera i Zimnej wojny. Ale ta gala nie miała pod tym względem nie miała wyraźnego zwycięzcy, ponieważ jakąś statuetkę otrzymały prawie wszystkie filmy. Za role aktorskie doceniono Aleksandrę Konieczną, Olgierda Łukaszewicza (oboje za role drugoplanowe w filmie Jak pies z kotem), a także Grażyna Błęcka-Kolska i Adam Woronowicz.

Nie była to gala kontrowersyjna w sensie politycznym. Festiwalowi filmowemu w Gdyni daleko do ostrych żartów prowadzących i politycznych wyznań znanych z Oscarów. Zdecydowanie nie zabrakło jednak niespodzianek, jeżeli chodzi o nagrody. Żadnych wyróżnień nie otrzymały filmy Juliusz, Eter, Twarz i Pewnego razu w listopadzie. Największymi przegranymi festiwalu były jednak zdecydowanie produkcje 7 uczuć i Kler. Nie zostały one bowiem docenione w żadnej z najważniejszych kategorii.

To werdykt który wiele osób przewidywało jeszcze przed galą. Srebrne Lwy przypadły dziełu Filipa Bajona, Kamerdyner. To tylko jedna z wielu bardzo dużych kontrowersji na tym festiwalu.