REKLAMA

Film - Mroczna Plaża

Wielu z nas słowo "horror" kojarzy się z różnymi rzeczami nadprzyrodzonymi, potworami, duchami i innymi demonicznymi postaciami. Istnieje również grupa ludzi, która uważa oszpeconego faceta, goniącego grupę nastolatków z piłą mechaniczną, za przerażający i trzymający w napięciu "horror". Do tej definicji, z roku na rok zaczyna dochodzić coraz to więcej przykładów, nie akceptowanych zbytnio według konserwatystów, mocno broniących odpowiednio wykreowanej koncepcji gatunku. Znalazła się jednak grupa, która dopasowała tę nazwę do jeszcze jednego rodzaju kina, zapoczątkowanego przez "The Blair Witch Project". Ta niezależna produkcja grozy, ukazała nowe spojrzenie na świat "horroru" i sukcesywnie udowadniała potęgę konkretnej atmosfery, z wykorzystaniem prawdziwych ludzkich odczuć i nieznanego pochodzenia straszliwych dźwięków, nad wizualnym dopieszczeniem bohaterów i tworzeniem potworów na siłę. Identyczną ścieżką miał zamiar podążyć obraz "Mroczna Plaża", który w lutym dostępny był na dvd w serii "Horrory Świata".

Rozrywka Blog
REKLAMA

Film opowiada historię czwórki nastolatków, którzy wyjeżdżają z miasta, aby spędzić weekend na opuszczonej od dłuższego czasu plaży. Ich plan nie jest zbyt skomplikowany. Chłopcy mają ochotę na surfing, piwo i seks, a dziewczyny na opalanie i drażnienie męskich zmysłów, poprzez relaks w wykonaniu topless. W pewnym momencie, ich beztroska się kończy, gdy spotykają tajemniczego mężczyznę imieniem Zippo. Zawiadamia ich, że w miejscu gdzie przebywają, czai się zło, którego nie zwyciężą. Zaniepokojona na początku młodzież, nie bierze sobie tych słów do serca, ale wkrótce na plaży zaczynają się dziać coraz to dziwniejsze rzeczy.

REKLAMA

Po pierwszym zetknięciu się z zarysem fabuły, można by pomyśleć, że będziemy mieli do czynienia z typowym "teen-movie slasher", gdzie kobiety zaczną panikować, a faceci będą w akcie desperacji szukać ludzkiej pomocy po krzakach i wydmach bezludnej plaży. Mamy również takie same wrażenie już w pierwszych minutach filmu. Postacie są przedstawione w schematyczny "texas chainsaw massacre" sposób, w formie zbuntowanych młodych ludzi mających w poważaniu wychowawcze zdanie prawnych opiekunów. W końcu są młodzi i chcą szaleć dopóki jeszcze mogą. Jednak, wraz z rozwojem fabuły zauważamy, że styl zaczyna się zmieniać, a cała ujawniana radość dnia codziennego to tylko cisza przed burzą.

Istotnym elementem jest bowiem rozwój tempa, który w przypadku "Mrocznej Plaży" jest dość powolny, a nawet ślamazarny. Głównie jesteśmy skoncentrowani na protagonistach, mających niestety wielkie braki w podstawowych, wiarygodnych czynnościach aktorskich. Bez problemu można wyczuć, że zatrudnieni ludzie to amatorzy pełną gębą i to najwyraźniej ich pierwsze spotkanie z kamerą filmową do użytku kinowego. I na początku ta wada dosyć mocno razi w oczy, ale później gdzieś zanika, gdyż widz koncentruje się na zupełnie innym aspekcie.

Nad filmem wisi, bowiem taka specyficzna aura, którą każdy fanatyk hitu "The Blair Witch Project" jest w stanie wyczuć. W trakcie oglądania wyczynów młodych ludzi, pomimo, iż nic konkretnego się nie dzieje, wyczuwamy wewnętrzny niepokój. Produkcja nie jest przyozdobiona w efekty specjalne, a grozę wywołują elementy nie czyniącego tego na co dzień. Twórcy mieli więc dosyć trudne zadanie, aby w miejscu normalnie przeznaczonym do relaksu, pojawiły się motywy mające nas przestraszyć.

REKLAMA

Cały sukces polega na scenariuszu, w przypadku "Mrocznej Plaży" będącym motorem napędowym całego spektrum zdarzeń oraz, co ważniejsze, niespodziewanego finału. Gdy oglądamy, przychodzi naturalna ciekawość dowiedzenia się prawdy i rozwiązania głównej zagadki, która jest kluczem do zrozumienia filmu. Szczerze powiedziawszy, nie jest to łatwa pozycja w odbiorze. Wiele wykorzystanych funkcji nie łączy się praktycznie z horrorem, a skrywana tajemnica jest stopniowo ujawniana poprzez odnajdywanie na plaży zagubionych rzeczy, czy obserwowanie postaci w nieruchomych pozycjach, spoglądających daleko w morze. To napięcie wydaje się być połączeniem "The Blair Witch Project" z "Lśnieniem" z posypaną na powierzchni szczyptą "teen-movie slashera". Wiele partii jest cichych, statycznych lub wykorzystuje "nastoletnie" konwersacje o typowo seksualnym zabarwieniu [eee "hamerykańskie" głupkowate dialogi - aż szkoda słuchać... - mCrvn]. Film jednak dzięki temu jest dosyć nierówny. Elementy stałe zmuszają do dłuższej kontemplacji, natomiast "dziecinne" dialogi stają się naciąganą, humorystyczną odskocznią od sytuacji wywołujących grozę.

Tym samym, dochodzimy do napisów końcowych. Z jednej strony jesteśmy zdumieni fantastycznym scenariuszem, ale z drugiej w myślach mamy wady realizacyjne. I nie mam na myśli braku efektów specjalnych, ale aktorskich wyczynów, które są głównym mankamentem produkcji. Mimo to, rewelacyjna aura niepokoju, unosząca się ciągle nad plażą, daje się we znaki. To właśnie dzięki niej warto zobaczyć ten niezależny australijski obraz, który na długo pozostaje w naszej pamięci. I jakby za jego realizację wzięli się Amerykanie, to może byłoby ładniej pod względem wizualnym, ale dusza mogłaby zaniknąć wraz ze skomercjalizowaniem. Powinniśmy się cieszyć z takich perełek!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA