REKLAMA

Godzilla: Miasto na krawędzi bitwy od Netfliksa to widowiskowa animacja i... nudna powtórka z rozrywki

Kontynuacja anime "Godzilla: Planeta potworów" od studia Toho i Netfliksa, choć wspaniała od strony wizualnej, nie ma za dużo do zaoferowania swojemu widzowi. To na dobrą sprawę powtórka z rozrywki, tyle że jedynie skala trochę się zwiększa, jako że i nasz milusiński stwór jest o wiele większy i potężniejszy niż w poprzedniej odsłonie.

Godzilla City on the Edge of Battle recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Pierwsza część koprodukcji anime studia Toho i Netfliksa, "Godzilla: Planeta Potworów", była zaskakująco udana. Przynajmniej jak na film zaliczany do oficjalnego kanonu japońskiej serii o Godzilli.

To pierwsza produkcja z kultowym gadem o atomowej sile rażenia, która powstała jako animacja.

W dodatku film "Godzilla: Planeta Potworów" wyróżniał się nie tylko wspaniałą, wysmakowaną artystycznie kreską (z rozmyślnym użyciem CGI), ale też i ciekawym tłem dla fabuły. Akcja rozpoczyna się wprawdzie współcześnie, ale szybko przenosimy się w przestrzeń kosmiczną, jako że ludzkość postanowiła uciec przed potęgą Godzilli poza Ziemię, poszukując innej planety zdatnej do życia.

Gdy okazało się, że załoga statku zaczyna tracić środki do życia, a w pobliżu nie ma szans na znalezienie jakiejkolwiek planety nadającej się do egzystencji, po 20 latach dryfowania w kosmosie, podjęto decyzję o powrocie na Ziemię. Na Ziemi minęło jednak aż 20 tys. lat (!). Co więcej, ku przerażeniu całej załogi, Godzilla zdołała przetrwać te wszystkie millenia i niepodzielnie rządzi teraz na planecie należącej niegdyś do człowieka. Mimo wszystko kapitan Haruo Sakaki (główny bohater filmu) postanawia nie poddawać się i stanąć do ostatecznej walki z olbrzymim stworem.

To mniej więcej streszczenie fabuły pierwszej odsłony anime Netfliksa. Przytaczam je gdyż "Godzilla: Miasto na krawędzi bitwy" to jej bezpośrednia kontynuacja, która rozpoczyna się w momencie zakończenia poprzednika. Ani historia, ani bohaterowie nie są - niestety - na tyle rozbudowani, by koniecznym było obejrzenie filmu "Godzilla: Planeta potworów". Nie jest to niezbędne do tego, by zrozumieć rozdział drugi, jednak moim zdaniem warto przygodę z Godzillą zacząć właśnie od tej części. Twórcom udało się w ciekawy sposób odświeżyć mit kaiju, zabrać nas do przyszłości (i to dalekiej), ubierając opowieść w szaty space opery i widowiska science-fiction.

Kontynuacja jednak ma na karku dość spory grzech. Nie rozwija znacząco historii.

Dostajemy więc recykling tego, co oglądaliśmy w poprzedniej, lepszej, części. Znowu więc obserwujemy grupę żołnierzy, którzy planują zbudować zasadzkę na Godzillę (tak samo było w części pierwszej). Znowu udaje im się ją w nią złapać, a ona znowu krzyżuje szyki swoim oprawcom...

Bohaterowie anime Netfliksa nie są specjalnie rozbudowani od strony charakterologicznej. Nie czujemy z nimi więzi, tak więc im nie kibicujemy. Są nam obojętni, nie robi na nas wrażenia ich poświęcenie, straty, śmierci. W pierwszej części mi to nie przeszkadzało, bo kontekst fabularny, pomysł i piękna kreska robiły swoją robotę w odwracaniu uwagi widza. Tym razem jednak oczekiwałem czegoś więcej.

Godzilla City on the Edge of Battle anime

W dodatku lwią część filmu zajmują przeciągnięte i nudne rozmowy, z fatalnie napisanymi dialogami pełnymi patosu. Niby jest to tradycja serii, ale mimo wszystko trudno to strawić. Niepotrzebnie też wpleciono wątek romantyczny.

Dopiero ostatnie 30 minut filmu sprawia, że przemęczenie się przez te mielizny miało (w miarę satysfakcjonujący) sens. Finałowe starcie z ogromną Godzillą robi wrażenie.

Podobnie jak w "Planecie potworów" tempo pojedynku jest obłędne. Wizualnie mamy do czynienia z prawdziwą perełką. Sama Godzilla wygląda nieziemsko. Nie tylko jest olbrzymia, a wokół niej roztacza się aura złowrogiej potęgi, siły natury, nie do powstrzymania. Groza łączy się z majestatem. Jej pokryta łuskami skóra prezentuje się wręcz przerażająco, niczym postać z koszmaru. A sceny, w których zieje z siebie śmiercionośnym promieniem po prostu wgniatają w fotel. Jeszcze nigdy Godzilla nie była aż tak przerażająca. W tym względzie wydaje się wręcz, że tego typu animacja jest idealną formą na pokazanie w pełni potencjału gada.

Godzilla City on the Edge of Battle netflix

Z tymże właściwie to wszystko widzieliśmy już w poprzedniej odsłonie. "Godzilla: Miasto na krawędzi bitwy" to druga część trylogii stanowiącej jedną rozciągniętą na trzy filmy opowieść. Nie da się więc oglądać ich w pełnym oderwaniu od siebie. A szkoda, bo mi absolutnie wystarczał seans "Planety potworów". Kontynuacja trochę zepsuła wrażenie całości.

REKLAMA

Tym niemniej, dla fanów japońskiej animacji oraz Godzilli, "Miasto na krawędzi bitwy" stanowić będzie nie lada gratkę. W porównaniu z większością produkcji studia Toho, najnowsza odsłona wypada całkiem nieźle. Nawiązuje do klasycznych motywów serii, przetwarza znane schematy i kontynuuję budowę mitu stwora, który od ponad 60 lat nawiedza światowe kina.

Na dobrą sprawę prawie każdy japoński film o Godzilli to godzina nudnych rozmów i około 30 minut widowiskowego finału. Tak jest też i tutaj. A na dokładkę dostajemy piękną kreskę oraz zapowiedź kultowego pojedynku gigantów w nadchodzącej trzeciej odsłonie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA