Lubisz ekstremalne sytuacje? Uważasz, że wybrnięcie z większości z nich to dla ciebie pestka? W takim razie co powiesz na spędzenie prawie dwudziestu ośmiu godzin na łóżku? W sumie masz rację, da radę przeżyć. By troszkę to skomplikować, uwzględnijmy fakt, iż masz na sobie jedynie majtki, a twoja swoboda ruchu jest mocno ograniczona z powodu dwóch par kajdanek, którymi przypięty jesteś do owego łóżka. Na dokładkę informacja, że tuż obok ciebie, tylko że na ziemi, leży martwy mężczyzna i znajdujesz się w domku letniskowym na kompletnym odludziu - naprawdę nie ma co się łudzić, że ktoś cię uratuje, możesz liczyć tylko na siebie. Aha, jeszcze jedno - jesteś kobietą.
Gerald Burlingame wraz z żoną Jessie, wybrali się do swojego domku letniskowego na północnym końcu jeziora Kashwakamak. Mieli mile spędzić wolny czas, jednak ten wyjazd skończył się dla nich prawdziwym koszmarem. Perwersyjna, erotyczna gra, którą z wielką chęcią chciał uskuteczniać Gerald, miała być dla obojga przyjemnością, lecz już na samym początku przestała się podobać Jessie. Szczerze powiedziawszy, to zabawy z kajdankami od dłuższego czasu już jej nie podniecały w żaden sposób, jednak wtedy, gdy zdecydowała się z niej zrezygnować, było już za późno. Kiedy leżała roznegliżowana oraz przykuta do łóżka i prosiła swojego męża, by dali sobie z tym spokój, Gerald był przekonany - a raczej nie chciał w to wątpić - że Jessie dalej uczestniczy w grze, a te prośby o rozkucie były tylko jej elementem. Zdesperowana Jessie podejmuje radykalne kroki i po chwili sama znajduje się w tej ekstremalnej sytuacji, opisanej we wstępie. Jak dokładnie do tego doszło i jak sobie z tym poradzi? Całej prawdy o Jessie Burlingame dowiemy się z książki pt. "Gra Geralda", autorstwa Stephena Kinga.
Mistrz grozy, chyba najbardziej znany z takich powieści jak "To", "Bastion" czy też "Lśnienie", ma na swoim koncie także inne, specyficzne, jeżeli chodzi o klimat, pozycje. "Gra Geralda" zalicza się do tych książek, w których główną rolę gra kobieta oraz jej psychika, więc można postawić ją na półce gdzieś obok "Dolores Claiborne", "Rose Madder" czy też może ostatnio wydanej "Historii Lisey". King najwidoczniej zafascynowany jest kobiecą psychiką i lubi o niej pisać - widać, że nie uznaje zasady "tam gdzie kończy się logika, zaczynają się kobiety", ponieważ po raz kolejny jego "kobieca" powieść okazuje się kawałem dobrej lektury. Szkoda, że tylko dobrej, a nie wyśmienitej, jak to jest w przypadku większości jego tytułów, ale i tu nie ma w sumie za dużo na co narzekać.
Sytuacja, w której znalazła się główna bohaterka, nie jest dla niej zbyt ciekawa, lecz dla nas - owszem. Ciekawi nas mianowicie, jak sobie w niej poradzi i czy sama da radę z niej wybrnąć, czy też niespodziewanie pojawi się ktoś, kto ją uwolni.
Tylko jak z takiej historii napisać ponad 300 stron, które nie zanudziłyby czytelnika, pewnie spytacie. No, bo przecież za dużo zwrotów akcji czy też rozmów raczej nie uświadczymy. Jedno pomieszczenie, jedno łóżko, jedna bohaterka... Nic bardziej mylnego. Na okładce jest napisane "mistrzowsko napisany horror psychologiczny" - i tu mamy odpowiedź. Bez wątpienia jest to książka psychologiczna, więc głównym jej elementem są przemyślenia Jessie oraz dialogi jej wewnętrznych głosów. Z pewnością są one ciekawszą częścią powieści niż mrożące krew w żyłach opisy, jak to bohaterka próbuje sięgnąć po szklankę z wodą, czy też jak radzi sobie z atakującymi ją skurczami mięśni. Dodatkowo podczas lektury dużo dowiemy się o codziennym życiu Jessie, jak i o jej przeszłości, a zwłaszcza o tym, co zdarzyło się 30 lat wcześniej podczas zaćmienia słońca (czyli wtedy, kiedy "zgasło Słońce"). Wydarzenie to miało ogromny wpływ na całe życie bohaterki, a przymusowy odpoczynek na łóżku z kajdankami na rękach pozwala uporządkować jej myśli i wspomnienia. Mamy więc do czynienia co jakiś czas z retrospekcjami i to akurat te fragmenty są chyba najlepsze w całej powieści.
Co musi przeżywać kobieta, która jest całkowicie sama, na dodatek pozbawiona większych możliwości ruchu, mogliśmy się tylko domyślać. Dzięki "Grze Geralda" możemy się teraz tego dowiedzieć, choć to oczywiście fikcja literacka, jednak to wszystko jest bardzo ciekawie i sugestywnie opisane. Bywają momenty, że książka może nudzić, ale warto przez nią przebrnąć, by dowiedzieć się, co dokładnie przytrafiło się młodej Jessie Mahout podczas zaćmienia słońca nad jeziorem Dark Score oraz o 30 lat starszej Jessie Burlingame w domku letniskowym nad jeziorem Kashwakamak. Książka zdecydowanie nie dla nieuświadomionych młodszych czytelników, jednak całej reszcie mogę polecić. Jeżeli jesteście ciekawi, jak może zachowywać się kobieta w ekstremalnej sytuacji, przeczytajcie "Grę Geralda", pamiętając jednak, że to tylko powieść, a nie studium psychologiczne.