Bohater odgrywał ważną rolę w serialu Gra o tron. Jego ścieżki splatały się z losami wielu ważnych postaci. Czy może mieć on wpływ na dalsze losy Westeros?
Uwaga! Poniższy tekst zawiera spoilery.
Gendry to ostatni z bękartów króla Roberta Baratheona. Jemu jednemu udało się pozostać przy życiu. Młody mężczyzna przetrwał polowanie na nieślubne dzieci władcy Westeros, zarządzone przez zazdrosnego Joffrey’a. Oczywiście nie oznacza to, że uczeń kowala z Królewskiej Przystani jest pełnoprawnym Baratheonem. Wręcz przeciwnie. Urodzony przez karczemną dziewkę, Gendry to bękart najniższej możliwej rangi. Chłopak nie posiada nawet nazwiska takiego jak Snow, Sand czy Storm. Aby takie zyskać, musiałby zostać uznany przez swojego ojca. Jak wiadomo, Roberta niespecjalnie interesowały efekty jego pijackich zabaw.
Gendry nie ma żadnych praw do nazwiska swojego rozpustnego, zapijaczonego ojca.
Mimo tego, bohater serialu Gra o tron wydaje się być niezwykle dumny z krwi, jaka płynie w jego żyłach. Po tym, jak Gendry dowiedział się o swoim pochodzeniu, kowal z Królewskiej Przystani zaczął podkreślać swoje pochodzenie ze strony ojca. Najlepiej widać to po wielkim bojowym młocie, który mężczyzna nosi przy sobie. Jego obuch został ozdobiony rogatym jeleniem. To właśnie to zwierze jest symbolem Baratheonów, znajdując się w herbie wielkiego Domu.
Chociaż Gendry akceptuje pochodzenie od strony ojca, być może nawet jest z niego dumny, to nie ma żadnego prawa do nazwiska Baratheon. Zgodnie z obyczajami Westeros, Gendry nie może pochwalić się jakimkolwiek nazwiskiem. Gdyby Robert go zaakceptował, chłopak przedstawiał by się jako Gendry Waters. Niestety, tak się nie stało. Kowal to po prostu Gendry. Szary człowiek bez praw do ziem, tytułów czy korony. Zgodnie z prawem Siedmiu Królestw, znacznie bliżej tronu jest Cersei, Daenerys, a nawet Jon Snow.
Istnieje jednak furtka, na mocy której Gendry z serialu Gra o tron naprawdę może zasiąść na tronie.
Pewien wyjątkowy obyczaj pozwala nadać bękartowi szlacheckie nazwisko. Zgodę na taki czyn musi wyrazić jednak sam król (lub królowa) zasiadający na tronie w Królewskiej Przystani. W dokładnie ten sposób bękart Ramsay Snow został Ramsayem Boltonem. Król Tommen Baratheon wydał odpowiednią zgodę, dzięki czemu sadystyczny psychopata mógł zostać prawowitym następcą i dziedzicem Boltonów.
Gdyby na tronie zasiadała osoba chcąca nadać Gendry’emu nazwisko Baratheona, teoretycznie mogłoby to być możliwe. Wątpię jednak, aby zgodziła się na to Daenerys, której rodzina została wyrżnięta między innymi przez Roberta. Nadawanie tytułu Gendry’emu byłoby z jej punktu widzenia strzałem w stopę. To jak celowe tworzenie sobie wrogów w wyścigu o koronę. Nie wyobrażam sobie również, aby Cersei miała zgodzić się na powrót Baratheonów do Westeros. Nie po tym, jak Królewska Przystań została ledwie obroniona przed Stannisem.
Istnieje jednak jeszcze jeden król… Jeżeli Jon Snow skorzystałby z królewskiej prerogatywy, ludność Północy musiałaby zaakceptować Gendry’ego jako Baratheona. Dawałoby to kowalowi chociaż częściową legitymację. Resztę można sobie wyrąbać mieczem, młotem oraz toporem. Piąty odcinek serialu pokazuje, że Gendry chce być w dobrych relacjach z Jonem, tak jak dawniej Robert i Ned byli oddanymi przyjaciółmi. Kto wie, być może za wsparcie za Murem Jon odpłaci się nowemu sojusznikowi tytułem szlacheckim? Albo będzie wpływał na Daenerys, aby ta wydała taką decyzję. Z woli Smoczej Królowej oraz Króla na Północy Baratheonowie naprawdę mogą wrócić do Westeros.
Gendry wcale nie musi być jednym z uczestników w tytułowej grze o tron. Zdaje się, że kowal nie ma ambicji, aby zostać władcą Siedmiu Królestw. Czuję w kościach, że odtworzenie rodu Jelenia w zupełności zaspokoiłoby ambicje wojownika z wielkim młotem przy pasie.