REKLAMA

Gra Wstępna

Postać Takashiego Miike jest wyjątkowo popularna zarówno w rodzimej Japonii, jak i reszcie świata. Filmy, jakie kręci są uznawane za brutalne oraz drążące tematy tabu. Parę lat temu na polski rynek wprowadzono "Nieodebrane Połączenie", które na tle stereotypowych horrorów rodem z Azji przedstawiał się niezbyt oryginalnie; szczególnie po tym, jak nasz kraj zalała fala "kręgów", "klątw" i innych bzdetów z tej serii. Postanowiłem więc sięgnąć do korzeni, aby móc sprawdzić, czy rola, jaką przypisują reżyserowi jest słuszna. Dzięki dystrybutorowi Gutek Film, który w roku 2004 wydał na dvd najbardziej chwalony obraz Miike, miałem okazję zbadać to na własne oczy. Chodzi o "Grę Wstępną".

Rozrywka Blog
REKLAMA

Pozory mylą...

REKLAMA

Głównym bohaterem jest Aoyama, owdowiały producent filmowy, który wraz z nastoletnim synem mieszka w jednym z japońskich miast. Z trudnością pogodził się ze śmiercią żony, ale po siedmiu latach ból był niemalże niezauważalny. Jedynym jego aktualnym problemem jest samotność. Codziennie po pracy wraca do mieszkania, gdzie może się jedynie przytulić do swego pierworodnego lub towarzyszącego mu psa. Pewnego dnia spotyka starego znajomego filmowca, który chce mu pomóc wydostać się z sideł miłosnej izolacji. W tym celu organizuje przesłuchanie do roli w filmie, na którym stawiają się potencjalne kandydatki na żonę. Aoyama, odrobinę onieśmielony, odnajduje młodą i delikatną Asami i zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Od tego momentu uczucie pomiędzy nimi zaczyna się rozwijać. Niepozornie wyglądająca dziewczyna skrywa jednak pewien mroczny sekret...

Takashi Miike dzięki temu filmowi stał się postacią sławną na europejskich terenach. Wyprodukowany w Japonii w roku 1999, zdobywał coraz większe słowa uznania lata później. W 2000r. otrzymał nagrodę na festiwalu w Rotterdamie, a w 2001 otrzymał specjalnie wyróżnienie w Fantasporto. Zanim trafił u nas na dvd, wszedł do kin (jesienią 2003), gdzie otrzymywał od krytyków mieszane recenzje. Mimo to, obraz ten został uznany za niekonwencjonalny w swojej dziedzinie. Dlaczego?

Stylistyka "Gry Wstępnej" różni się od schematów, którymi karmi się współczesne azjatyckie kino grozy. Nie ma tu zmarłych straszących i zabijających dzieci. Mrok, dzięki któremu ma nas ogarnąć strach, jest w pierwszej części filmu w ogóle niewyczuwalny. Bohaterowie borykają się z własnymi problemami w stylu lekkiego komediodramatu, który w późniejszych etapach przemienia się w romans z odrobinę naciąganym humorem. Ten etap utrzymany jest w stonowanym klimacie z mnóstwem statycznych scen, śladową ilością muzyki oraz dialogami, prezentującymi cechy charakteru kluczowych postaci. Miike chciał właśnie pokazać niepozorność scenariusza, nieśmiałość głównych bohaterów, aby wprowadzić niespodziewanie motyw, który jest nieodłącznym punktem niemalże każdego filmu grozy - tajemnica.

Reżyser szykuje nas na drugą część produkcji, zdecydowanie różniącą się od pierwszej, poprzez wstawianie wyciętych z kontekstu abstrakcyjnych obrazów, dzięki którym porozrzucane elementy tej układanki będzie można w pewien sposób poukładać.

Nie są to jednak sceny przyjemne. Obfitują one w brutalną i szokującą poetykę, zahaczając momentami o styl Davida Lyncha, ale tłumacząc każdy najmniejszy element. Kiedy docieramy do ewidentnej zmiany gatunku, napięcie wzrasta. Następuje nagły zwrot akcji rodem z prozy Stephena Kinga, chociaż przepełniony grozą "hostelową". Jednakże w przypadku "Gry Wstępnej" tego typu zachowanie nie wydaje się być tak bezsensowne jak w produkcji Eliego Rotha. Ten rozwój wydarzeń jest dosyć niespodziewany, ale logicznie wytłumaczalny, pomimo ogromnej ilości przemocy. Tym samym wątek tajemnicy jest rozwiązany, a widz w dalszym ciągu w napięciu oczekuje na ostateczne fabularne rozwiązanie.

Oto właśnie wyjątkowość produkcji. Miike prezentuje w jednym filmie dwie kontrastujące idee nieskomplikowanego romansu z mocnym thrillerem psychologicznym. Tutaj strach przychodzi nagle i przyodziewa szaty brutalności, tortur i obrzydzenia. Tym samym, pierwsza godzina filmu jest niczym cisza przed burzą, co spowodowane jest nie tylko różnorodnością gatunku, ale również jego realizacją. Wizja romantyczności reżysera, niestety nie należy do przekonujących. Nie dość, że jest prosta i za bardzo naiwna, to jeszcze spokojna tonacja atmosfery jest momentami zbyt kontemplacyjna, co powoduje u widza niekontrolowaną senność. Toteż drastyczny finał przychodzi niczym grom z jasnego nieba i pobudza nasze zmysły, trzymając w napięciu do ostatniej sekundy.

REKLAMA

Sukces filmu był jednak wyjątkowo duży. Najwyraźniej dlatego, iż podświadomie porusza tematy wyjątkowo popularne w azjatyckiej kinematografii. Idea podwójnego życia ("Sąsiad spod 13-tki", gdzie z resztą Miike gościnnie wystąpił), motyw zemsty ("Oldboy"), szowinistyczne traktowanie kobiet, ukryty seksizm ("Shutter - Widmo") czy wreszcie wspomniany wcześniej wątek tajemnicy (przewijający się przez wszelkiego rodzaju horrory w stylu "The Ring" czy "Klątwa"), to daje nam nie tylko lekcję popularnych "rozrywkowych" i "komercyjnych" pojęć rządzących tego typu ekranizacjami, ale również odsłania nam miniaturowy obraz kultury japońskiej, która w Europie nie jest często promowana.

"Gra Wstępna" nie odniosła w Polsce dużego sukcesu, a szkoda. Pomimo, iż produkcja nie jest idealna, to 8 lat po premierze światowej w dalszym ciągu stoi na wysokim poziomie. Prezentuje reżysera nie tylko jako eksperymentatora, ale również jako manipulatora uczuć i fachowca w ujawnianiu makabrycznych obrazów, tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa. Dzięki tej pozycji, poznacie zupełnie inne oblicze azjatyckiej grozy. Warto spróbować!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA