Nieznajomi, którzy nagle stają się sobie bliscy, opowieści, których nigdy byśmy nie poznali, świat, do którego możemy należeć choć kilka chwil... to wszystko czeka na nas w hotelu. Bo w nim, jak twierdzi Janusz L. Wiśniewski, nie mieszkamy, a zatrzymujemy się. Hotele są świadkami naszych upokorzeń, wyzwolenia, naszych przemian i dramatów. Wszystko to i jeszcze więcej znajdziemy w nowej książce pisarza, pt. "Grand".
"Grand" to powieść, którą można by nazwać zbiorem nowel, z których każda ma swój numer, a dokładnie numer pokoju w hotelu dla tych lepiej sytuowanych. Rzecz dzieje się bowiem w sopockim Grand Hotelu, który gościł w swych progach Hitlera, Marlenę Dietrich czy Władimira Putina. W "Grandzie" poznajemy całą galerię charakterów, których losy splatają się tylko dzięki zbiegom okoliczności. Bywa, że sam hotel jest bodźcem do opowiedzenia historii swojego życia. Sopocki Grand skrywa wiele sekretów, nieczystych myśli i wydzielin, które niewinne pokojówki zamykają z dyskrecją na klucz.
Każdy pokój to kolejna historia człowieka, przechodzącego przemianę. Rzecz zaczyna się, można powiedzieć banalnie - ot jakaś młoda dziewczyna upija się z rozpaczy na plaży. Całą noc wala się w piasku i wypłakuje słone jak morze łzy. O świcie spotyka ją nadworny żulik, Lichutki, z zapalenia ogrodnik, a życiowo ojciec, który stracił córkę i, zdawałoby się, własne życie. Zaczynają rozmawiać. On jest speszony i nie umie się zachować, ona zawsze miała pociąg do tych ludzi z marginesu, których wszyscy odtrącają, a którzy byli dla niej przyjaciółmi i kopalnią inspiracji. Jak potoczy się ich znajomość i dlaczego kobieta płakała? Prawdę pozna Lichutki i... Grand.
W hotelu spotkamy również pokojówkę Lubow oraz zblazowaną, znudzoną życiem mężatkę i jej studenta kochanka. Drzwi przed nami otworzy też starszy mężczyzna, który nie widzi sensu w swoim dalszym życiu, przyćmionym przez chorobę oraz Polak o żydowsko-niemieckich korzeniach mieszkający na co dzień w Szwecji i poszukujący tej jedynej, którą pokochał w oparach trawki. Ich historie, choć dzieją się w nadmorskim mieście i w murach monumentalnego budynku, wybiegają daleko poza metraż hotelowy. Przenosimy się w odległe czasy II wojny światowej, na gorące wyspy, do zimnej Szwecji i do Rosji, która opływa strumieniami w czystą wódkę.
"Grand" to opowieść o przypadkowych osobach, których połączył luksusowy hotel z historią. Nostalgiczne wspomnienia głównych bohaterów, ich rozterki, metamorfozy i zwroty w życiu są bodźcem do refleksji nad własnym postępowaniem, nad zadaniem sobie pytania dokąd i my zmierzamy. Hotel, który poznał Lubow, Pokutę, Wyspiańskiego, Lichutkiego i inne postaci lepiej, niż ich własna rodzina i kochankowie zdaje się czujnie chłonąć każde myśli i zachowania. Jest doskonałym obserwatorem, który po wieki wieków zatrzyma prawdę dla siebie. Po drodze zresztą i tak o nich zapomni, chłonąc łapczywie i ulotnie zarazem kolejnych gości.
Nowa powieść Wiśniewskiego nie zaskakuje, ale i nie rozczarowuje. Nie budzi zachwytu, ale zatrzymuje na dłużej. Przyjemna, nieco melancholijna, opływająca momentami miłością, menstruacyjną krwią, spermą i śliną nie różni się raczej od dotychczasowych dokonań autora. Janusz L. Wiśniewski odkrywa przed nami zakamarki hotelowych pokoi, w których sam często przebywa. Mówi o opowieściach zasłyszanych i tych, których był świadkiem. O losowych spotkaniach w miejscu, które może odcisnąć piętno na całym przyszłym życiu.