REKLAMA

Helix – świetny thriller sci-fi, na który od dawna czekałem

Jakiś czas temu na wieść o tym, że amerykańska stacja SyFy bierze się za produkcję Helix (thriller sci-fi) uniosłem ręce w górę i wzniosłem radosny okrzyk – wreszcie! Do tej pory trudno było znaleźć jakąkolwiek dobrą produkcję z tej kategorii. Od czasów X-Files (Z Archiwum X) oraz nowego Twilight Zone, takie przyzwoite seriale można wyliczyć na palcach jednej ręki:  ReGenesis, Fringe, Lost, The Walking Dead i Person Of Interest. Jakby się mocno uprzeć, to można by tu jeszcze wcisnąć Battlestar Galactica, zaś Under The Dome zostało celowo pominięte...

Helix – świetny thriller sci-fi, na który od dawna czekałem
REKLAMA

Jak widać na załączonym obrazku, Helix zbyt wiele konkurencji nie ma. Jeżeli jeszcze dodamy do tego fakt, że producentami serialu są takie osoby jak: Ronald D. Moore (Battlestar Galactica), Lynda Obst (Contact), Brad Turner (Stargate; Battlestar Galactica) oraz Steven Maeda (Lost, X-Files). Reżyserem oraz scenarzystą jest mało znany Cameron Porsandeh. Jednak po tym, co Porsandeh zaprezentował w Helix, niedługo jego nazwisko może wypłynąć na szerokie wody, ponieważ jego serial jest po prostu bardzo dobry.

REKLAMA

Przechodząc do fabuły, rzecz ma się bardzo klasycznie, można by nawet rzec, że „schematycznie” i mało oryginalnie. Mamy tutaj trochę The Thing Carpentera, szczyptę X-Files i małą porcję 28 Dni Później. Akcja serialu rozgrywa się na terenie placówki naukowej położonej na Arktyce, gdzie dochodzi do uwolnienia niebezpiecznego wirusa. Gdy sprawy wymykają się spod kontroli, wzywani są ludzie z amerykańskiego CDC, czyli Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom. Do akcji wkracza wielka szycha wirusologii - dr Alan Farragut (Billy Campbell) wraz ze swoją pomocnicą, młodą doktor Sarą Jordan (Jordan Hayes). Wśród załogi są także była żona Alana, dr Julia Walker (Kyra Zagorsky), major Sergio Balleseros (Mark Ghanimé) oraz doktor weterynarii Doreen Boyle (Catherine Lemieux).

helix baza

Oglądając Helix, ciężko oprzeć się wrażeniu schematyczności - placówka naukowa na totalnym odludziu, rozprzestrzeniający się wirus, samiec alfa (dr Alan) musi panować nad sytuacją, miłosne perypetie z udziałem Alana, Julii i Sary oraz nad wyraz odważną (i jednocześnie głupiutką momentami) Doreen. Oprócz tego mamy niezwykle tajemniczego szefa całej placówki, tj. doktora Hiroshi Hatake (Hiroyuki Sanada), który jawi się jako główny szwarccharakter serialu. To wszystko już gdzieś widzieliśmy, znamy te wątki od dawna, ale na przekór temu Porsandeh stworzył serial, w którym wszystkie wymienione wyżej rzeczy pasują do siebie i nie rażą swoją powtarzalnością.

Na plus zaliczam fakt, że akcja dzieje się szybko, nie ma czasu na przydługawe sceny. Na całe szczęście – póki co – wątki miłosne są trzymane w ryzach, a na główny plan wypływa wirus i jego nosiciele zagrażający całemu ośrodkowi badawczemu. Czyli wszystko jest tak, jak być powinno - po prostu thriller sci-fi, a nie komedia romantyczna. Już na samym początku dowiadujemy się, że pierwszą ofiarą wirusa jest brat Alana – dr Peter Farragut (Neil Napier), który rzekomo zaraził się nim pracując nad mutagenami. Zakażony i odmieniony przez wirusa Farragut staje się pacjentem 0, który dąży do stworzenia podobnych sobie. W jaki sposób? Tego wolałbym nie zdradzać, ale postarajcie się nie oglądać serialu podczas jedzenia.

helix zwłoki

Ohydnych scen nie ma jednak zbyt dużo. Większość rzeczy owiana jest mgłą tajemnicy. Rzecz jasna, biorąc pod uwagę fakt, że głównymi bohaterami są wirusolodzy/biologowie, a ich obiektem badań wirus, nie dało się uciec przed naturalistycznymi scenami, gdzie parę „flaków” można zobaczyć. Dzięki temu, że miejsce akcji nie jest rozległe, czuć grozę na każdym kroku. Nie potrzeba do tego wylewanych hektolitrów krwi i ścian zbryzganych wnętrznościami. Klimat przypomina trochę wspomniany wcześniej The Thing albo pierwszą część Obcego. Wróg może czaić się tuż nad głową nieświadomych niczego ofiar i nagle wyskoczyć, powodując mimowolne podskoczenie na krześle.

helix pacjent 0

Wszystkie sceny wewnątrz jak i na zewnątrz pod względem dekoracji, urządzenia przestrzeni wyglądają całkiem przyzwoicie. Może nie ma przepychu, ale koniec końców nie o to chodzi. Ma być mrocznie oraz klaustrofobicznie i tak właśnie jest, a wartkość akcji na pewno pozwala nam usnąć. Co więcej, fabuła nie przebiega całkowicie liniowo, pod drodze dowiadujemy się kilku rzeczy, które zmieniają nasze postrzeganie pewnych bohaterów. Chociaż z drugiej strony, początkowe podejrzenia wobec niektórych osób sprawdzają – wiadomo, że coś jest nie tak poczynając od momentu przybycia ekipy z CDC.

Jednak nie widzę w tym nic złego, dopóki wszystko jest spójne i dopóki aktorzy grają jak należy (a tak właśnie jest), takie utarte schematy fabularne mi nie przeszkadzają. Jasne, na pierwszy plan wysuwa się dr Alan Farragut, tj. Billy Campbell, który idealnie wpasowuje się w rolę lidera całej ekspedycji, momentami przysłaniając wątłą osobowościowo Sarę. Ale jednocześnie mam wrażenie, że Sara z czasem zacznie się rozwijać, przestanie być zahukaną uczennicą i tym samym zyska moją sympatię. Na podium, zaraz obok Campbella znajdują się Neil Napier (czyli brat Alana) oraz Hiroyuki Sanada. Pierwszy z nich jest zły mimo woli (dzięki wirusowi), drugi zaś pociąga umiejętnie za sznurki, stojąc w cieniu, kieruje tak naprawdę wszystkim, udając przy tym dobrego gospodarza. Dzięki czemu Sanada gra postać znacznie bardziej interesującą niż Billy Campbell.

helix korytarz
REKLAMA

Niestety, nie obyło się też bez idiotycznych sytuacji. Może nie było ich zbyt dużo, ale potrafiły na moment wyprowadzić z równowagi. Na przykład scena, gdy jeden z pracowników placówki chce uciec na skuterze śnieżnym w rozpiętej kurteczce. Arktyka? Mróz? - kto by się tym przejmował. Albo pani doktor, bardzo roztropnie słuchająca głośnej muzyki na słuchawkach podczas sekcji zwłok. Kto by zwracał uwagę na to, że grasują ludzie zarażeni wirusem, który zmienia w śmiercionośne monstra, lepiej się odciąć od świata i dać się zabić, prawda? Poza tym, jedna rzecz była naprawdę irytująca. Podczas obławy na pacjenta - kiedy wiadomo było już, że zagrożenie jest poważne – wysłano jednego człowieka, aby ujął „zgubę”, której z buzi leci czarna maź, i która potrafi jednym susem pokonać 3 metry w górę i oderwać rękę człowiekowi bez problemu…

Wracając do tych dobrych rzeczy. Podoba mi się, że twórcy Helix odwrotnie podeszli do problemu niż ma to miejsce w Walking Dead. Zamiast rzucać widza w uniwersum, które już jest usłane stworami, wolą zacząć wszystko od początku. Jak na razie, doceniam pracę Camerona Porsandeh i daje duży kredyt zaufania temu serialowi. Mam nadzieję tylko, że Helix nie rozciągnie się na kilka sezonów, bo historia opowiedziana w serialu po prostu się do tego nie nadaje.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA