REKLAMA

Bez brytyjskiego "House of Cards", amerykańska wersja wyglądałaby zupełnie inaczej

Większość widzów "House of Cards" z Kevinem Spacey w roli głównej zapewne doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, iż jest to adaptacja wydanej w 1989 roku powieści Michaela Dobbsa. Niebagatelny wpływ na formę serialu Netfliksa wywarła brytyjska ekranizacja z 1990 roku, z której Beau Willimon czerpał garściami.

Bez brytyjskiego „House of Cards”, amerykańska wersja wyglądałaby zupełnie inaczej
REKLAMA
REKLAMA

"House of Cards" zrealizowane przez BBC jest - siłą rzeczy - zdecydowanie bliższe literackiemu pierwowzorowi niż amerykańska wersja. W wielu miejscach jest to zresztą adaptacja niemal stuprocentowo wierna książce, do której jednak reżyser Paul Seed i scenarzysta Andrew Davies wprowadzili kilka elementów, które wiele lat później stały się charakterystycznymi cechami produkcji Netfliksa.

Tak jest na przykład z burzeniem czwartej ściany, gdy Kevin Spacey jako Frank Underwood zwraca się bezpośrednio do widza, wyjaśniając swoje plany lub komentując bieżące wydarzenia.

To samo robił dwadzieścia trzy lata wcześniej Ian Richardson w roli Francisa Urquharta, co chwila spoglądając wymownie bezpośrednio w obiektyw kamery i posyłając sarkastyczne uśmiechy.

house of cards

Podobnie jest również z teatralnością i czerpaniem z tradycji szekspirowskiego dramatu. Oczywiście już w powieści Frank jawi się jako współczesna wersja Ryszarda III i Dobbs nigdy nie ukrywał, że twórczość Szekspira stanowiła dla niego silną inspirację, jednak w adaptacji BBC zostało to nader sprawnie uwypuklone. Jest ona bardzo oszczędna i kameralna, a choć amerykański remake zrealizowany został ze zdecydowanie większym rozmachem, to wciąż nie można mu odmówić pewnej sceniczności.

Być może to właśnie dzięki pierwszej ekranizacji "House of Cards" Claire Underwood jest postacią tak istotną dla fabuły.

W powieści Dobbsa to bohaterka epizodyczna, nie odgrywająca praktycznie żadnej większej roli. Tymczasem w serialu BBC to ona sugeruje Francisowi, żeby sięgnął po to, co mu się należy, a następnie wspiera go w jego działaniach.

Składająca się z 3 części po 4 odcinki każda (książka Dobbsa rozrosła się z czasem do trylogii) pierwsza serialowa wersja "House of Cards" zestarzała się z godnością. Choć miałem obawy, że - znając oba sezony amerykańskiej produkcji i powieść - niczym mnie nie zaskoczy, a przez to będzie zwyczajnie nudna, okazały się one nieuzasadnione.

house_of_cards-british

Ta intryga, nawet jeśli śledzi się ją po raz trzeci, skonstruowana jest w sposób tak umiejętny, że nie można się od niej oderwać.

house of cards frank

Polecam obejrzeć starsze "House of Cards" chociażby tylko dla absolutnego geniuszu aktorskiego Iana Richardsona. Francis Urquhart w jego wykonaniu to postać będąca uosobieniem makiawelizmu, moim zdaniem przebijająca - znakomitego przecież -Kevina Spaceya. Nawet cyniczny i surowy Underwood zmiękłby w towarzystwie Urquharta, o którym dość powiedzieć, że sama jego mimika wystarcza by się zorientować, że jest ostatnią osobą, w jakiej można chcieć mieć wroga.

REKLAMA

Nie potrafię jednoznacznie ocenić, która wersja - amerykańska czy brytyjska - jest lepsza.

Oba seriale są bardzo dobre, oba, choć z jednej strony tak podobne, pięknie się różnią. Jeśli fascynuje was postać Underwooda, zafascynuje was też Urquhart. Zdecyowanie warto znać i produkcję Netfliksa i tę dużo starszą, stworzoną przez BBC.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA