Reacher wyszedł obronną ręką z eksperymentu Lee Childa. 100 milionów dolarów – recenzja Spider’s Web
Jack Reacher to już ikona współczesnej literatury. Twardziel, któremu zazdroszczą mężczyźni i którego pożądają kobiety. Nieco przerysowana, ale ze wszechmiar ciekawa postać, o której przygodach czyta się z zapartym tchem. Co tym razem spotyka Reachera w książce "100 milionów dolarów"?
Dwudziesta pierwsza książka z cyklu o przygodach byłego majora amerykańskiej armii jest nieco inna, niż wszystkie poprzednie. Po raz pierwszy Lee Child wkracza w obszary czegoś, co oddala się od typowej powieści akcji, a zbliża się momentami wręcz do political fiction à la Tom Clancy.
Owszem, już w poprzednich powieściach pojawiały się wątki zarówno polityczne, jak i terrorystyczne, ale nigdy jeszcze oba na raz i nigdy na taką skalę. W "100 milionach dolarów" Lee Child zabiera czytelnika do czasów, gdy major Reacher wciąż chodził w mundurze i wysyła do Niemiec z misją pozornie niemożliwą, od której – jak się finalnie okazuje – zależy światowe bezpieczeństwo.
Ale po kolei.
"100 milionów dolarów" to książka, która – jak na tę serię – bardzo wolno się rozkręca.
Przyznam szczerze, że pierwsze 100 stron srodze mnie rozczarowało. Jako wierny fan Jacka Reachera spodziewałem się standardowego mocnego uderzenia, barowej bójki w drugim rozdziale, spisku w trzecim i przygodnego seksu w okolicach 80 strony.
Barowa bójka co prawda była, spisek staje się jasny już na pierwszych stronach, ale jak na powieść Lee Childa akcja rozwija się bardzo powoli, a momentami książka wręcz nuży.
Było to dla mnie takim novum, iż początkowo podejrzewałem tłumacza o opieszałość. Wystarczyło jednak przeczytać kilka kartek z wydania oryginalnego, by zrozumieć, że tłumacz jednak spisał się wzorowo – niestety, wzorowo oddając nijakość pierwszych stron "100 milionów dolaró"”.
Prawdziwe "mięso" czeka w połowie.
Mniej więcej w połowie powieść zaczyna nabierać tempa, do którego przyzwyczaił nas Lee Child w poprzednich przygodach Reachera. Akcja płynie wartkim strumieniem, Jack znów uwodzi niewłaściwą kobietę i obija właściwe pyski, a przy tym wykazuje się piekielnie analitycznym umysłem, któremu nie umyka żaden szczegół.
W tej części Lee Child wykorzystuje niechronologiczny układ swoich książek i powraca do wojskowych lat Reachera. Stali czytelnicy z przyjemnością dowiedzą się czegoś więcej o przeszłości głównego protagonisty i przywitają starych kompanów ze 110 jednostki specjalnej, Orozco i Frances Neagley.
Dając się porwać akcji bardzo się obawiałem o to, czy Lee Child da radę wybrnąć z uknutej przez siebie polityczno-terrorystycznej intrygi. Momentami robi się ona bowiem do tego stopnia zawiła, że moje uprzednie porównanie do Toma Clancy’ego nie jest przypadkowe – obserwujemy równolegle poczynania dwóch niepowiązanych ze sobą organizacji, przeplatane podejrzeniami konspiracji wewnątrz amerykańskiego rządu i ciemną przeszłością armii z czasów Zimnej Wojny.
Na szczęście autor wyszedł z tego zaplątania obronną ręką. Nie ma tu niedomkniętych wątków ani nielogicznych rozwiązań. A dzięki temu, że narracja prowadzona jest wielotorowo, a nie tylko z perspektywy Reachera, ani na moment nie miałem wrażenia posiłkowania się deus ex machina – każdy splot zdarzeń ma swoją przyczynę i skutek, wyraźnie wyartykułowane na kartach powieści.
Lee Child nie zapomniał też o najważniejszym – o "zaprawie".
Coś, za co bardzo cenię powieści o Jacku Reacherze (oprócz czystej zabawy) to fakt, że poza wartką akcją i umilaniem czasu każda z nich niesie ze sobą jakieś głębsze przesłanie. Czasem ledwie widoczne, ale zawsze obecne. Innymi słowy – zamykając książkę o Jacku Reacherze można nie tylko odczuć "syndrom kolejnej części", ale też zastanowić się nad poruszanymi w opowieści kwestiami.
W "100 milionach dolarów" ową "zaprawę" widać już w dedykacji – "dla mężczyzn i kobiet, którzy robią to wszystko naprawdę". Najnowsza powieść Lee Childa wprost ocieka szacunkiem do ludzi, których zakulisowe działania przyczyniają się do tego, że szary obywatel nie musi się martwić o swoje bezpieczeństwo.
Co ważne, Child docenia zasługi obydwu płci, co bardzo wyraźnie czuć w tej powieści. Dawno nie czytałem książki akcji z taką zawartością silnych postaci kobiecych – mamy tu sierżant Frances Neagley (która jest w zasadzie żeńską wersją Reachera, minus przygodny seks), doktor Sinclair, stojącą na czele zespołu dochodzeniowego oraz tajemniczą wysłanniczkę organizacji terrorystycznej.
"100 milionów dolarów" to pozycja obowiązkowa dla fanów Jacka Reachera.
Miłośnicy Reachera z pewnością już czytają swoje egzemplarze książki – dla nich to pozycja bezwzględnie obowiązkowa.
Nie mogę jednak polecić jej komuś, kto z książkami Lee Childa nie miał dotąd nic wspólnego. Poznawanie Jacka Reachera zdecydowanie lepiej rozpocząć od którejś z poprzednich części, których akcja rozgrywa się w latach po wystąpieniu majora Reachera z armii – chociażby od znakomitego "Zmuś mnie", które miało swoją premierę rok temu.