REKLAMA

Black Mirror według polskich youtuberów. Jak wypada Czarne lusterko?

Co do tej produkcji były duże obawy, ale oto nadszedł dzień próby. W sieci pojawiły się wszystkie cztery odcinki serii Czarne lusterko. Muszę przyznać, że jest dużo lepiej, niż się spodziewałem.

Czarne lusterko Krzysztof Goncairz
REKLAMA
REKLAMA

Black Mirror wyznaczył standardy, którym trudno sprostać jakiejkolwiek innej produkcji. Niesamowite scenariusze, gra aktorska i genialna, efekciarska scenografia... Nie spodziewałem się zatem, że polscy youtuberzy, mimo prezentowania na co dzień bardzo ciekawych materiałów, chociaż zbliżą się do poziomu produkcji Netfliksa.

Nie pomyliłem się, choć Czarne lusterko i tak wypada całkiem nieźle.

Przede wszystkim pomysły zaciekawiają i trzymają się kupy. Najbardziej spodobała mi się Suma szczęścia Martina Stankiewicza. Wiadomo, wszczepianie implantów, które podłączone zostają do ludzkiego mózgu i z czasem zyskują nad nim coraz większą kontrolę nie jest nowością w Black Mirror.

Mimo to każdą nową odsłonę tego tematu oglądam z gorzką fascynacją – pozornie niewinna aplikacja powoli odbiera wszelkie atrybuty człowieczeństwa. Tym razem chodzi o zadowolenie swojej drugiej połówki przy pomocy programu, który podpowiada najlepsze wyjście z sytuacji. Szybko okazuje się, że własny interes jednostki traci rację bytu. Stankiewiczowi udało się zarysować paranoję takiego działania, umieszczając w swoim odcinku kilka ciekawych efektów.

Te wypadają lepiej w 1% - scenografia, gra światłem i detale w postaci elektronicznego zamka do drzwi najbardziej kojarzą się z oryginalnym Black Mirror. Również sam temat nie odstaje od kanonu antologii, kojarząc się nieco z Hang the DJ, ale też z np. Raportem mniejszości. Grupa Filmowa Darwin stawia na kliniki, które orzekają, kim w przyszłości będzie nienarodzone dziecko. To temat zdecydowanie nadający się na pełny odcinek serialu. Podobnie jak w 69.90 emce kwadrat, gdzie bohater nawiązuje niebezpieczną relację z postacią z gry VR. Tutaj jednak fabuła jest mocno przyspieszona i okrojona, na czym mocno ucierpiał cały film.

Najbardziej znaną twarzą w Czarnym lusterku jest Krzysztof Gonciarz.

To osoba tego youtubera miała przyciągać internautów do produkcji, jednak akurat jego odcinek wzbudza najwięcej mieszanych uczuć. Jest to bowiem historia pary vlogerów, których rozstanie odbija się szerokim echem wśród ich widzów. Najbardziej realistyczny filmik, dosłownie z życia wzięty. Właśnie to, wbrew pozorom, można odbierać jako duży minus – w fimie Gonciarz jest youtuberem. Owszem, innym niż na co dzień, ale to wciąż wydaje mi się pójściem po linii najmniejszego oporu.

Mimo to Rozstanie jest najlepiej zagranym i zrealizowanym epizodem Czarnego lusterka. To właśnie kreacje youtuberów są największym mankamentem serii. Oczywiście, nie ma się co spodziewać, że dorównają profesjonalnym aktorom, ale niektóre historie aż się proszą o jak najlepsze potraktowanie.

Pozytywnie zaskoczyły mnie kwestie techniczne. Wielu zapewne oczekiwało parodii, bo budżet i możliwości nie te, co w Black Mirror, a tu proszę. Hologramy, gadżety, wszystko na poważnie. Momentami trudno uwierzyć, że to polski YouTube, a nie coś z pełnowymiarowego garażu serwisu VOD.

REKLAMA

Przyznam, że fajnie byłoby zobaczyć jeszcze kilka odcinków Czarnego lusterka.

Netflix ma do wyboru dziesiątki innych zdolnych vlogerów, a zasoby pomysłów są praktycznie niewyczerpalne. Pociągająca wydaje się także idea stworzenia dłuższej serii, w której swój udział mieliby także youtuberzy z innych krajów. Obawiam się jednak, że to mogłoby zaszkodzić samemu Black Mirror. A do tego absolutnie nie można dopuścić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA