Ludzie boją się szczepień, bo w „Jestem legendą” zamieniały ludzi w zombie. Że co?
Antyszczepionkowcy wzięli na sztandary „Jestem legendą”, bo szczepienia w filmie zamieniały ludzi w zombie. Tylko że wcale tak nie było.
Antyszczepionkowcy to bardzo interesujący ludzie. Z jednej strony po obejrzeniu dwóch filmików na YouTubie czują się ekspertami w sprawie NOP-ów, z drugiej nie zauważają nawet, że uprzykrzają życie innym ludziom. Weźmy rajd na kina Helios. Sieć chciała wprowadzić bilety dla zaszczepionych, dzięki którym w seansach mogłoby brać udział więcej osób. Uznano to za zniewagę, więc szury groźbami sprawiły, że trzeba było się wycofać z tego pomysłu.
Nauka szurów nie przekonuje, bo dobrze znają plan Billa Gatesa, chcącego przejąć kontrolę nad Grażyną z Podhala albo Januszem z Lubelszczyzny. Dlatego punkt szczepień w Zamościu trzeba było spalić. Antyszczepionkowcy znajdą dowody na poparcie swoich błędnych tez bez względu na to, jaki fikołek intelektualny będą musieli wykonać, jaki cherry picking faktów będzie wymagany. A kiedy to zawiedzie, zawsze mogą rzucić argumentami o segregacji i apartheidzie, i zakrzyczeć swoich przeciwników.
Antyszczepionkowa popkultura
Wszystkie chwyty są dozwolone. Nawet jeśli trzeba będzie sięgnąć po popkulturę, to antyszczepionkowcy to zrobią. Widzimy to od początku pandemii. W odmętach Twittera od dawna krążą treści, jakoby w „Jestem legendą” przewidziano działanie szczepionek. Teraz teorie te przeszły do mainstreamu. Wszystko za sprawą jednego z artykułów w „The New York Times”.
W „Inside One Company’s Struggle to Get All Its Employees Vaccinated” opisano zmagania jednej z firm, która chciała zaszczepić wszystkich swoich pracowników przeciwko COVID-19. Wielu z podwładnych się to nie spodobało. Jedna z pracownic na przykład miała obawy przed przyjęciem specyfiku, bo... w „Jestem legendą” szczepienia zamieniły ludzi w zombie.
Dzięki artykułowi o teorii, która od dawna rządzi wyobraźnią zagranicznych antyszczepionkowców, zrobiło się głośno. Jest wyśmiewana, ale i powtarzana, przez co kolejne portale próbują dementować zawarte w niej tezy. Tak jest. W 2021 roku trzeba pisać, że szczepionki nie zamieniają ludzi w zombie. Ludzie boją się takiego NOP-u, bo zobaczyli go w filmie science fiction.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że przestrzegając przed szczepionkami, zwolennicy omawianej teorii przy okazji mówią o czasie akcji „Jestem legendą”, która według nich ma miejsce w 2021 roku. Zbieg okoliczności? Szury nie sądzą. Nie ma przypadków, są tylko znaki. I wszystkie wskazują na to, że szczepionki zamienią nas w zombie. W końcu został wykonany dokładny research polegający na nieoglądaniu filmu.
Antyszczepionkowcy przeinaczyli fabułę „Jestem legendą”
Zacznijmy od końca. To oczywiście pobudza wyobraźnię, gdy sobie pomyślimy, że postapokaliptyczna opowieść ma miejsce w dzisiejszych czasach. Tak było w przypadku „Mad Max: Na drodze gniewu”. Niestety ta produkcja nie miała nic wspólnego z 2021 rokiem, dlatego nie wypada nam jeszcze chodzić w tych wszystkich wymyślnych wdziankach oglądanych na ekranie. Podobnie rzecz ma się z „Jestem legendą”. Przedstawione tam wydarzenia mają miejsce w 2012 roku. Tak przynajmniej wynika z transkryptu dialogów.
Lećmy dalej, bo sprawa robi się coraz ciekawsza. Jeśli widzieliście film, a przede wszystkim go pamiętacie, to pewnie zastanawiacie się, gdzie tam były zombie. Otóż nie było. Były wampiry. No ale przemiana w krwiopijcę po szczepionce też nie jest zbyt kusząca, więc strach może pozostawać. Na szczęście apokalipsa nie została wywołana szczepionką, tylko zmodyfikowanym wirusem, który miał leczyć raka.
Fabuła „Jestem legendą” luźno oparta jest na powieści Richarda Mathesona i skupia się na losach Roberta Neville'a, naukowca pracującego nad... szczepionką na wirusa. Czyż to nie wspaniale ironiczny twist na koniec?