Jimmy Kimmel znowu zakpił sobie z entuzjastów Apple'a - tym razem nie rozpoznali iPhone'a X
Stany Zjednoczone i Polska różnią się od siebie diametralnie. Wyjaśnię na prostym przykładzie.
Jimmy Kimmel znowu zakpił sobie z Amerykanów. A przynajmniej tak mówią w internecie, bo moim zdaniem cała sprawa śmierdzi ustawką i fejkiem. Nie twierdzę, że nie znaleźlibyśmy na ulicach Stanów Zjednoczonych podobnych agentów, ale po co 6 godzin włóczyć się z kamerą po Los Angeles, skoro można sprawę załatwić w 15 minut z ochotnikami?
Że co? Że niby nikt nie będzie robił z siebie idioty przed kamerą, zwłaszcza gdy potem może zobaczyć go cały kraj?
Oj, chyba umknęło wam 17 lat historii reality show w Polsce...
Przyznam wprost, że kiedy znajomi podsyłali mi to wideo z podpisem "nada się na Spider's Weba", to mieli nadzieję, że napiszę: fani Apple są głupi. A moim zdaniem fani Apple nie są głupi. Po prostu żyją w swoim świecie wymuszonej ignorancji i samooszukiwania się (tak, tak, już nawet wykupiłem domenę blogerzy-wykleci.pl, bo ja też przeczuwam w kościach, że moja kariera na Spider's Web zmierza ku końcowi).
To jest raczej film - zakładając jego wątpliwą dla mnie prawdziwość - o kulturze amerykańskiej.
Ale również o tym, jak na nas wszystkich działa kamera. I o tym, o czym mówi zaoczny król Polski na aktualnym uchodźstwie w Brukseli - Janusz Korwin-Mikke - że ludzie nie są Einsteinami. Nie wierzycie? Odpalcie sobie "Matura to bzdura" na polskim YouTubie. I zawsze miejcie gdzieś z tyłu głowy, że ci ludzie potem wracają do swoich domów i piszą komentarze w internecie...
Kamera onieśmiela. Kamera wyłącza myślenie nawet u niekoniecznie głupich jednostek - ale podatnych na sugestię czy manipulację. Albo po prostu bardziej skupionych na tym, że ich wypowiedź będzie uwieczniona, zarchiwizowana, zapamiętana na wieki. Widać to doskonale choćby na łamach takiego kanału jak Pyta.pl, choć akurat moim zdaniem prowadzący zaczepia takie grupy osób, że śmiało mogłyby robić też karierę we wspomnianym wcześniej programie, Matura to bzdura...
Drugą kwestią jest kultura amerykańska.
Już na prezentacji Apple dostawałem spazmów, gdy wszystko było harder, better, faster, stronger i - obowiązkowo - amazing. Amerykanie, choć jak tłumaczył mi to kiedyś znajomy mieszkający w Stanach - nie w każdym regionie - mają tendencję do ekscytowania się byle pierdołami. Taka, wiecie, utopia typowego polskiego kołcza.
Chciałbym, żeby kiedyś podobną sondę jakiś Filip Chajzer zrobił w Polsce. Ale nie w Warszawie, gdzie połowa ludzi na ulicach to byli uczestnicy You Can Dance i dostają głupawki na widok kamery. Ale niech to będzie (z wiadomych względów wykluczamy Sosnowiec) powiedzmy Radom. A i jeszcze mam marzenie, żeby to był poniedziałek, albo sobota rano. Chciałbym zobaczyć, jak typowy mieszkaniec Radomia reaguje na to, że ktoś - mówiąc, że to najnowszy model iPhone'a - podstawia mu pod nos maleńkiego iPhone'a 4, który jest mniejszy od ich Huawei P8 Lite wciśniętego przez operatora.
Nie bez powodu kultura narodowa wyposażyła nas w uniwersalną odpowiedź na pytanie "Jak się masz?", która brzmi "Szkoda gadać"...