Kościoły płoną, pomnik papieża Polaka zdewastowany. To słuszny bunt, ale z niepotrzebnymi ofiarami
Wszystko wskazuje na to, że grupa niezidentyfikowanych sprawców rozpoczęła w Kanadzie niszczycielską krucjatę, będącą reakcją na wstrząsające odkrycia ostatnich tygodni. Gniew słuszny, a jednak – jak to zwykle bywa – niewłaściwie ulokowany.
W środę w pobliżu St. Eugene's Mission School (nieopodal Cranbrook) znaleziono szczątki 182. osób. Poinformowali o tym przedstawiciele grupy tubylczej z Kolumbii Brytyjskiej. Szkoła Misyjna (czyli przymusowa szkoła dla rdzennej ludności) działała tam od 1912 roku, a w latach 70. XX wieku przekształcono ją na hotel z kasynem.
Dotychczas nie stwierdzono, czy szczątki na pewno należą do byłych uczniów szkoły. W ubiegłym tygodniu 751 nieoznakowanych grobów (należących głównie do dzieci) odkryto w pobliżu innej placówki (szkoła Marieval), a pod koniec maja w Kolumbii Brytyjskiej odnaleziono masowy grób ze szczątkami 215 dzieci. Byli to uczniowie Kamloops Indian Residential School. Każda z powyższych placówek w przeszłości miała to samo przeznaczenie.
Świat patrzy, jak Kanada wydobywa spod ziemi dowody na ludobójstwo. Mieliśmy tu obozy koncentracyjne, które nazywały się „szkoły z internatem”. (…) Znajdziemy więcej grobów, będziemy przeszukiwać wszystkie miejsca, gdzie państwo i Kościół zabijały ludzi. Jedynym przestępstwem, jakie popełniliśmy jako dzieci, było urodzić się Indianinem
– powiedział Bobby Cameron, szef Federacji Suwerennych Rdzennych Narodów.
Owszem. Podczas gdy między 1500 a 1800 rokiem życie straciło 50 mln rdzennych Amerykanów, większość z nich zmarła na skutek przywleczonych z Europy chorób, z którymi ich organizmy nie były sobie w stanie poradzić. Kolonizatorzy odczytywali to jako znak od Boga: skoro umierają, to znaczy, że to miejsce nam się należy. Później, gdy tubylcy wciąż zajmowali zbyt wiele ziem, trzeba było radzić sobie z nimi inaczej. Kolejne rzezie i masakry składały się na trwający wiekami akt ludobójstwa.
Na przełomie wieków XIX i XX w Kanadzie powstawały szkoły z internatem, katolickie (ponad sześćdziesiąt procent) i protestanckie (ale finansowane przez państwo, nie Kościół). O przypadkach molestowania, panującego w nich reżimu i przymusowej, skrajnie wycieńczającej pracy, nie trzeba się rozpisywać. Wiadomo, jaki był cel: wypędzić z dziecka „dzikusa”, który w nim tkwił. Dziecka – czasem zaledwie trzyletniego – siłą odebranego rodzicom. Misjonarze odseparowali od rodziców blisko 150 tys. nieletnich; zginęły tysiące, a miejsca pochówku przynajmniej 4 tys. pozostają nieznane. To bezprecedensowe działanie było kolejnym z serii wyniszczających rdzenną ludność.
Premier, minister ds. relacji z rdzennymi narodami i minister ds. rdzennych narodów zgadzają się, rzecz jasna, że priorytetem jest identyfikacja pochowanych osób. Na drodze stoi brak archiwów, choć zdaniem premiera Trudeau rząd ma prawne narzędzia, które umożliwią wymuszenie na Kościele przekazania dotyczących szkół archiwów. Póki co – wszyscy oczekują na jakiekolwiek efekty podjętych podobno działań.
Tymczasem w Kanadzie wybuchają kolejne pożary kościołów.
Wiąże się je, zapewne słusznie, ze wspomnianymi odkryciami. W sumie w ostatnich tygodniach zgłoszono co najmniej sześć takich przypadków. Teraz w Morinville spłonął i zawalił się stuletni budynek. Jak napisał minister prowincji na swoim Twitterze:
I słusznie, że potępia czyn, choć myli się, twierdząc, że czyn został wymierzony w społeczność katolicką i był powodowany nienawiścią do niej. Czyn – jasne, niepotrzebny i zły – to krzyk wściekłości skierowany ku milczącym i zgodnie zatajającym rozmaite zbrodnie kościelnym hierarchom. To sygnał, znak, protest. Niestety, nie ucierpią na tym winni, a kultura. Szaleńcze, nie bez powodu kojarzące się z barbarzyństwem niszczenie zabytków, szkodzi po równo wszystkim.
Dostało się też pomnikowi papieża Polaka.
Przedstawiający Jana Pawła II posąg, stojący przed polskim kościołem w Edmonton, został pokryty czerwonymi odciskami dłoni, a u jej podstawy zostawiono pluszowe zabawki. Szkarłatne ślady stóp prowadzą do drzwi kościoła. Szaleńczo wymowne (Wojtyła, który w Kanadzie był trzy razy, miał wiedzieć o opisanych wyżej wydarzeniach, ale nigdy się do nich nie odniósł); ba, dalece bardziej, niż zrównanie z ziemią zabytkowego budynku, skarbu kultury. W oświadczeniu, które wydał arcybiskup z tamtejszej archidiecezji, Richard Smith, poza słowami biorącymi JP2 w obronę, możemy przeczytać również inne, które w kontekście krwawej historii tamtejszych ziem nie dla wszystkich zabrzmią przekonująco: