Na czasie na YouTubie to kategoria, która dobitnie uświadamia mi, że jestem stara. I chyba nie potrafię nadążyć.
Nie wiem, czy kiedykolwiek tak naprawdę czułam YouTube'a. Mechanizmy, które nim rządzą nie są mi całkowicie obce, mam jednak raczej na myśli to, że bardzo często z tym, co jest lub było popularne na polskim rynku, nie jest bądź nie było mi po drodze. A zakładka Na czasie tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że na YouTube'a jestem po prostu za stara.
Wielokrotnie próbowałam zrozumieć sukces różnych gwiazd YouTube'a. Przygotowując artykuły, rozmawiałam z nimi o ich pracy, sposobie na życie. Uczestnicząc w różnych wydarzeniach, obserwowałam reakcje dzieciaków i młodzieży na polskich cewebrytów. Zawsze zdumiewał mnie ten szał, który wybuchał, kiedy widzieli swoich idoli. Zdumiewało mnie też to, jak bardzo wytrwali są rodzice tych dzieci, którzy potrafią wytrzymać z nimi kilka godzin w sali katowickiego MCK-u, gdzie na scenie rapuje Multi w towarzystwie jakiegoś innego youtubera, którego pseudonimu - wybaczcie - nie pamiętam. Istna kakofonia.
Na czasie. Ta funkcja demaskuje YouTube'a
Ktoś może powiedzieć, że to przecież nic nowego. Nastolatkowie zawsze mieli swoich idoli - muzyków, aktorów, prezenterów telewizyjnych i tak dalej. Jasne, mieli. Być może trudno mi się z tym identyfikować, bo nigdy nie wieszałam plakatów chłopców z boysbandów na ścianach albo fascynowali mnie muzycy, których już nie było na świecie, kiedy ja zaczynałam ich słuchać. Faktem jest też, że gdzieś tam w głębi duszy uważam artystów, czyli muzyków, pisarzy, aktorów za ciekawsze źródło inspiracji wszelakiej niż np. gości, którzy robią pranki na YouTubie.
Przez lata, z racji swojej pracy, która wymaga, aby być - nomen omen - na czasie, starałam się śledzić popularnych youtuberów. A co za tym idzie ich dramy, wojenki, afery, które są tak zawiłe, że nagle Moda na sukces i powinowactwa jej bohaterów wydają ci się szalenie proste. Przecież to oczywiste, że Brooke jest macochą swojego kochanka, no o co wam wszystkim chodzi. Parę razy nawet się wkręciłam, jak była jakaś jazda z Atorem albo jak Dakann kogoś dissował, ale to Dakann, ten gość jest po prostu zabawny i do dzisiaj śledzę go na Facebooku.
W pewnym momencie przestałam jednak nadążać. Zaczęło mi się wydawać, że youtuberów w Polsce jest więcej niż samych mieszkańców Polski, co oczywiście jest niemożliwe. Hiperbolizuję jednak celowo, by podkreślić, że namnożyli się jak grzyby po deszczu. Młodzi ludzie zafascynowali bumem, który w Polsce przypadł gdzieś na rok 2014 czy 2015, chcieli łatwych sławy i pieniędzy za reklamę butów New Balance'a, bo New Balance to przecież marka blogerów i vlogerów, więc ja sama noszę adidasy. Ci młodzi ludzie zapomnieli gdzieś po drodze, że ta prawdziwa sława i te prawdziwe pieniądze (a jakiś czas temu mówiło się, że 100 tys. za kampanię to już bywają realne pieniądze dla ludzi z YouTube'a) nie są dane wszystkim i że trzeba zapieprzać jak mały robocik, żeby o tobie nie zapomniano.
Niemniej youtuberów z subami rzędu kilkudziesięciu czy ponad stu tysięcy, którzy są czyimiś idolami i zarabiają na swojej działalności, jest mnóstwo. Przestałam ich od siebie odróżniać. Kiedy wchodzę w zakładkę Na czasie na YouTubie mam wrażenie, że błądzę po omacku (nowinka z teraz - "KUPIŁEM NOWY SAMOCHÓD BMW do driftu". Autor: Poczciwy Krzychu. Kto?). Ale ci popularni też zajmują się tematami, które do mnie nie trafiają, bo często są jak z "Życia na gorąco". Nowe wideo autorstwa Friza - "oto MÓJ WŁASNY DOM ZA 7.000.000 ZŁ!". Że co?
Nie mogę wyjść z podziwu. Większość materiałów, jakie trafia do Na czasie, to wideo, które zupełnie mnie nie interesują. Żadna siła nie zmusiłaby mnie, żeby z własnej woli je oglądać i chcieć więcej. Zapewne wynika to z tego, że nie znoszę disco-polo, nie znam sporej części internetowych gwiazd, a jeśli znam, to za nimi nie przepadam i nie ciekawi mnie to, co nagrali, nie nadążam za raperami młodego pokolenia. A do tego ta pstrokata estetyka.
Ktoś mógłby pomyśleć, że narzekam. I poniekąd miałby rację. Narzekam, bo mogę, ale przestałam się już obrażać na to, że większość tworów na YouTubie to chłam. Nie będę oglądać gameplay'ów z Minecrafta, nie dam rady oglądać czelendży, w których ktoś się wydurnia, bo wolę powydurniać się z moimi znajomymi. No i nie przekonam się do disco-polo. W gruncie rzeczy, chyba wcale mi to moje "boomerstwo" nie przeszkadza.
* Tekst w pierwotnej wersji ukazał się w 2018 roku.