Słowa Kazika o kradzionych pieniądzach i pomocy artystom są po prostu szkodliwe
Dziwny to kraj, w którym brawa otrzymuje ten, co pieniądze z podatków nazywa kradzionymi, na jednym wydechu przyznając, że służba zdrowia jest słabo dofinansowana. Tak, wypowiedź Kazika jest po prostu szkodliwa.
Poglądy polityczne Kazika Staszewskiego nie są obce nikomu, kto śledził Kult i inne jego muzyczne projekty. Niejednokrotnie wyrażał swoją niechęć do rządu i rządzących. Choć w jego tekstach można znaleźć przytyki do bardzo konkretnych polityków i innych ważnych osób, to wynikają one nie tylko z tego, że takim czy innym działaniem podpadli Kazikowi. On krytykuje ich, bo są politykami.
Staszewski cały czas wierny jest swojemu przesłaniu „i ja mówię ci, że ci, co władzę mają / robią syf i w tym syfie się tarzają”, które wyśpiewał w 1989 roku na Kasecie. Jego podejście nie zmieniło się ani na jotę i pewnie to anarchistyczne podejście sprawdza się jako głos sprzeciwu studenckich domówek, może protestów, gdzie przekaz siłą rzeczy musi być prosty, dosadny i bezpośredni. Ale w antysystemowym zapale łatwo się zagalopować.
Kazikowi wystarczy, że kupisz jego płytę
Kazik obok bycia anarchistą, jest również wolnorynkowcem. Jego przekonanie o minimalnym udziale państwa w życiu obywateli jest zrozumiałe i dość oczywiste. Na najprostszym poziomie możemy przecież założyć, jeśli jesteśmy na tyle optymistyczni, że ludzie są z natury dobrzy, nie ma więc potrzeby na regulowanie przepływu pieniędzy. Kazik w swoim przekonaniu (państwo złe, ludzie dobre), galopuje jednak tak intensywnie, że galop zmienia się w cwał.
Słuszny skądinąd wniosek, że może nie wypada, aby gwiazdy zarabiające miliony, kolejne setki tysięcy ciągnęły z budżetu państwa, argumentuje kuriozalnie, krzywdząco i wręcz śmiesznie. Parafrazując wypowiedź Margaret Thatcher o tym, że nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze Kazik wpisał się w nurt podatkowych sceptyków. Chwilę wcześniej przyznał, że te pieniądze (kradzione, dodajmy, pieniądze) należą się lekarzom, ratownikom medycznym i pielęgniarkom.
To w sumie dość urocze życzyć komuś kradzionych pieniędzy.
Sprawa skomplikowała się jeszcze, gdy jeden z beneficjantów programu poczuł się naprawdę urażony. Sprawa zrobiła się głośna, bo ów człowiek okazał się oświetleniowcem, który służył światłem na koncertach Kultu.
Moja decyzja jest następstwem oświadczenia umieszczonego dwa dni temu na profilu zespołu Kult. Jestem beneficjentem FWK. Nazywa się tam mnie, oraz moich kolegów, znajomych i przyjaciół z branży ludźmi, którzy wyciągają ręce po kradzione pieniądze - pisał Bartłomiej Borcz.
Ministrowi Glińskiemu i jego omylnemu algorytmowi wiele można zarzucić. Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że pomoc była kierowana nie tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna. Że nie premiowano kultury, bo potraktowano ją jako cześć gospodarki, branżę potrzebującą pomocy. Ma to swoje niekwestionowane wady, ale przynajmniej, w drobnym stopniu, pozwoliło małym, cichym graczom na złapanie drugiego oddechu, bo ci, których dochody uzależnione są od organizacji imprez, są w znacznie trudniejszej sytuacji niż artyści.
Kazik ma realne narzędzia, aby kapitalizować swój dotychczasowy sukces.
Nie jest jednak bohaterem ten, kto nie schyla się po państwowe pieniądze, bo ich nie potrzebuje. Ale nazywanie ich kradzionymi, przyniesie więcej szkody niż pożytku. Jesteśmy właśnie w zupełnie nowej sytuacji, rządy wszystkich państw napinają mięśnie i testują wszystkie swoje organy, aby nie dopuścić do kryzysu gospodarczego (bo ten zmiecie również ich).
Ostatnie, co jest dzisiaj potrzebne to wyświechtane bon moty polityków, którzy żyli w zupełnie innej rzeczywistości i prosta wizja rzeczywistości, w której ludzie dzielą się na dobrych i tych, którzy słuchają disco polo.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.