Mogłaby stać nad tymi garami, pilnować rosołu tylko po to, by ceremonialnie wytrzeć tłusty osad z okapu nad palnikami, powstały w wyniku termoobróbki wołowego gnata w aromatycznej kąpieli z pięciu litrów wody i włoszczyzny. Wytarła ręce w fartuch upstrzony barwami kuchennych rewolucji sprzed kilku dni, ale to nie wystarczyło, by pozbyć się zapachu mięsa, wżartego w pory zniszczonych detergentami dłoni. Umysł był jak czekista lustrujacy kondycję naskórka i paznokci, poszukując znamion niepożądanej przynależności klasowej. Chłodny aksamit balsamu do mycia naczyń po raz kolejny udowodnił praktyczność porad zamieszczanych w pismach dla gospodyń. Orkiestra bulionu lekkim bulgotem zagrała tusz, a po chwili oczy zaczęły biegać po pierwszych literach e-booka "Kieszonkowy atlas kobiet"...
Ten atlas składa się z map czterech kontynentów - czterech kobiet rozrzuconych wokół oceanu bazaru na warszawskiej Ochocie. Każda z tych połaci terenu charakteryzuje się inną rzeźbą terenu i różnymi siłami natury nań wpływającymi.
Pierwsza z wysp jest jakby bezkształtna i krucha pod wpływem erozji wewnętrznych wiatrów. Z każdym powiewem z powierzchni ulatuje pył, a ląd coraz bardziej pogrąża się w oceanie.
Drugi ląd to bardzo stary ląd. Przeszedł wiele klęsk żywiołowych, przez które żadna flora i fauna nie może zadomowić się na nich na dłużej. Bez stabilizacji warunków wydaje się to niemożliwe.
Wyspa trzecia ma wszystkie cechy, które wyspa mieć powinna. Jest zbudowana z twardej skały i ma stromy brzeg, który wyżłobić próbują bezlitosne fale oceanu. Ocean wyspy nie akceptuje - chce, by pogrążyła się w jego odmętach i przepadła w mroku dziejów, gdyż - jak uważa - zupełnie nie pasuje do jego gładkiej, jednolitej tafli.
Czwarta wysepka była niewielka. Wygląda na bardzo miłą, przyjazną dla mieszkańców. Tylko z pozoru - jej mieszkańcy, owszem, doznają chwil szczęścia, by po chwili te zamieniły się w piekło. Życie na takiej wyspie jest jakby bez sensu, bardzo irytujące.
Podpisy pod tymi mapami napisane są niewyszukanym słownictwem. Niektórzy powiedzieliby, że geograf inspirował się Wiecheckim czy Stasiukiem, a pozostali, że kurwy latające jak skowronki nie usprawiedliwiają rzetelności opisu.
Na dobrą sprawę to każdy z tych lądów jest ciekawy, ale i zarazem okropny. Jeden mniej, drugi bardziej. Z pewnością można wskazać miejsca, na których pobyt skończyłby się zapaścią czy degrengoladą postępującą w zastraszającym tempie. Encyklopedyczne odwzorowanie okropności działa lepiej, niż raport Państwowej Izby Turystycznej.
Odłożyła czytnik z "Atlasem..." Rosół się nie przypalił. Zawczasu zdjęła go z gazu, zbierając cedzakiem szum ze zwierzęcego biała. Nie dałaby rady znieść maratonu poznawania topografii tych lądów. Zresztą i tak dobrze je znała. Nie mogła jednak odeprzeć wrażenia, że w tym atlasie brakuje jakichś 99% procent stron, by mógł rzeczywiście nosić miano "atlasu kobiet".
E-book dostępny w sklepie bezkartek.pl.