Jeśli jesteś milenialsem, „Kociarz” Kristen Roupenian cię przerazi. W tych opowiadaniach możesz odnaleźć siebie
„Kociarz” okrzyknięty został fenomenem na miarę XXI wieku. Zbiór opowiadań, który powstał po publikacji jednego z nich, to obraz społeczeństwa w dobie Instagrama i Tindera. To historie wzięte z życia pokolenia „ja”, które wszczęły gorące dyskusje. Co mówi o milenialsach Kristen Roupenian?
OCENA
Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o filmach, serialach i książkach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres rozrywka.blog.
„Kociarz” Kristen Roupenian z dnia na dzień stał się przebojem, choć dziś powiemy raczej wiralem i to zresztą dobrze odda charakter samego opowiadania, a także całego zbioru, który nie tak dawno ukazał się w Polsce. Ta krótka historia rozpoczęła szeroką dyskusję, zarówno w mediach społecznościowych, angażując „zwykłych” czytelników, jak i zajmując krytyków głośnych tytułów takich jak „New York Times” czy „The New Yorker”. To właśnie w „The New Yorkerze” po raz pierwszy masowa publiczność miała okazję zetknąć się z „Kociarzem” (ang. „Cat Person”). Opowiadanie, liczące zaledwie 30 stron (a gdyby podejść nieco uczciwiej do samego wydania tomu, to tych stron byłoby o połowę mniej), przeczytały we wspomnianym tytule ponad 2 mln osób.
„Kociarz” wywołał kontrowersje, nie tylko ze względu na poruszenie tematyki seksu i to seksu – dodajmy – nieudanego, ale także z uwagi na różny odbiór treści przez kobiety i mężczyzn.
Jeśli dodamy do tego wzrastającą w ówczesnym czasie (pierwsza publikacja „Kociarza” to grudzień 2017) popularność ruchów #MeToo i Time's Up! to mamy gotowy przepis na coś, co może wywołać prawdziwą burzę. I tak się właśnie stało, choć jej konsekwencje są ostatecznie pozytywne, a więc – jak wspomina w tekście Kinga Dunin – kontrakt pisarki na książkę opiewający na 1,2 mln dol., plany HBO, aby stworzyć serial na podstawie zbioru opowiadań czy w końcu: rozpoczęcie takiej dyskusji w ogóle. Dyskusji o relacjach międzyludzkich, o wzajemnych traktowaniu kobiet i mężczyzn, a także o tym, jacy jesteśmy my wszyscy żyjący w epoce Instagrama i Tindera oraz w pogoni za lepszym jutrem, miłością w XXI wieku.
Oczywiście, dyskusje po premierze „Kociarza” były zażarte, na Twitterze powstał profil Men React To Cat Person, na którym przedstawiane były reakcje mężczyzn na to, co przeczytali. Co ciekawe, wśród młodych ludzi, którzy zetknęli się z „Kociarzem”, pojawiły się głosy, że nie są pewni, czy powstałe opowiadanie powinno być traktowane jak fikcja.
Ta w pewnym sensie od początku podszyta jest czymś toksycznym, z czym można wiązać pośrednio brak pewności siebie, wymagania jakie narzucają nam (a może my sami sobie narzucamy?) media społecznościowe i znowu – brak pewnej dojrzałości. W reakcjach na tekst przewijał się też motyw fat shamingu, czyli napiętnowania osób ze względu na ich otyłość.
To „wybrakowanie”, o którym wspominam, jest niejako motywem przewodnim całego tomu. Bo o czym właściwie jest ten „Kociarz”?
Mamy dwanaście opowiadań (w tym jedno tytułowe), które składają się na cykl i które w wymowie, formie i charakterze różnią się od siebie. Gdzieś jednak, nazwijmy to, w podskórnej warstwie łączy je dowcip, uwielbienie ich autorki do makabreski, bo groteska i czarny humor grają tu ze sobą w „ping-ponga”.
W recenzji „The Guardian” pojawia się zdanie, że zbiór „Kociarz” (ang. ) może nie być tym, czego fani pierwszego opowiadania oczekiwali.
Rzeczywiście, jeśli ktoś oczekiwał, że wszystkie historie skupią się na relacjach damsko-męskich dwudziesto- i trzydziestolatków, może poczuć się zawiedziony. Choć jeśli da zbiorowi szansę, odkryje, że niesłusznie. Owszem, mamy tu wiele różnych opowieści, ale wspólne mianowniki widać jak na dłoni.
Część tekstów to historie, można by powiedzieć, zwykłe, opowiadane językiem ludzi, jakich znamy. Czytając je, mamy wrażenie jakby przyjaciel bądź przyjaciółka dzielili się z nami własnymi sekretami, mówili o emocjach i wydarzeniach z ich życia. Ale pomiędzy tymi prozaicznymi historiami, które poruszają, znajdują się też takie z elementami baśni czy fantasy. Na przykład opowiadanie „Lustro, wiadro i stara kość” w całości stylizowane jest na baśń, której elementy tak dobrze znamy z okresu dzieciństwa, kiedy rodzice czytali nam do snu historię o miłości, zdradzie, złych siostrach i braciach, którzy poszukują szczęścia w odległych krainach.
Niezależnie od formy Roupenian próbuje nam powiedzieć coś o nas samych – jak bezwzględni potrafimy być, jak zapatrzeni w siebie, jak łatwo potrafimy przesuwać granice, jak lekką ręką potrafimy zrzucić winę na kogoś innego, jak bardzo pragniemy, pożądamy i chcemy. A wszystko to w imię lepszego samopoczucia, ale też z powodu strachu przed drugim człowiekiem, brakiem zrozumienia, niechęci do prawdziwej szczerej rozmowy czy zmagania się z własnymi problemami. Nie radzimy sobie z emocjami i codziennym życiem, boimy się, jesteśmy pokoleniem „ja” – mówi nam pisarka z pewną lekkością, ale zasiewając w nas ziarno niepewności, strachu.
Bo opowiadania z jednej strony przyswaja się łatwo, szybko, przyjemnie. Z drugiej zaś strony czuć momentami ogromny dyskomfort, kiedy czytamy, jak łatwo jeden człowiek może przejąć z satysfakcją władzę nad drugim albo że dziecko jest zdolne do okrucieństwa.
Bohaterami i bohaterkami tekstów Roupenian są kobiety, mężczyźni i dzieci. Czasem narracja jest pierwszoosobowa, a czasem trzecioosobowa. Choć lądujemy w różnych miejscach na świecie i w różnych sytuacjach, czuć podobny klimat tych historii, które każą nam się zatrzymać, ale... momentami nie uciekają od banału. Ale tego z kolei nie trzeba traktować jako zarzut – wszak to te podstawowe, banalne kwestie powodują czasem najwięcej problemów.
I potrafią sprowokować najbardziej zacięte dyskusje.
* Autorką zdjęcia tytułowego jest Elisa Roupenian Toha. Na fotografii znajduje się autorka „Kociarza”, Kristen Roupenian.