Idziemy na wojnę! Korea Północna grozi atakami nuklearnymi. Po zbudowaniu schronu przeciwatomowego, zaopatrzmy się w niezbędne filmy, które w pewien sposób wytłumaczą nam, co tak naprawdę się stało i jak do tego doszło.
Komercyjnie i pod publiczkę
Poważny temat nieustającej waśni między komunistyczną Północą a demokratycznym Południem da się zaprezentować w formie lekkiej, łatwej i przyjemnej. Dwaj reprezentanci takiego kina pokazują się o klasę wyżej niż hollywoodzkie superprodukcje. Wydany w Polsce Silmido, to film dla spokoju ducha. Grupa skazańców zostaje oddelegowana do specjalnego zadania – dokonania zamachu na przywódcę Korei Północnej. Brzmi jak azjatycka Walkiria, ale w rzeczywistości jest to typowe męskie kino przepełnione testosteronem. Esencja dobrego kina akcji!
Secret Reunion to już inna bajka. Komedia sensacyjna o przyjaźni między prywatnym detektywem, a jego pomocnikiem, który jest północnokoreańskim szpiegiem. Humor nakręca się przez wzajemną niepewność, czy jeden wie o drugim – niczym parodia Infiltracji (tudzież Infernal Affairs). Wśród fabularnej intrygi przewijają się banalne rozwiązania scenariuszowe oraz przewidywalność historii. Sposób narracji wydaje się jednak o wiele atrakcyjniejszy. Setki takich historii zaoferowało nam już kino amerykańskie, a w tym przypadku twórcy obalają tezę, że znane nie oznacza nudne.
Obydwa obrazy zdobyły w Korei nagrodę Niebieskiego Smoka za najlepsze filmy komercyjne.
Ambitnie i festiwalowo
Gość wielu festiwali i twórca rewelacyjnej trylogii zemsty też przyczynił się do komentarza względem konfliktu dwóch Korei. Joint Security Area w reżyserii Park-Chan Wooka to mocne kino polityczno-wojenne o silnie strzeżonej granicy między krajami. To jeden z tych obrazów, o którym za wiele mówić nie można, bo zepsuje się przyjemność z oglądania. Po seansie sam Tarantino umieścił go na swojej prywatnej liście najlepszych dwudziestu filmów.
The Yellow Sea twórcy The Chaser, również politykuje lecz robi to bardziej paranoicznie i szpiegowsko. To odważny i brutalny kryminał o mężczyźnie, który próbuje uciec z komunistycznego kraju na Południe. Jego żonie się udało, więc on pragnie się znowu z nią zjednoczyć. Film, mimo iż nie zdobył żadnych nagród, gościł na festiwalu w Cannes w sekcji Un Certain Regard i wzbudził bardzo pozytywne odczucia.
Brutalnie i poetycko
Najpopularniejszy Koreańczyk w Polsce, Kim Ki-Duk, też nie pozostaje obojętnym do spraw wagi politycznej. Z jego punktu widzenia problem obrazowany jest tylko z perspektywy jednostki. Strażnik wybrzeża opowiada o żołnierzach patrolujących południowokoreańskiego wybrzeża i oczekujących na szpiega z Północy. Wojsku mówi się, że to najwyższy honor zabić takiego osobnika. Nic więcej nie wypada mi powiedzieć. Film jest depresyjną wersją Jarhead, a zdaje się o wiele bardziej realistyczny i uniwersalny. Nawet Hollywood North Reporter porównał obrazy do kultowych wojennych eposów jak Łowca jeleni czy Urodzony 4 lipca. Strasznie trudny, ale za to ważny film!
Kim Ki-Duk postanowił też troszkę uromantycznić konflikt i napisał scenariusz do Poongsan – melodramatycznej historii o kurierze, który nielegalnie przekracza granice między Koreami, dostarczając różne tajne przesyłki. Pewnego dnia musi dostarczyć kochankę bardzo ważnej osoby ze stolicy Północnej Korei. Współczesna azjatycka wersja Romea i Julii przedstawiona w kontrowersyjnym świetle politycznym.