Coraz więcej samozwańczych ekspertów od koronawirusa. Do akcji wkraczają także celebryci
Pandemia koronawirusa działa tak, jak wszystkie sytuacje kryzysowe. Pojawia się więc panika, teorie spiskowe i, co chyba najgorsze, coraz więcej samozwańczych ekspertów od COVID-19.
Gwiazdy, celebryci i influencerzy czasami potrafią dobrze wykorzystać swoje zasięgi i dawać pozytywny przykład. Beata Kozidrak nie tak dawno pokazała, jak umilić sobie czas przy myciu rąk, a wielu blogerów i vlogerów zaangażowało się w akcję #zostańwdomu. Pojawili się też i tacy, którzy postanowili pójść w zupełnie przeciwnym kierunku.
Przykłady szkodliwych zachowań słynnych osób z całego świata można mnożyć bez końca.
Wspomnijmy chociażby Rudy’ego Goberta, który podczas jednej z konferencji prasowych pokazał swoją pogardę dla koronawirusa, dotykając wszystkich mikrofonów w zasięgu jego ręki. Jakiś czas potem okazało się, że sam jest zarażony. Przeprosił więc i w porządku. Popełnił błąd, do którego się przyznał. Z drugiej jednak strony influencerka z TikToka, niejaka Ava Louise nagrała filmik, na którym klęczy w samolotowej toalecie i liże deskę klozetową. Nie zmyślam:
Z naszego rodzinnego podwórka warto wspomnieć Jarosława Kuźniara, który potraktował zagrożenie koronawirusem z mniejszym, ale również pełnym ignorancji polotem. W swoim wpisie na Twitterze wyśmiał bowiem wszelkie środki ostrożności:
We wspomnianych wypadkach zagrożenie jest jeszcze znikome.
Wiele osób traktuje takie zachowania z przymrużeniem oka. Mniej zabawnie i ironicznie robi się, kiedy celebryci biorą się za porady, jak leczyć koronawirusa. Weźmy Monikę Zamachowską. Ta uznała, że w walce z COVID-19 prócz mycia rąk i uważania na to, czego się dotyka warto skorzystać z usług bioenergoterapeuty. Tak się składa, że jeden z nich jest wieloletnim kolegą prezenterki. Zareklamowała więc jego usługi zaznaczając, że jego działania uchroniły ją przed wieloma chorobami, w tym przed atakiem paniki.
Nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że akurat na koronawirusa to nie zadziała. Podobnie jak picie dużych ilości wody, najlepiej przegotowanej, bo COVID-19 umiera w temperaturze wyższej niż 27 stopni. Czemu piszę akurat o tym? Bo pewien influencer, ½ pary Fit Lovers zamieścił taką informację w jednej ze swoich relacji.
Na szczęście nie zabrakło szybkiej reakcji ze strony osób myślących bardziej zdroworozsądkowo.
Jego porady skomentował m.in. Dziki Trener (ostatnia minuta poniższego filmiku):
Za pomocą Facebooka głos w sprawie zabrał również Jacek Gadzinowski:
Obaj panowie zwracają uwagę, że porady Mateusza Janusza mogą posłuchać jego fani. Bo właśnie w tym tkwi największy problem. Kiedy ktoś o znacznych zasięgach coś powie, tysiące obserwujących go osób biorą to za prawdę objawioną. Nie zadają sobie trudu, aby sprawdzić, czy to prawda. Niestety, sami celebryci tego nie rozumieją.
Gwiazdy, blogerzy i influencerzy w pogoni za coraz lepszymi kontraktami zapominają, jakie konsekwencje mogą przynieść ich słowa, kiedy zostaną puszczone w eter. Nawet jeśli dany post czy relacja znajdują się na ich profilu przez krótką chwilę, może je zobaczyć wiele osób, a co za tym idzie - przyjąć ich słowa za pewnik.
Niestety coraz częściej wiedzę na temat otaczającego nas świata czerpiemy z fanpage’y, blogów i vlogów. Nie zadajemy sobie trudu, aby sprawdzić prawdziwość podawanych informacji. A jest to nawyk, który w czasie pandemii może nam wszystkim uratować życie.