Remake „Króla Lwa” nowym władcą Lwiej Ziemi? Nic z tych rzeczy - fani narzekają na dubbing, a krytycy niszczą na Rotten Tomatoes
Bez względu na to co się wydarzy, nowa wersja „Króla Lwa” i tak będzie zapewne finansowym sukcesem. Disney nie ma jednak szans na jakąkolwiek taryfę ulgową, gdy całość pomysłu na remake ogranicza się do hiperrealistycznych animacji. Krytycy zrównali film z ziemią, a polscy fani szeroko komentują opublikowane piosenki ze zmienionymi tekstami.
Perspektywa remake'u z nową obsadą i w realistycznej szacie graficznej dla wielu fanów oryginalnego „Króla Lwa” wiązała się z mocno sprzecznymi uczuciami. Z jednej strony oznaczało kolejną okazję, by pójść do kina na ukochaną produkcję, a z drugiej szybko pojawiły się obawy, że będziemy mieć do czynienia z pozbawioną duszy, nędzną kopią. Niestety, wszystko wskazuje na to, że spełniła się ta druga opcja.
Na to przynajmniej wskazują opublikowane wczoraj wieczorem recenzje z zagranicznej prasy. W znacznej większości negatywne, często wręcz bardzo ostre. Amerykańscy recenzenci wskazują na kopiowanie oryginalnej fabuły niemal scena po scenie, niepotrzebne przedłużenie czasu filmu i brak pomysłu na siebie.
„Król Lew” osiągnął niezwykle niskie wyniki - 58 proc. na Rotten Tomatoes i 57 punktów na portalu Metacritic.
Najwięcej kontrowersji wzbudzają nowe, fotorealistyczne kreacje lwów. Część oglądających zachwyciła się dbałością o detale i pięknem zwierząt wyjętych jakby z natury. Wielu komentujących zwróciło jednak uwagę na problem z pokazaniem emocji za pomocą realistycznych lwów. Co tylko postawiło dodatkową barierę między dubbingującymi aktorami i widzianymi na ekranie bohaterami. Dlatego pochwał ze strony dziennikarzy doczekali się tylko Beyonce, Seth Rogen i Billy Eichner, a niektórzy widzowie wyrazili tęsknotę za Jeremym Ironsem w roli Skazy.
Swoje powody do narzekania mają też widzowie z Polski, którzy wczoraj otrzymali specjalny wgląd w nowe-stare piosenki z rodzimej wersji. Reakcje również są dosyć mieszane, ale nie brakuje narzekań. Niektórych słuchaczy odrzucił przekombinowany i próbujący na siłę nawiązywać do afrykańskich rytmów cover Miłość rośnie wokół nas. Udział w nim wzięli Krzysztof Zalewski, Vito (Bitamina), Mela Koteluk oraz Paulina i Natalia Przybysz, ale mimo głośnych nazwisk zabrakło magii znanej z oryginału Eltona Johna.
- Czytaj także: Jak fabułę i polską wersję językową nowego „Króla Lwa” oceniła nasza redaktorka? Przeczytacie w bezspoilerowej recenzji filmu na Rozrywka.Blog.
Inni widzowie nie mogą z kolei zrozumieć, dlaczego teksty niektórych utworów pozostały niezmienione w stosunku do wersji z 1994 roku, a pozostałe otrzymały niemal całkowitą przeróbkę. Zwłaszcza, że w większości przypadków uwspółcześniony tekst nie brzmi wcale lepiej. Na co najlepszym dowodem jest absolutnie niepotrzebne nawiązywanie do rodzimej polityki przez hasło: „Nadchodzi tu czas dobrej zmiany” w solowym numerze Artura Żmijewskiego jako Skazy. Notabene mowa o piosence, która w remake'u została znacznie skrócona.
Problemem nie okazały się nowe głosy, bo te fani przyjęli z dosyć dużym zrozumieniem. Być może zawiodła reżyseria dubbingu.
Wszystkie te fakty składają się na obraz daleki od ideału i niezbyt zachęcający widzów, by udali się do kin. Część recenzentów z USA podsumowywała swoje teksty stwierdzeniami, że jeśli ktoś nie ma nic przeciwko obejrzeniu właściwie tego samego filmu (tylko w nowej odsłonie), to mogą spokojnie wybrać się do kin. Rzecz w tym, że fani pierwotnej wersji mogą zrobić właściwie to samo, oglądając klasycznego „Króla Lwa” i bawiąc się przy tym o niebo lepiej.
- Czytaj także: To nie koniec planowanych przez Disneya remake'ów produkcji animowanych sprzed lat. Do sieci niedawno trafił pierwszy zwiastun aktorskiej „Mulan”.