Znudziły cię teen dramy? „Książęta” to szwedzka odtrutka na amerykańską monotonię
Niby widzieliśmy to już dziesiątki razy, a jednak nie do końca. „Książęta” to taki ciekawy twór, który z jednej strony skrupulatnie odhacza popularne motywy współczesnych teen drama, z drugiej nie brak mu scenariuszowej dojrzałości i powściągliwości.
OCENA
„Książęta” to nowy szwedzki serial Netfliksa, którego fabularny wstęp można streścić następująco: fikcyjny książę Szwecji, Wilhelm, przyszły dziedzic tronu, nieco przesadził z używkami i agresją w jednym z klubów. Nagrania z jego wojaży trafiły do sieci, przeradzając się w virale i memy, w konsekwencji musiał stanąć przed kamerami, przeprosić cały kraj za swoje zachowanie i zapowiedzieć, że edukację kontynuować będzie w elitarnej szkole z internatem, skupiając się na nauce i swojej przyszłości. Nastoletni bohater wcale tego nie chce, ale nie stawia oporu: zna swoją powinność i wie, że bunt nie ma sensu. Na miejscu już pierwszego dnia wpada mu w oko inny uczeń, jednak zdecyduje się ukrywać kwitnący romans (a zatem: swoją prawdziwą orientację) przed przyjaciółmi, rodziną i – przede wszystkim – opinią publiczną.
Serial „Książęta” zapowiadano jako mariaż „The Crown” ze „Szkołą dla elity”.
I o ile z tą pierwszą produkcją nie ma właściwie nic wspólnego, o tyle do „Szkoły” pod wieloma względami jest mu blisko. W obu przypadkach przyglądamy się codziennym problemom dzieciaków uczęszczających do elitarnej placówki edukacyjnej, oba seriale zawierają motyw starcia klas (podobnie jak w hiszpańskiej produkcji, tak i w „Książętach” pojawiają się bohaterowie, którzy uczą się w internacie, choć ich na to nie stać – co prawda z innych powodów, ale stosunek bogatszych, uprzywilejowanych kolegów wobec niezamożnych jest właściwie ten sam). Największa różnica polega na tym, że w szwedzkim serialu problemy nastolatków są znacznie bardziej przyziemne, a co za tym idzie – bliższe rzeczywistości. „Książęta” w ogóle wyróżniają się na tle innych popularnych seriali teen drama zaskakującym autentyzmem.
To czysty obyczaj z krwi i kości, nieprzerysowany, powściągliwy, bazujący na rozterkach, w które jesteśmy skłonni uwierzyć. Nastolatki są tu faktycznie nastolatkami, twórcy nie ubierają ich w pozy dorosłych. W role uczniów nie wcielają się znacznie starsi aktorzy, a decyzje, zachowania i relacje postaci są nadzwyczaj przekonujące i wypadają bardzo naturalnie. Zasługa leży tu nie tylko po stronie scenarzystów, ale również wspomnianych aktorów; zwłaszcza portretujący Wilhelma Edvin Ryding fantastycznie radzi sobie z rolą niedopasowanego chłopca, z jednej strony zagubionego i poszukującego własnej tożsamości, z drugiej – bądź co bądź – dziedzica tronu Szwecji.
„Książęta” to sześć odcinków o nieśpiesznym tempie, co dla części fanów typowego young adult może okazać się odstraszające. Nie znajdziecie tu emocjonujących cliffhangerów i nagłych zwrotów akcji; ta opowieść lubi się snuć. Jasne, nie unika ciekawych, niejednoznacznych tematów, ale momentami fabularna opieszałość potrafi dać się we znaki, a całość ostatecznie jest po prostu kolejną historią miłosną. Forma tej produkcji prowokuje pytanie o jej target: dla części młodszych widzów, przywykłych do przerysowanych dram, całość może być najzwyczajniej w świecie nieangażująca; tymczasem starsi widzowie mogą nie mieć ochoty oglądać kolejnej produkcji o rozterkach małolatów. Tym niemniej: kłaniam się twórcom za podjęcie próby opowiedzenia o nastolatkach z wyższych sfer w tak niecodzienny sposób. „Książęta” odcinają się poniekąd od gatunkowych standardów i przełamują stereotyp ekranowego młodego księcia. Jest w szwedzkiej produkcji coś świeżego, co może spodobać się widzom głodnym skromniejszych opowieści o młodzieńczych cierpieniach i zauroczeniach. Zapewne jest ich więcej, niż sądziłem.