„Lepsi niż my” to jeden z najciekawszych seriali science fiction na Netfliksie. Zrobili go Rosjanie
Czasy kulturowej rywalizacji Stanów Zjednoczonych i Rosji dawno minęły i to Zachód wyszedł z nich zwycięsko. Nie oznacza to jednak, że nasi sąsiedzi nie tworzą żadnych wartych zainteresowania produkcji. Najnowszy serial Netfliksa, „Lepsi niż my” pokazuje, iż dobre science fiction wcale nie musi być robione przez Amerykanów.
OCENA
W ostatnich miesiącach na platformie Netflix pojawiło się wiele nowy produkcji z gatunku science fiction. Niestety, większość tych premier kończyło się dużym zawodem dla widzów. Czarę goryczy przelał debiutujący kilkadziesiąt dni temu serial „Another Life”, który okazał się piramidalną katastrofą pod niemal każdym względem. Czym tylko udowodnił, że współczesne produkcje sci-fi mają problemy z nawiązaniem do godnej pochwał klasyki gatunku. Ich twórcom zwyczajnie brakuje odwagi i pomysłowości, żeby stworzyć coś nowego.
Równowaga w kulturze (podobnie jak w przyrodzie) musi być jednak zachowana. Dlatego w odpowiedzi na kryzys amerykańskiego science fiction przybył naprawdę interesujący rosyjski serial. „Lepsi niż my” zadebiutowali niedawno w serwisie Netflix i warto mocniej pochylić się nad tym, dlaczego warto obejrzeć to dzieło.
„Lepsi niż my” to rodzinny dramat z futurystycznymi elementami i zarazem próba odpowiedzi na pytanie o człowieczeństwo robotów.
Akcja serialu rozgrywa się w Moskwie 2029 roku. Technologia poszła do przodu, dzięki czemu w niemal każdym domu czy miejscu pracy znajdują się mniej lub bardziej humanoidalne roboty. Nie mają one żadnych praw i nie są w stanie abstrakcyjnie myśleć, ale i tak podbijają serca i umysły ludzi. Dość wspomnieć, że jedną z najbardziej rozwiniętych gałęzi przemysłu jest produkcja sexbotów na własny użytek. Liderem rynku jest firma Cronos dowodzona przez Wiktora Torpowa. Mężczyźnie udaje się zakupić na czarnym rynku stworzony przez Chińczyków model nowego robota, lepszego niż każdy z dotychczasowych. Model zwany Arisa w wyniku zamieszania opuszcza jednak budynek Cronosa i natrafia na córkę Georgija Safronowa.
To właśnie on (niegdyś świetny chirurg, a obecnie lekarz medycyny sądowej) jest pierwszoplanowych bohaterem serialu. Arisa zaprzyjaźnia się z nim i jego dwójką dzieci, co wkrótce postanawia wykorzystać Torpow. W międzyczasie toczy się bowiem ogólnokrajowa dyskusja o obecności technologii w życiu Rosjan. Przeciwnicy robotów, nazywający się Likwidatorami masowo niszczą znalezione maszyny, a czasem zabijają nawet ich właścicieli. Z kolei rząd planuje wprowadzić nowe prawo emerytalne, dzięki któremu ludzie musieliby kończyć życie zawodowe już po ukończeniu 40. roku życia. Na rynku pracy zastąpiłyby ich ultranowoczesne boty wzorowane na Arisie.
Rosyjski serial stawia ambitne, ciekawe pytania, a dzięki bliskości czasowej wydaje się aktualny i uniwersalny.
Czy uprawianie seksu z robotem to zdrada? Czy stworzenie kopii zmarłego dziecka może pomóc wyjść rodzicom z traumy? Jak rozwój robotyki wpłynie na ekonomię, a jak na nasze samopoczucie? Co jeśli przeciwko robotom wystąpią ruchy o skrajnej i niebezpiecznej ideologii? Wszystkie te kwestie zostają w „Lepsi niż my” poruszone, a także umiejscowione w wiarygodnym i pełnym życia świecie. Twórcom w osobach Aleksandra Kessela i Aleksandra Dagana wyraźnie zależało na pokazaniu historii Safronowa i jego rodziny w szerszym kontekście zmian społecznych i technologicznych.
Udało się to zaskakująco dobrze, bo objęło różne poziomy życia. To coś, czego w większości seriali i filmów science fiction z ostatnich lat, zdecydowanie brakowało. Oczywiście rosyjska produkcja czerpie inspiracje z takich dzieł jak „Ja, Robot”, „Łowca androidów” czy „Terminator”, ale nie próbuje zrobić na ich wzór filmu akcji czy produkcji neo-noir. Poza spojrzeniem na naszą przyszłość to wciąż przede wszystkim dramat o rozpadających się rodzinach i skorumpowanej rosyjskiej polityce. Wielkie korporacje rywalizują tu o względy rządu, a maluczcy mogą się tylko modlić, żeby los ich oszczędził.
Twórcy „Lepszych niż my” starają się też unikać stereotypowych portretów Rosjan. Nie zawsze się to udaje, ale i tak jest nieźle.
W produkcji pojawiają się więc m.in. sadystyczny multimilioner, zbuntowany nastolatek szukający swojego miejsca u Likwidatorów, kłamliwa eks-żona, przegrany i pijący eks-mąż czy skorumpowany pracownik służby zdrowia. W tym układzie pojawia się też jednak kilka niespodzianek i zwrotów, akcji dzięki którym zarówno historia, jak i bohaterowie pokazują widzom niespodziewane oblicze.
„Lepsi niż my” to nie jest serial idealny. Mógłby być choćby krótszy. Nieczęsto spotyka się trwający aż szesnaście odcinków 1. sezon. I są ku temu powody. W pewnym momencie opowiada w serialu fabuła niebezpiecznie zwalnia i zaczyna się nieco powtarzać. Mimo wszystko jest to też na tyle niszowa historia, że rosyjski serial raczej nie przekona każdego widza. Lepiej jednak alienować odbiorców nadmierną ambicją czy rozmiarem niż leniwą opowieścią i jeszcze gorszym wykonaniem. W takich chwilach na pewno warto się cieszyć, że Netflix nie ogranicza swojej współpracy produkcyjnej tylko do Stanów Zjednoczonych. W innym wypadku jeden z ciekawszych seriali sci-fi ostatnich lat zostałby pokazany tylko w rosyjskiej telewizji.