REKLAMA

„Locke & Key” ma być serialem, który kiedyś zastąpi „Stranger Things”. Oceniamy 1. sezon mieszanki horroru i fantasy

Netflix wypuścił dzisiaj swój najważniejszy lutowy serial zatytułowany „Lock & Key”. To adaptacja słynnej serii komiksów i młodzieżowy serial łączący horror z fantasy. Już na pierwszy rzut oka zapowiada się więc na olbrzymi hit i dzieło w sam raz dla użytkowników platformy. Czy produkcji udało się spełnił przedpremierowe nadzieje? Oceniamy.

locke and key netflix
REKLAMA
REKLAMA

Czy nam się to podoba czy nie, Netflix zazwyczaj obchodzi się ze swoimi dawnymi hitami bez większych sentymentów. Seriale takie jak „Dark”, „BoJack Horseman” czy „Tuca i Bertie” spokojnie mogły dostać więcej sezonów niż zdecydowano i jeszcze przed kilka lata funkcjonować na pierwszej linii światowej popkultury. Amerykańska firma zawsze wychodzi jednak z założenia, że nowe jest lepsze i tańsze. Dlatego biblioteka serwisu przypomina czasem brutalne pole bitwy między kolejnymi sezonami popularnych produkcji i wyczekiwanymi nowościami.

Nie jest wcale takie trudne wyobrazić sobie, że nawet tak popularne dzieło jak „Stranger Things” prędzej czy później zostanie skasowane. Ba, wydaje się, że szefowie platformy wcale nie uciekali od tej myśli. Odpowiedzią na pytanie: „Co dalej?” może być debiutujący dzisiaj serial „Locke and Key”. Wystarczy zwrócić uwagę na poszczególne elementy składające się na fabułę produkcji. To adaptacja popularnej serii komiksowej stworzonej przez Joe Hilla (syna Stephena Kinga) i wydanej przez IWD Publishing w latach 2008-2013. A jednocześnie gatunkowa mieszanka teen drama, horroru i magicznej fantastyki. Co oczywiście nie oznacza z góry, że będziemy mieć do czynienia z hitem, bo odpowiednie składniki nie zawsze przynoszą idealne danie. Jak dokładnie jest w przypadku nowej produkcji serwisu Netflix?

Locke and Key Netflix - recenzja:

„Locke & Key” opowiada o tajemniczym Key House należącym od pokoleń do rodziny Locke'ów. Posiadłość przez wiele lat stała pusta po tym, jak wyprowadzili się z niej dwaj ostatni bracia – Rendell i Duncan. Pierwszy z nich zostaje po latach zabity przez jednego ze swoich uczniów. Po śmierci Rendella jego żona i trójka dzieci przeprowadzają się do Key House. Wkrótce odkrywają, że w domu można znaleźć rozmaite magiczne klucze. Tyler, Kinsey i Bode nie wiedzą jednak jeszcze, że przyjdzie im walczyć o klucze z potężną magiczną istotą, której pochodzenia nie będą rozumieli. Odkryją też nieprzyjemną prawdę o przeszłości swojego ojca.

Wszystko to brzmi jak swoiste połączenie „Harry'ego Pottera”, „Serii niefortunnych zdarzeń” i nastoletnich powieści kryminalnych. I faktycznie rozmaite inspiracje stojące za powstaniem „Locke & Key” są dosyć ewidentne. Początkowa obawa, że będziemy mieć do czynienia z kolejną standardową produkcją fantasy, szybko zostaje jednak rozwiana przez długą listę ciekawych rozwiązań, interesujących zwrotów akcji i zaskakująco dojrzałej opowieści.

Nowa produkcja Netfliksa tylko na pierwszy rzut oka przypomina bajkę. Pod płaszczykiem historii o magicznych kluczach pozwalających podróżować po świecie, zaglądać do czyjejś głowy lub przyjmować cudzą postać, kryje się tak naprawdę opowieść o wychodzeniu z traumy i ciągłej walce z poczuciem winy. Śmierć Rendella Locke'a nie jest tylko typowym dla tego gatunku punktem wyjścia, który otworzy przed młodymi bohaterami drzwi do świata magii. Dla każdego z członków rodziny to niezwykle bolesne doświadczenie, a jego skutki będą ich prześladować przez cały 1. sezon na różne sposoby. Joe Hill bierze tutaj przykład ze swojego ojca i podejmuje za pomocą rozrywkowego gatunku tak poważne tematy jak depresja i alkoholizm.

Locke and Key” jest znacznie bardziej dojrzałą i interesującą produkcją niż „Stranger Things”, bo bohaterowie muszą się liczyć z konsekwencjami swoich działań.

Produkcji pomaga fakt, że Kinsey, Bode i Tyler są w różnym wieku, więc ich zachowania, reakcje, lęki czy sposób wykorzystywania magii różnią się od siebie. Dzięki temu w gruncie rzeczy dosyć powtarzalny schemat: któryś Locke znajduje klucz, pokazuje go rodzeństwu, ktoś próbuje ich powstrzymać, nie zaczyna szybko nudzić. A im bardziej rozkręca się historia, tym Hill dodaje bardziej zaskakujących i interesujących wątków. Nie wszystko jest tu oczywiście idealne, osobiście wolałbym poznać nieco więcej szczegółów o antagonistce zwanej Dodge, ale w następnym sezonie (o ile do takowego dojdzie) te drobne wpadki na pewno będzie można poprawić.

Do niewielu rzeczy można się też przyczepić od strony realizacyjnej. Niemal od razu widać, że Netflix nie szczędził kosztów na scenografię i efekty specjalne (inaczej niż w przypadku innej adaptacji komiksu IWD - „October Faction”). Key House jest pełen magicznej atmosfery, a sam serial świetnie lawiruje między klimatem horroru, nastoletniego romansu, produkcji familijnej i fantasy. „Locke & Key” jest też kolejnym serialem Netfliksa, który pokazuje, że stawianie na młodszych aktorów do ról nastolatków jest najlepszym pomysłem. Akurat w tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z mieszaną obsadą pod względem, ale grająca Kinsey i urodzona w 2002 roku Emillia Jones radzi sobie wyjątkowo dobrze.

REKLAMA

Nie licząc jednego drobnego zgrzytu w postaci wyjątkowo bezsensownego wątku pobocznego (niekompetencja policji w Massachusetts jest porażająca), serial „Locke and Key” spełnia wszystkie pokładane w nim nadzieje. Naprawdę jestem sobie w stanie wyobrazić, że za kilka lat popularność tej produkcji dorówna najważniejszym Netflix Originals sprzed lat. To już jest naprawdę dobry serial, a kryje w sobie jeszcze większy potencjał. Oby szefowie platformy też to zauważyli.

„Locke & Key” znajdziecie na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA