Szok i niedowierzanie. Internauci dziwią się, że główna bohaterka remake'u „Małej syrenki” może być czarnoskóra
Disney kontynuuje prace nad następnymi aktorskimi remake'ami swoich klasycznych filmów, w tym „Małej syrenki”. Wybranie czarnoskórej piosenkarki Halle Bailey do roli Arielki wywołało jednak olbrzymie poruszenie wśród internautów. Posypały się rasistowskie dowcipy, zapowiedzi zniszczonego dzieciństwa... i narzekania rudych fanek, że straciły swoją jedyną przedstawicielkę.
Gdy w 1837 roku „Mała syrenka” po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w formie książkowej jej autor, Hans Christian Andersen chyba nie mógł spodziewać się, że prawie dwieście lat później wokół jego dzieła rozpęta się rasowy spór. W pewnym sensie słusznie, że sobie tego nie wyobrażał, bo wcale nie chodzi o jego bohaterkę, a o Ariel z disneyowskiej adaptacji. A przynajmniej tak wydaje się wielu komentującym.
Wróćmy jednak do początku. Od pewnego czasu trwają coraz bardziej zaawansowane prace nad aktorską wersją animacji z 1989 roku. Będzie to kolejna próba zarobienia przez Disneya dodatkowych pieniędzy na istniejącej od lat marce. Do tej pory w kinach zawitały m.in. nowy „Dumbo”, „Księga dżungli”, „Aladyn” oraz „Piękna i bestia”. Już na dniach dołączy do nich remake „Króla Lwa”. I trzeba Disneyowi przyznać, że pomimo narzekań wielu fanów oryginalnych wersji, znalazł doskonałe źródło zarobku. Czy zdoła przetrwać również burzę związaną z ogłoszeniem aktorki, która wcieli się wkrótce w Arielkę?
W nowej „Małej syrence” główną rolę zagra czarnoskóra Halle Bailey, co wywołało poruszenie wśród internautów.
Piosenkarka dołączyła do Jacoba Tremblaya i Awkwafiny, którzy już wcześniej znaleźli się w obsadzie. Według portalu Variety, rozmowy w sprawie roli czarownicy Ursuli prowadzi Melissa McCarthy. Część osób błyskawicznie wyraziła swoje zadowolenie z angażu Bailey. Wśród nich nie brakuje przedstawicieli społeczności Afroamerykanów, którzy cieszą się z kolejnego dowodu na reprezentację swojego środowiska w Hollywood. Pojawiły się też opinie chwalące Disneya na wybór Bailey ze względu na jej doskonały głos. Utwory z „Małej syrenki” to absolutny top w historii animacji firmy, więc można mieć nadzieję, że w nowej wersji, w wykonaniu artystki należącej do duetu Chloe x Halle wypadną równie dobrze.
Jeszcze więcej jest jednak głosów niezadowolenia. Jak to zwykle w takiej sytuacji bywa, pojawiły się narzekania na polityczną poprawność i zniszczone dzieciństwa (bo stworzenie remake'u w jakiś sposób najwyraźniej przeszkadza we włączeniu „Małej syrenki” z 1989 roku). Pojawiły się też komentarze od osób o rudym kolorze włosów, które narzekają, że zapewne stracą swoją jedyną disneyowską księżniczkę. Wiele osób żartowało też z powszechnego oburzenia, głosząc nieumiejętność grania syreny przez kobietę pozbawioną ogona lub co gorsza śpiewania w sopranie przez artystkę R&B.
Niestety, trzeba też wyraźnie powiedzieć, że między tymi głosami pojawiło się też sporo zdań wprost rasistowskich.
Tego typu przypadki można było dostrzec również w polskim internecie. Pojawił się też nieśmiertelny strach przed czarnym Geraltem z „Wiedźmina”, który niechybnie przejmie władzę nad światem i doprowadzi do wprowadzenia w naszym kraju tolerancji dla utopców, ghuli i ekologicznych leszy.
Oczywiście, cała ta dyskusja ma niewiele sensu, bo mówimy o fantastycznym, nieistniejącym w realnym świecie stworzeniu. Założenie jakoby syreny powinny być tylko białego koloru skóry jest równie bezsensowne jak twierdzenie, że wszystkie powinny mieć rude włosy, nosić bikini z fioletowych muszelek i przyjaźnić się z krabem i żółtą rybą. Disney swego czasu znacząco przerobił oryginalną opowieść Andersena. Więc czemu nie miałby teraz wprowadzić zmian do własnej wersji? Akurat do tego ma pełnię praw. A że widzowie bezrefleksyjnie płacą za filmu, który w większości już widzieli, to akurat nie ich zmartwienie.