„Zróbcie najlepszy film, jaki się da” – twórcy z Platige Image opowiadają o pracy nad antologią „Miłość, śmierć i roboty” Netfliksa
Antologia animacji „Miłość, śmierć i roboty” to jeden z największych tegorocznych hitów na Netfliksie. Swoją cegiełkę do tego sukcesu dołożyło polskie studio Platige Image, które stworzyło film „Rybia noc”. Twórcy produkcji opowiedzieli nam o kulisach współpracy z Netfliksem oraz możliwym 2. sezonie.
Animacja dla dorosłych cieszy się coraz większą popularnością na Zachodzie. Duży wpływ na powodzenie gatunku w ostatnich latach ma platforma Netflix. W serwisie stale debiutują nowe animowane seriale satyryczne, produkcje akcji wzorowane na japońskim anime, nie wspominając o wielu produkcjach obyczajowych, które przełamują wszelkie podziały wiekowe. Nawet dla Netfliksa zgoda na stworzenie antologii brutalnych i bezkompromisowych filmów animowanych „Miłość, śmierć i roboty” oznaczała podjęcie niemałego ryzyka.
Zapewne nie podjęto by tego wyzwania, gdyby nie zaangażowanie Davida Finchera i Tima Millera. Twórca „Siedmiu” gwarantował zainteresowanie mediów, a Miller ze swoim Blur Studio mógł wziąć na siebie większość procesu produkcyjnego. Zamiast zagarnąć całą chwałę dla siebie, reżyser zaprosił też do współpracy kilka najważniejszych studiów animacji z całego świata. W tym polskie Platige Image.
Rodzime studio animacji przeciętnemu widzowi kojarzy się z postacią Tomasza Bagińskiego, nominowaną do Oscara „Katedrą” i cinematikom do dwóch części „Wiedźmina” od CD Projekt RED.
Warto jednak pamiętać, że studio ma za sobą ponad dwadzieścia lat doświadczeń i tysiące filmów tworzonych na potrzeby komercyjne i artystyczne. Firma współpracuje też z Netfliksem przy efektach specjalnych do serialowego „Wiedźmina”. Środowisko tego typu studiów animacji jest stosunkowo niewielkie (jeżeli porównać je do całej branży filmowej), dlatego obecność Platige Image pośród twórców „Miłości, śmierci i robotów” nie jest niczym szokującym. Co nie oznacza, że propozycja od Tima Millera nie zaskoczyła w żaden sposób Polaków:
Pierwszego maila z zaproszeniem do współpracy dostałem jakieś dwa lata temu. Było to bardzo niespodziewane. Z różnymi firmami, które tworzyły „Miłość, śmierć i roboty” pracujemy na jednym rynku, ale nigdy nie mamy okazji z nimi współdziałać. Od razu poczułem dreszcz emocji, choć wtedy jeszcze projekt był oznaczony jako: „niezatytułowana antologia animacji”. Dopiero po podpisaniu odpowiednich umów o poufności dowiedzieliśmy się od Tima, jaki jest ogólny zarys tego pomysłu - zdradził producent „Rybiej nocy”, Artur Zicz.
Plany stworzenia „Miłości, śmierci i robotów” ekscytowały ludzi z Platige Image, ponieważ tego typu przedsięwzięcia należą do absolutnej rzadkości. Animacja przez wiele lat była przedstawiana w głównym nurcie mediów jako produkt (bo nie dzieło artystyczne) przeznaczony dla dzieci. Nie miało to oczywiście wiele wspólnego z długą historią filmów animowanych, ale wygodnie wpisywało się w tezę o rzekomej miałkości popkultury w opozycji do ambitnego kina czy literatury.
Wraz z upływem lat w amerykańskiej telewizji zaczęło pojawiać się coraz więcej animowanych seriali, które nie bały się brutalnego języka, bezkompromisowego humoru i dorosłych historii. Satyryczne animacje stały się amerykańskim towarem eksportowym, a niedługo później świat opanowała też moda na japońskie anime. Początek nowego wieku był pod wieloma względami nowym otwarciem dla branży i zapowiedzią lepszych czasów dla dorosłych fanów gatunku. Przez krótki moment wydawało się, że podobna zmiana nadejdzie dla pełnometrażowego kina.
Minęło jednak kilka lat i Oscary zaczęły wyróżniać wyłącznie produkcje „pixaropodobne”. Animacja wciąż musi mierzyć się z ogromnym lekceważeniem, a nawet pogardą.
Nie od dzisiaj wiadomo, że robienie pełnometrażowych filmów to niezwykle kosztowny biznes. Jak przyznał Zicz, film animowany dla dorosłych musi sprzedać w kinie około miliona biletów, żeby był opłacalnym przedsięwzięciem. Oczywiście istnieją sposoby, żeby obniżyć tę granicę. Można ubiegać się o dotację od PISF-u lub podjąć współpracę z którąś z telewizji. Zysk zwiększa też dystrybucja międzynarodowa. Wciąż wiąże się to jednak z dużym ryzykiem.
Telewizja również nakłada na twórców pewne ograniczenia. Większość animowanych seriali dla dorosłych koncentruje się na warstwie słownej: humorze i opowieści. Rysunki są dosyć proste, animacja ograniczona, a tła pozbawione detali. Najlepszym reprezentantem tego trendu jest oczywiście „South Park”, ale „Simpsonowie”, „Family Guy”czy „BoJack Horseman” także mają stosunkowo ograniczoną warstwę wizualną. Reżyser „Rybiej nocy”, Damian Nenow (jego ostatni film to „Jeszcze dzień życia”) nie bez powodu podkreślił więc, że „Miłość, śmierć i roboty” wyróżniają się pod tym względem:
Myślałem o pracy przy serialach animowanych, ale nigdy mnie to nie ekscytowało tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Czegoś takiego jak „Love, Death and Robots” jeszcze nie było. Jakość animacji, czyli pewna forma sztuki wizualnej, jest w naszej antologii bardzo ważna. A to kosztuje pieniądze. Seriale animowane w telewizji, ale też platformach streamingowych skupiały się do tej pory na treści. Do ich powstania wykorzystywano bardzo proste narzędzia animacji. Lubię oglądać takie seriale jak „Rick i Morty” czy „South Park”, ale nie przepadam za tą estetyką. I nie chciałbym tworzyć czegoś podobnego.
Telewizja rzadko podejmuje ryzyko, dlatego największe nadzieje związane z rozwojem artystycznych filmów animowanych twórcy „Rybiej nocy” wiążą z Netfliksem i innymi serwisami VOD.
Wobec globalnej platformy pokroju Netfliksa mówienie osobno o Polsce, Niemczech czy USA przestaje mieć sens. Internet jest ponadnarodowy i przełamuje wszelkie bariery. Możemy jednak rozmawiać o rozwijaniu widowni. Myślę, że praca Platige Image przyczynia się do tego rozwoju. Wystarczy spojrzeć na zapotrzebowanie również polskich widzów na antologię „Miłość, śmierć i roboty” - zaznaczył Zicz.
Jak zostało powiedziane na początku, nawet dla Netfliksa zainwestowanie w „Miłość, śmierć i roboty” oznaczało jednak podjęcie ryzyka. Dlatego projektem zarządzał człowiek taki jak Tim Miller, który z jednej strony czuje głębokie uwielbienie dla science fiction i popkultury, a z drugiej jest dobrze obyty ze światem animacji. Twórca nie ukrywał zresztą od samego początku, że antologia miała korzystać z tej miłości, ale też być częścią głównego nurtu kultury.
Damian Nenow osobiście znał Millera jeszcze przed wspólną pracą nad antologią Netfliksa. Twórcy „Deadpoola” zależało, żeby estetyka wyrażona we wcześniejszych filmach Nenowa, czyli „Paths of Hate” i „Jeszcze dniu życia” znalazła się również w przygotowywanym zbiorze. Z kolei Zicz, producent z Platige Image, szukał czegoś innego niż typowe sci-fi pełne akcji i strzelania. Dostał do wyboru kilka scenariuszy, a oczekiwania obu stron spotkały się przy okazji adaptacji tekstu Joego Landsdale'a:
Miller i Fincher powiedzieli nam, żebyśmy po prostu zrobili najlepszy film, jaki się da. Współpraca z Timem była o tyle fajna, że pozwoliła w odświeżający sposób spojrzeć na pracę pewnej grupy kreatywnych ludzi. Pierwsze spotkanie z Timem potrafi być trochę przytłaczające. To wielki, łysy i wytatuowany facet. Ma bardzo nietypowe żarty, ale szybko okazuje się, że jego usposobienie jest naprawdę łagodne. Podziwiam go za to, że w jest w stanie jednocześnie zarządzać Blur, pilnować 18 filmów do „Miłości, śmierci i robotów” oraz pracować nad nowym „Terminatorem”. A przy tym wciąż uwielbia czytać komiksy i ma ogromną półkę pełną różnych numerów – podkreślił Nenow.
Na początkowym etapie prac obie strony raz w tygodniu dyskutowały o jej postępach na cotygodniowych wideokonferencjach. Potem kontakty występowały z mniejszą częstotliwością, bo większość kwestii została już ustalona. Twórcy z różnych studiów, które na co dzień ze sobą konkurują, co jakiś czas mieli też wgląd w postępy prac nad pozostałymi filmami z antologii. A później mogli wyrazić o nich opinie i podyskutować. Co jednak wyróżniło dzieło Platige Image od reszty?
„Rybia noc” opowiada historię dwóch mężczyzn, którzy na środku pustkowia spotykają się z niewyobrażalnym cudem.
Szybko okazuje się jednak, że piękno również może być niebezpieczne. A pewnych granic lepiej nie przekraczać, jeśli nie jest się w pełni świadomym niebezpieczeństw. Opowieść Landsdale'a wzbudziła w Damianie Nenowie skojarzenia z mitem o Dedalu i Ikarze. Twórcy nie chcieli jednak, żeby sens był dla widzów z góry oczywisty. Nie mieli też zamiaru kopiować Landsdale'a. Dlatego, jak mówi Nenow, postawili raczej na opowieść o życiu, a nie umieraniu.
Według twórców z Platige Image ich produkcja miała przede wszystkim wyróżniać się pod względem estetyki. Stylizacja w „Rybiej nocy” to tak naprawdę przedłużenie „Paths of Hate” i „Jeszcze dzień życia”, czyli połączenie realistycznej animacji i montażu z komiksową kreską, co podkreśla Damian Nenow:
Widz jest nawet w stanie rozpoznać aktora, który wciela się w daną postać. To szalenie ważne dla tych osób, które niekoniecznie są fanami kreskówki. Nie szukaliśmy zupełnie nowego stylu, ale uzbrojeni w odpowiedni czas i środki chcieliśmy się dodatkowo pokusić o pewne usprawnienia. Nie do końca byliśmy usatysfakcjonowani z tego jak przeniesienie ilustracji 2D na poziom grafiki komputerowej udało się w filmie „Jeszcze dzień życia”. Tutaj chcieliśmy to dopieścić. Dlatego to co przygotował Rafał Wojtunik w 2D jest praktycznie jeden do jednego obecne w filmie.
Nenow przyznał też, że choć nadal lubi tę stylizację, to przy kolejnych projektach raczej będzie chciał odejść od komiksowej estetyki. Warto jednak zaznaczyć, że pytanie o kolejne produkcje twórców „Rybiej nocy” jest zarazem pytaniem o ewentualną kontynuację antologii Netfliksa. I możliwy udział w tym przedsięwzięciu Platige Image.
Miłość, śmierć i roboty Platige Image – będzie 2. sezon?
Z kolejnymi sezonami na Netfliksie jest o tyle ciekawa sprawa, że często większa liczba odcinków zostaje zamówiona przez platformę jeszcze przed premierą 1. odsłony. A nawet jeśli w danym przypadku jest inaczej, to liczba wyświetleń przeważnie wystarcza, by firma zdecydowała się na przynajmniej kolejnych kilka-kilkanaście odcinków. Na palcach jednej ręki można znaleźć nowości z zeszłego roku, które już definitywnie zostały skasowane.
Twórcy z Platige Image podkreślają, że w przypadku „Miłości, śmierci i robotów” pierwotny plan ewoluował po drodze. Na pewnym etapie mówiło się o rozdzieleniu historii na odcinki lub połączeniu osiemnastu filmów w trwające pół godziny segmenty, by bardziej upodobnić antologię do serialu. Finalnie zdecydowano się jednak na formę, która wyróżnia to dzieło z szeregu innych tworów Netfliksa. Przebąkuje się już o kontynuacji, choć raczej nie zobaczymy jej zbyt szybko. Produkcja „Rybiej nocy” zajęła łącznie około półtora roku. A członkowie Platige Image nie ukrywają, że mają ochotę na więcej:
Na temat 2. sezonu nie mamy jeszcze żadnych oficjalnych informacji. Na Netfliksie nie ma jednak ani jednego oryginalnego animowanego serialu, który skończyłby się na jednej odsłonie. Dlatego myślę, że dojdzie do kontynuacji. I jestem przekonany, że dostaniemy kolejną szansę na współpracę. Zobaczymy, czy będzie chodziło tylko o jeden film. Oczywiście chciałbym zrobić jak najwięcej dzieł, bo mamy w Platige Image super realizatorów i kilku bardzo utalentowanych reżyserów, którzy podołaliby wyzwaniu – zaznaczył Zicz.
Jak widać wszystko jest możliwe, a przecież współpraca obu podmiotów już wykracza poza „Miłość, śmierć i roboty”. Dlatego zdaniem Zicza kolejne filmy warszawskiego studia mogą kiedyś trafić na Netfliksa. Tym bardziej, że Platige Image zależy na tworzeniu własnego artystycznego portfolio. Nie zawsze współpraca z tak olbrzymim serwisem, który w dodatku gwarantuje sobie wyłączność do pokazywania filmu będzie się opłacać. Choć jak podkreśla producent „Rybiej nocy” możliwości realizacyjne tak ogromnego medium są dużym bonusem. Widzom pozostaje cieszyć się, że polskie studio w pewnej części przyczyniło się do powstania tak udanego dzieła jak „Miłość, śmierć i roboty”.