Multikino zdecydowało się udostępnić szerszej publiczności zupełnie nową salę w jednym ze swoich kin. Miejsce to służy wyłącznie do oglądania filmów sferycznych. Partnerem technicznym całego eksperymentu jest Samsung. Obawiam się jednak, że ten projekt się nie uda.
Multikino wykazało się czymś, co bardzo cenię w firmach. Zamiast czekać, obserwować, podglądać u innych, postanowiło samo przecierać szlaki. I weszło w świat kina sferycznego na długo przed konkurencją. W świat przez branżę totalnie nieodkryty, w świat, którego branża rozrywkowa dopiero się uczy.
Lubię takie firmy, bowiem dzięki temu, że nie boją się ryzykować, doświadczamy szybszego postępu technicznego w branżach, w których operują. Nie wszystko da się zrobić w izolowanych korporacyjnych laboratoriach. W pewnym momencie trzeba zacząć eksperymentować na klientach-entuzjastach i słuchać informacji zwrotnych.
Podczas konferencji otwierającej Multikino VR by Samsung, bo tak nazywa się nowa sala, przedstawiciele kina, Samsunga i producentów treści namawiali nas, pismaków, byśmy promowali inicjatywę. Bowiem – tu luźny cytat z pamięci – jeżeli projekt okaże się rentowny, to zachęci to do inwestycji w VR i treści sferyczne w Polsce. I choć imponuje mi nowatorstwo Multikina, tak nie dorzucę cegiełki do potencjalnego sukcesu tego przedsięwzięcia. Bo na razie nie ma ono większego sensu.
Ale po kolei.
Warszawskie Multikino VR by Samsung to pierwsze takie kino w Polsce i jedno z pierwszych w Europie.
Jako urządzenia do odbioru filmu stosowane są gogle Gear VR, w których znajdują się telefony Galaxy S8 firmy Samsung. Do wyboru będzie kilkanaście produkcji filmowych w 360 stopniach. Pierwsze seanse startują już dziś.
Sala kinowa znajduje się na II piętrze warszawskiego Multikina w Złotych Tarasach. Na odwiedzających czeka 25 stanowisk. Filmy zostały pogrupowane w cztery kategorie: Podróże, Niesamowite doświadczenia, Dla rodzin i Sztuka.
– Dzięki współpracy z firmą Discovery widz bez wychodzenia z kina przeniesie się w najdalsze zakątki świata, aby podziwiać piękno tamtejszej przyrody – wyjaśniał Marcin Duda, head of digital sieci Multikino Polska – Zaprosimy w podróż po m.in.: Japonii, Włoszech, Hawajach czy Arktyce. Ponadto widz będzie miał możliwość wzięcia udziału w historycznym locie statku kosmicznego Sojuz-30, uruchamiając aplikację The Missed Spaceflight (pol. Przegapiony Lot) i przenosząc się na orbitę okołoziemską. Dla dzieci mamy animacje przygotowane przez twórców „Madagaskaru”. W cyklu „Dla rodzin” pokażemy: „Invasion”, „Discovery tigers”, „Elephants on the Brink”. Filmy z kategorii „Sztuka” pozwolą zapoznać się m.in. z twórczością Salvadora Dali („Dreams of Dali”). W ramach „Niesamowitych doświadczeń” wyświetlimy: „Tokyo Light Oddyssey”, „Sonar”, „Longing for Wilderness” – dodał.
Jak będzie wyglądał seans w Multikino VR by Samsung?
Projekcje potrwają maksymalnie 20 minut, a każdy seans zostanie poprzedzony krótkim instruktażem wprowadzającym w wirtualny świat. Widz na miejscu będzie miał możliwość wyboru tematyki oglądanych filmów.
Bilety na seanse VR będą kosztować: 15 zł (bilet ulgowy) lub 20 zł (bilet normalny) w dzień powszedni i odpowiednio - 19 zł lub 24 zł w weekendy. Zostały przewidziane także bilety w cenach promocyjnych (m.in. VR Rodzinny Weekend za 19 zł). Seanse będą zaczynać się po godz. 16 od poniedziałku do piątku, a w sobotę i niedzielę Multikino VR by Samsung będzie otwarte przez cały dzień.
Widzów cały czas nadzorować będą pracownicy kina, by pomagać w razie potrzeby. No i pilnować drogich sprzętów, wszak dla Samsunga udział w tym przedsięwzięciu ma mieć charakter prosprzedażowy, a nie rozdawniczy… Po każdym seansie gogle będą czyszczone, by zachować wszystkie zasady higieny.
Jak to wygląda w praktyce?
Na konferencję otwierającą nowe kino został zaproszony Artur Kurasiński. Porównał on rynek VR do rynku telefonów komórkowych w swoim wczesnym stadium. Bardzo trafnie i obawiam się, że aż za bardzo. Artur przypomniał, że w czasach, gdy telefon komórkowy oznaczał wielką, super drogą i ciężką walizkę, mało kto chciał coś takiego kupić. Dziś jesteśmy do naszych leciutkich supernowoczesnych telefonów wręcz przyklejeni.
Całkiem możliwe, że z wirtualną rzeczywistością i treściami sferycznymi tak właśnie jest. Że teraz bawimy się właśnie tą metaforyczną, ciężką i niemiłą w obsłudze walizką, a za jakiś czas nie będziemy rozumieli, jak mogliśmy bez tego funkcjonować. To jednak przyszłość, a my żyjemy w teraźniejszości.
Oddajcie mi moje 20 złotych.
Pokaz w Multikinie zakończył się dla mnie nieprzyjemnym bólem głowy. Przez pierwsze kilka minut seansu próbowałem dopasować gogle tak, by nie widzieć dolnego rozmazanego brzegu wyświetlacza. Kiedy mi się to udało, to skupiłem się na samym filmie… a raczej na doświadczeniu, bo filmem tego nazwać nie można.
Wszystko to odbywało się wątpliwej jakości i rozdzielczości i przy kiepskim słuchawkowym nagłośnieniu. Nie mogłem docenić pokazu wirtualnej sztuki (która przypominała mi demoscenę), bo przeszkadzała mi średnia jakość obrazu. Nie poczułem się „tak jak na pokładzie startującego pojazdu kosmicznego” z tych samych powodów. Krótki film animowany był ładnie zrobiony i całkiem zręcznie rozwiązywał problem narracji w kinie sferycznym – a więc problem ze zwróceniem uwagi widza na konkretne miejsce w przestrzeni – poprzez zręczne przemieszczanie się postaci na ekranie, ale treści w tym w zasadzie nie było.
Jedyne, co faktycznie mi się spodobało i czym pobawiłbym się dłużej, to montaż z bardzo ciekawych miejsc w różnych zakątkach świata. YouTube’owa jakość obrazu mi nie przeszkadzała. Móc rozejrzeć się po żyjącej plaży na Hawajach czy amazońskiej dżungli, to bardzo interesujące doświadczenie. Oczywiście tematami filmów były inne miejsca, ale wykorzystałem powyższe lokacje geograficzne jako ekscytujący przykład. Niestety narastający i wspomniany wyżej ból głowy uniemożliwił mi pełne docenienie tego, co widzę.
Miejsce gogli VR jest w domu i lunaparku, a twórcy nadal nie wiedzą jak tworzyć angażujące treści sferyczne.
VR i nieinteraktywne treści sferyczne to fajny pomysł na odskocznię. By na chwilę wcielić się w pilota myśliwca, czy stanąć na środku Placu Niebiańskiego Spokoju. Maksymalnie na kilkanaście minut, bo nikt z nas nie wytrzyma więcej. A nawet jeśli ktoś ma wyjątkowo odporny błędnik, to i tak po dłuższej chwili okazuje się, że w świecie VR i nadal nie ma treści. A może raczej: dobrych treści. Takich, które właściwie wykorzystałyby nową technologię.
Do Multikina VR by Samsung, mimo wszystko, zapraszam. Jeżeli nie mieliście jeszcze styczności z goglami VR, to jest to kolejna okazja by to zrobić. Taką wyprawę należy jednak traktować jako wyprawę do lunaparku. By zobaczyć na chwilę coś fajnego, a potem przejść do innej atrakcji. Szkoda tylko, że zamiast karuzeli i samochodzików, w Złotych Tarasach możemy co najwyżej kupić dżinsy lub zjeść burgera…
Inicjatywa Multikina nie ma sensu. Mam tylko nadzieję, że przyda się samemu kinu, by się na tym doświadczeniu czegoś nauczyć i wyciągnąć wnioski. I to niekoniecznie takie, że VR i treści sferyczne są do kitu. Bo nie są. Są po prostu na razie zbyt prymitywne i niedopracowane, by móc stać się środkiem masowego przekazu. I jeszcze przez co najmniej kilka lat takimi pozostaną.